Teksty Ojców

Beda Czcigodny: Głos wołający na pustyni

Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Jak napisane jest u proroka Izajasza…

Porównując ten początek Ewangelii Marka z początkiem Mateusza, który mówi: „Księga rodowodu Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama“, trzeba rozumieć na podstawie tych dwóch wypowiedzi, że jeden Pan nasz, Jezus Chrystus jest zarówno synem Boga jak i człowieka. I słusznie pierwszy Ewangelista (Mateusz) nazywa Go najpierw synem człowieczym, a drugi synem Bożym, aby nasz umysł mógł wychodząc do mniejszych spraw przeszedł do większych i przez wiarę i znaki przyjętego człowieczeństwa wzniósł się do poznania boskiej wieczności. Słusznie ten, który miał zamiar opisać Jego ludzkie pochodzenie, zaczął od syna ludzkiego, czyli od Dawida, czy też Abrahama, z których pokolenia przyjął istotę cielesną. Słusznie ten, który rozpoczynał swoją księgę od początku głoszenia Ewangelii, zechciał nazwać raczej naszego Pana Jezusa Chrystusa synem Boga, ponieważ bez wątpienia do ludzkiej natury przynależało przyjęcie prawdy ciała od pokolenia Patriarchów czy też królów, zaś głoszenie Ewangelii światu – do boskiej mocy. Słowo „Ewangelia“ oznacza bowiem „dobrą nowinę“. A jaka wieść jest lepsza od tej: „Czyńcie pokutę, bowiem przybliżyło się królestwo niebios“? Ludzkie jest więc narodzić się człowiekiem, zaś Boże przepowiadanie wkroczenia Królestwa niebios czyniącym pokutę. I dlatego słusznie Mateusz ogłasza jako syna Dawida tego, o którym opowiada jako o przychodzącym w ciele, i słusznie Marek ogłasza jako syna Bożego tego, na którego wskazuje w nagłówku swojego pierwszego rozdziału jako autora Ewangelii i fundatora wiecznego Królestwa. Należy tu zauważyć, że święci Ewangeliści, którzy zostawili nam spisaną opowieść o wcieleniu pańskim, rozpaleni jednym duchem podjęli się dzieła pisania, ale każdy z nich nadał swojemu opowiadaniu odmienny początek i odmienne zakończenie. Mateusz bowiem wychodząc od narodzenia pańskiego doprowadził tok swojego opowiadania aż do czasu zmartwychwstania pańskiego. Marek zaczynając od rozpoczęcia głoszenia Ewangelii doszedł do czasu wniebowstąpieniu Pana i przepowiadania przez Jego uczniów [Ewangelii] wszystkim narodom po całym świecie. Łukasz rozpoczynając od narodzenia poprzednika zakończył Ewangelię na wniebowstąpieniu pańskim, gdy uczniowie wrócili do Jerozolimy i wśród wielbienia Boga oczekiwali na przyjście Ducha Świętego. Jan zaczynając od wieczności Słowa Bożego, przez które wszystko się stało, kontynuuje opowiadanie Ewangelii aż do czasu zmartwychwstania pańskiego.

Marek wiec, mając pisać Ewangelię, odpowiednio przede wszystkim przytacza świadectwo proroków, przy pomocy których już dawniej ją przepowiadali jako rzecz mającą nadejść. W ten sposób wprowadził rzeczy, które opisał, jaki prawdziwe i godne przyjęcia bez żadnej wątpliwości, skoro ukazał, że już wcześniej zostały opisane i przepowiedziane przez napełnionych Duchem Świętym proroków. Za jednym razem więc przez taki początek swojej ewangelii zarówno sprawił, że Żydzi, którzy uznawali Prawo i Proroków, byli gotowi do przyjęcia także znaków Ewangelii, które ich prorocy przepowiedzieli, jak doprowadził do tego, że poganie, którzy przez głoszenie Ewangelii przyszli do Boga, stali się gotowi do poddania się i uszanowania także autorytetu Prawa i Proroków, żeby czasem nie pozostał poza przymierzem z Bogiem ktoś, kto według praktyki heretyków przyjąłby albo tylko stary testament albo tylko nowy.

Oto posyłam mojego anioła przed Twoim obliczem, który przygotuje Twoją drogę przed Tobą.

