Jan Chrzciciel – oświecony, żeby ukazywać Światło
Ponieważ Słowo stało się człowiekiem w taki sposób, że Bóg pozostawał w nim ukryty, został przed nim posłany człowiek, dzięki świadectwu którego odkryto, że jest czymś więcej niż człowiekiem. Kim on jest? „Był człowiek”. Jak mógł wypowiedzieć samą prawdę o Bogu? Ponieważ był „posłany przez Boga”. Jak był nazwany? „Miał na imię Jan”. Po co przyszedł? „Przyszedł na świadectwo, żeby przynieść świadectwo o świetle, aby wszyscy uwierzyli przez niego”. Jakim człowiekiem był ten, który przyniósł świadectwo o świetle? Ten Jan był kimś wielkim: bogaty w zasługi, mający wielką łaskę, bardzo wybitny! Podziwiaj go, bardzo go podziwiaj, ale tak jak podziwia się górę. Góra okryta jest ciemnością, jeśli nie okryje się światłem. Więc tak podziwiaj Jana, żebyś usłyszał to, co potem jest powiedziane: „Nie był on światłością” i żebyś sądząc, że góra jest światłem, nie rozbił się na górze zamiast znaleźć na niej schronienie. Co więc masz podziwiać? Górę jako górę. Podnieś więc samego siebie ku Temu, kto oświeca górę po to wzniesioną, żeby jako pierwsza przyjęła światło i ogłosiła je twoim oczom. Zatem: „Nie był on światłością”.
Po co więc przybył? „Aby dać świadectwo o świetle”. A to w jakim celu? „Żeby wszyscy uwierzyli przez niego”. O jakim świetle przyniósł świadectwo? „Było światło prawdziwe”. Dlaczego dodane jest określenie „prawdziwe”? Także bowiem człowiek oświecony nazywany jest światłem, ale prawdziwym światłem jest to, które oświeca. Także nasze oczy nazywane są światłem, ale jeśli w nocy nie zostaną zapalone lampy, a w dzień nie wzejdzie słońce, na próżno otwieramy te światła. Tak więc również Jan był światłem, ale nie światłem prawdziwym. Gdyby nie był oświecony, byłby ciemnością. Dzięki oświeceniu stał się światłem. Gdyby jednak nie był oświecony, byłby ciemnością, jak wszyscy ludzie bezbożni, do których po tym, jak uwierzyli, Apostoł powiedział: „byliście niegdyś ciemnością”. Teraz zaś, gdy uwierzyli, czym są? „Teraz zaś – mówi – jesteście światłością w Panu” (Ef 5,8). Gdyby nie dodał słów „w Panu”, nie zrozumielibyśmy dobrze wypowiedzi. Mówi jednak „światłością w Panu”. Ciemnością byliście natomiast nie w Panu. Tam, gdzie mówi „niegdyś byliście ciemnością”, nie dodał „w Panu”. Zatem ciemnością byliście w was, światłem jesteście w Panu. Tak samo Jan „nie był światłością, ale posłanym by zaświadczyć o światłości”.
Gdzie zaś jest sama światłość? „Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka przychodzącego na ten świat” (J 1,9). Jeśli oświeca każdego człowieka przychodzącego na ten świat, to także samego Jana. Oświecał więc tego, przez którego chciał się pokazać. Niech do Wasza miłość dobrze zrozumie! Przychodził bowiem do umysłów chorych, do serc zranionych, do zaropiałych oczu duszy. Do czegoś takiego przybywał. Jak dusza mogła zobaczyć to, co jest doskonałe? Tak jak dzieje się, gdy na jakimś opromienionym światłem przedmiocie rozpoznajemy, że wzeszło słońce, którego nie możemy oglądać oczami. Przecież nawet ludzie, którzy mają słaby wzrok, zdolni są widzieć oświeconą ścianę i to oświeconą słońcem, zdolni są widzieć też górę, drzewo lub coś podobnego i ukazuje się im w innej oświeconej rzeczy sam wschód, do oglądania którego ich wzrok jest mniej zdolny. Tak więc ci wszyscy, do których Chrystus przychodził, mniej byli zdolni oglądać Jego samego, dlatego rzucił blask na Jana. Przez niego, który wyznawał, że sam jest oświecony i opromieniony, a nie że oświeca i opromienia, dał się poznać Ten, który oświeca, dał się poznać Ten, który opromienia, dał się poznać Ten, który napełnia. Kim On jest? Tym, który „oświeca każdego człowieka przychodzącego na świat” – jak mówi Pismo. Gdyby człowiek nie oddalił się od tego światła, nie musiałby być oświecony. Lecz musi być tu oświecony, ponieważ oddalił się z tego miejsca, gdzie człowiek zawsze może być w świetle.
Augustyn, Homilie na Ewangelię Jana, II, 5-7
Tłum. P.M.Szewczyk