Jan został nazwany „aniołem” nie przez udział w anielskiej naturze, jak to głosi herezja Orygenesa, ale przez godność zadania. „Anioł” bowiem jest greckim słowem, które po polsku oznacza „posłaniec”. Słusznie więc tym imieniem mógł być nazwany ten człowiek, który był posłany przez Boga, aby dać świadectwo o światłości i ogłosić światu przychodzącego w ciele Pana. Nie należy się dziwić, że w sposób duchowy, został nazwany ten, od którego nie powstał większy między narodzonymi z niewiasty, skoro wiadomo, że wszyscy, którzy poprawnie pełnią funkcje w stopniu kapłańskim, ze względu na zadanie głoszenia Ewangelii mogą być nazwali aniołami na podstawie wypowiedzi prorockiej: „Usta kapłana strzegą wiedzy, z jego ust pożąda się Prawa, ponieważ anioł jest wojskiem Pana” (por. Ml 2,7).

Głos wołającego na pustyni: przygotujcie drogę Panu, prostymi czyńcie Jego ścieżki.

Wiadomo, że jednorodzony Syn został nazwany Słowem Ojca, jak świadczy Jan, który mówi: „Na początku było Słowo, i Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo” (J 1,1). Na podstawie tego zdania, o którym teraz mówimy, poznajemy, że najpierw rozbrzmiewa głos, aby potem w jakiś sposób dało się słyszeć słowo. Jan więc został nazwany przez proroka głosem, ponieważ przepowiadał słowo. Ten, który biegł przed przyjściem Pana, nazwany jest głosem, ponieważ dzięki jego posłudze ludzie usłyszeli Słowo Ojca. Ten głos zaś woła na pustyni, ponieważ zapowiada opuszczonej i osamotnionej Judei pocieszenie odkupienia. To zaś, co wołał, ukazuje, gdy później stwierdza: „Przygotujcie drogę Pana, prostymi czyńcie Jego ścieżki”. Każdy, kto głosi poprawną wiarę i dobre uczynki, co innego przygotowuje niż drogę dla przychodzącego Pana prowadzącą do serc słuchaczy? Czyni to, aby siła łaski je przeniknęła i oświeciło je światło prawdy, aby człowiek uczynił dla Boga proste ścieżki, tworząc czyste myśli w duszy na skutek usłyszanej nauki zawierające dobre przepowiadanie. Trzeba tymczasem zauważyć, że ze świadectw prorockich, które Marek przytoczył, tylko jedno znajduje się u Izajasza, zaś drugie jest u Malachiasza. Jednak nie należy sądzić, że Ewangelista, który tutaj mówi, że napisane jest u Izajasza, czego on nie napisał, kłamie albo sam jest w błędzie, ale raczej trzeba to rozumieć w ten sposób, że nawet jeśli te słowa z Malachiasza, które tutaj przytoczył, nie znajdują się u Izajasza, to jednak ich sens można u Izajasza znaleźć i to w wielu różnych miejscach jest obecne u niego nawet jaśniej to, co tutaj sam dodał: „Głos wołającego na pustyni: przygotujcie drogę Pana, prostymi czyńcie Jego ścieżki”.

Kto nie dostrzeże, jak wielka jest zgodność w obu zdaniach? Przecież to, co powiedział Malachiasz o aniele mającym być posłanym przed obliczem Pana, który przygotuje Jego drogę, jest dokładnie tym, co powiedział Izajasz o głosie wołającego, który miał być usłyszany na pustyni i który głosił: „przygotujcie drogę Pana, prostymi czyńcie Jego ścieżki”, ponieważ tak jak Jak mógł słusznie być nazwany aniołem z tego powodu, że przyszedł głosić Ewangelię przed obliczem Pana, tak samo słusznie może być nazwany także głosem, ponieważ kroczył i rozbrzmiewał przed Słowem Boga, jak już wcześniej zostało powiedziane. W obu natomiast zdaniach podobnie mówi się o drodze Pana, że ma zostać przygotowana, dlatego też nie oszukuje Ewangelista, który mówi, że to, co mówi zostało napisane przez Izajasza, nawet jeśli nie tymi samymi słowami, ale przez sens uznał to, za napisane przez niego. Mogło zaś tak się stać, że gdy Marek spisywał Ewangelię myślał o Malachiaszu a napisał Izajasz, jak to czasem się dzieje. To jednak bez wątpienia poprawiłby upomniany przez innych, którzy mogli czytać te słowa jeszcze za jego życia. Chyba że pomyślał, że nie bez powodu przydarzyło się jego pamięci, którą kierował Duch Święty, wziąć imię jednego proroka w miejsce innego, ale że tak Pan postanowił to zapisać. A dlaczego Pan tak postanowił? Jak pierwszy i bardzo pożytecznym tego powód tego należy wziąć pod uwagę – co jest bardzo proste – że jak to zostało zasugerowane, wszyscy święci prorocy wypowiadali się w jednym duchu i istniało między nimi cudowne połączenie, które było dużo silniejsze, niż wtedy gdyby wszystkie wypowiedzi wszystkich proroków zostały wygłoszone jednymi ustami jednego człowieka. Dlatego bez wątpienia musimy przyjąć, że cokolwiek Duch Święty przez nich powiedział, to każda z tych wypowiedzi jest wypowiedzią wszystkich i wszystko jest wypowiedzią każdego. Gdy więc i to, co zostało powiedziane przez Izajasza, tak samo należy do Malachiasza jak do Izajasza, oraz to, co powiedziane zostało przez Malachiasza, tak samo jest Izajasza jak Malachiasza, dlaczego Marek powinien poprawić, gdy przeczytał to, co napisał myląc jedno imię z drugim? Czy nie powinien raczej idąc za władzą Ducha Świętego, który kierował jego umysłem – bez wątpienia on Go lepiej słyszał niż my – tak zostawić to co napisał, jak zdecydował przez wpływanie na niego Pan, żeby upewnić nas tak wielką zgodnością słów Jego proroków między sobą, że nie absurdalnie, ale wręcz przeciwnie, w sposób bardzo odpowiedni, uznawali za Izajasza to, co znajdujemy jako powiedziane przez Malachiasza.

Wystąpił Jan na pustyni, chrzcząc i głosząc chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów.

Dla wszystkich czytających jest jasne, że Jan nie tylko głosił chrzest nawrócenia, ale także jakoś go udzielał, a jednak nie potrafił udzielić chrztu na odpuszczenie grzechów. Odpuszczenie grzechów udzielane jest bowiem tylko w chrzcie Chrystusa, który został nam dany. Należy zauważyć więc, że jest powiedziane: „głosząc chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów”, ponieważ głosił chrzest, który uwalnia od grzechów, nie mogąc go udzielić: jak słowo przepowiadania poprzedzało wcielone Słowo Ojca, tak chrzest Janowy, którym nie można było uwolnić od grzechów, poprzedzał ten chrzest, który od grzechów uwalnia.

Ci, którzy zostali przez niego ochrzczeni w rzece Jordanie, wyznawali swoje grzechy.

Jest to przykład wyznawania grzechów i składania obietnicy lepszego życia dla tych, którzy pragną przyjąć chrzest, jak to miało miejsce także wtedy, gdy Paweł przemawiał w Efezie i przyszło wieku wierzących, którzy wyznawali i opowiadali swoje czyny, ponieważ po porzuceniu starego życia zasługiwali na odnowienie w Chrystusie. Stąd też gdy błogosławionemu Piotrowi ukazują się różnego rodzaju zwierzęta na lnianej płachcie, powiedziane jest: wstań, Piotrze, zabijaj i jedz, co oznacza jasne stwierdzenie: zabijaj niewiernych, odsuwaj ich od tego, czym byli wcześniej, przez wyrzeczenie się zła i obietnicę pobożnej religii i w ten sposób zanurzonych w sakramenty wiary chrześcijańskiej przemieniaj w członki świętego Kościoła.

A Jan był ubrany w skórę wielbłąda i nosił pas skórzany wokół bioder.

Mówi, że ubrany był w skórę, a nie w odzienie z wełny. Pierwsze jest wskazaniem na szorstkość odzieży, drugie na łatwiejszy zbytek. Natomiast pas skórzany, którym był przepasany, jest wskazaniem na umartwienia Eliasza. Dalej zaś czytamy: „Jadł szarańczę i miód leśny”, gdyż wypada, aby człowiek zamieszkujący odludzie nie nasycał się rozkoszami pokarmów, lecz tym, co konieczne dla ludzkiego ciała. Jego ubranie i pokarm mogą także symbolicznie i w odpowiedni sposób wyrażać jakość jego życia wewnętrznego. Używał bowiem szorstkiej odzieży – jak także nasz Pan zaświadczył chwaląc go i mówiąc do Żydów: „Co wyszliście oglądać? Człowieka ubranego w miękkie szaty? Oto ci, którzy noszą miękkie szaty, są w domach królewskich” – ponieważ nie pielęgnował życia ludzi grzesznych pochlebstwami, ale głośno ganił gorliwością szorstkich uwag mówiąc: „Plemię żmijowe! Kto wam pokazał, jak uciec od nadchodzącego gniewu?”. Nosił zaś wokół swoich bioder pas skórzany, ponieważ krzyżował swoje ciało wraz z wadami i pożądliwościami, co jest właściwe ludziom należącym do Jezusa Chrystusa, jak nauczyliśmy się ze świadectwa Apostoła. Jadał zaś szarańczę i miód leśny, ponieważ jego przepowiadanie miało słodki smak dla tłumów według oceny ludzi i wszyscy zastanawiali się w swoich sercach, czy on czasem nie jest Chrystusem, lecz szybko stało się jasne dla rozumiejących go słuchaczy, że nie jest Chrystusem, lecz poprzednikiem i prorockiej Chrystusa. W miodzie ukazana jest więc słodycz, zaś w szarańczy szybkie pojawienie się i nagłe odejście.

I głosił mówiąc: Za mną idzie mocniejszy ode mnie, przed którym nie jestem godzien schylić się, żeby rozwiązać rzemyk jego sandałów.

Starożytni mieli zwyczaj, że jeśli ktoś nie chciał wziąć za żonę kobiety, z którą miał się złączyć, to wtedy rozwiązywał mu sandał mężczyzna, który przyszedł do niej jako oblubieniec na podstawie prawa pokrewieństwa. A jako kto ukazał się Chrystus między ludźmi, jeśli nie jako oblubieniec Kościoła? O Nim przecież sam Jan mówi: „Kto ma oblubienicę jest oblubieńcem”. Lecz ponieważ ludzie myśleli, że Jan jest Chrystusem, czemu sam Jan przeczył, to słusznie ogłosił samego siebie niegodnym, żeby rozwiązać rzemień jego sandałów. Tak jakby jasno powiedział: „Ja nie jestem w stanie ujawniać śladów odkupiciela, ponieważ nie uzurpuję sobie niezasłużonego miana oblubieńca. Lecz można to rozumieć w jeszcze inny sposób. Kto nie wie, że sandały robi się z martwych zwierząt? Wcielony zaś Pan przychodząc ukazał się jakby okryty obuwiem: w swojej boskości przyjął śmiertelność naszego zepsucia, ale ludzkie oko nie wystarczy, żeby przeniknąć tajemnicę Jego wcielenia. Nikt nie może wyśledzić przecież, w jaki sposób Słowo się wcieliło, w jaki sposób najwyższy i ożywiający duch ożywiony został wewnątrz łona matki, w jaki sposób ten, który nie ma początku, zarówno istnieje jak i poczyna się. Rzemień sandałów oznacza więc więzy tajemnicy. Jan zatem nie jest w stanie rozwiązać rzemienia Jego sandałów, ponieważ nawet ten nie potrafi wyśledzić tajemnicy wcielenia, który poznał je przez ducha prorockiego.

Ja ochrzciłem was wodą, On zaś będzie chrzcił was Duchem Świętym.

Jan jeszcze nie głosił otwarcie, że Pan jest Bogiem czy Synem Boga, lecz tylko że jest mężem mocniejszym od niego. Jego słuchacze byli cały czas niewyrobieni i nie pragnęli wprowadzenia w tak wielką tajemnicę, że wieczny Syn Boga po przyjęciu człowieka ponownie narodził się w świecie z dziewicy, ale stopniowo mieli być wprowadzani przez poznanie chwalebnego człowieczeństwa w wiarę w boską wieczność. Jednak jakby w sposób ukryty i przez zawoalowane mówienie ogłasza, że jest On prawdziwym Bogiem, skoro twierdzi, że On ma chrzcić Duchem Świętym. Kto bowiem może mieć jakąś wątpliwość, że łaskę udzielania Ducha Świętego ma tylko Bóg? Później bowiem, gdy zobaczył, że jego słuchacze są bardziej zdolni zrozumieć tajemnice, otwarcie ogłosił, że On jest Synem Boga, mówiąc: „Lecz ten, który mnie posłał, żebym chrzcił w wodzie, powiedział do mnie: ‘nad kim zobaczysz Ducha zstępującego i pozostającego nad nim, on jest tym, który chrzci w Duchu Świętym’. A ja zobaczyłem i dałem świadectwo, że On jest Synem Boga”. Jesteśmy zaś chrzczeni przez Pana w Duchu Świętym nie tylko wtedy, gdy w dniu chrztu zostaliśmy obmyci źródłem życia na odpuszczenie grzechów, ale także codziennie, gdy dzięki łasce Jego Ducha jesteśmy rozpalani ogniem, żeby czynić to, co się Bogu podoba.

Beda Czcigodny, Komentarz do Ewangelii Marka

tłum. P.M.Szewczyk

Portal poświęcony Ojcom Kościoła patres.pl tworzy Stowarzyszenie „Dom Wschodni”. Zostań patronem Stowarzyszenia i wesprzyj naszą działalność. Bardzo dziękujemy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *