Beda Czcigodny o uzrowieniu trędowatego
I stało się, że… i tak dalej…. wyszło Mu naprzeciw dziesięciu trędowatych. Nie będzie niedorzeczne uznać za trędowatych ludzi, którzy nie mając poznania prawdziwej wiary publicznie głoszą różnego rodzaju błędne doktryny. Nawet nie ukrywają oni swojej nieumiejętności, lecz umiejętnie wystawiają ją na światło i publicznie pysznią się w przemowach. Nie ma zaś żadnej błędnej doktryny, w którą nie byłoby wmieszane coś prawdziwego. Rzeczy prawdziwe bezładnie pomieszane z fałszywymi pojawiające się w jednej rozmowie czy w jednym wystąpieniu człowieka, niczym przebarwienie pokazujące się na czyimś ciele, oznaczają trąd, który zmienia i kala ludzkie ciała barwiąc je miejscami prawdą, miejscami fałszem. Tacy ludzie tak bardzo unikają Kościoła, że gdyby było możliwe, to jeszcze dalej odsunęliby się i wielkim krzykiem wołaliby do Chrystusa. Dlatego też słusznie dodane jest:
Stanęli oni w oddali i podnosząc głos mówili: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Dobrze, że – aby byli zbawieni – nazywają Jezusa mistrzem. Ponieważ więc w Jego słowach rozpoznali, że byli w błędzie, wzywają Go pokornie jako mistrza, żeby otrzymać zbawienie, bowiem za każdym razem, gdy ludzie dochodzą do poznania mistrza, natychmiast osiągają zdrową postawę. Czytamy bowiem następnie:
Gdy ich zobaczył, powiedział: idźcie, pokażcie się kapłanom. I stało się, że gdy szli, zostali oczyszczeni. Nie znajdujemy nigdzie, żeby kogoś z ludzi, którym udzielał tego rodzaju fizycznego uzdrowienia, odesłał do kapłanów, jak tylko trędowatych, ponieważ najwidoczniej kapłani żydowscy byli obrazem przyszłego królewskiego kapłaństwa, które jest w Kościele, a którym uświęceni są wszyscy przynależący do ciała Chrystusa, najwyższego i naprawdę pierwszego z kapłanów. I każdy człowiek, który przez heretycką bezbożność, pogański zabobon, żydowskie wiarołomstwo czy przez schizmatyckie odejście od braterskiej miłości jakby przez pojawiające się przebarwienie pozbawiony został łaski Pańskiej, musi przyjść do Kościoła i ukazać prawdziwy kolor wiary, którą otrzyma. Pozostałe bowiem wady, na przykład brak zdrowia czy jakby brak członków duszy lub zmysłów, Pan uzdrawia i poprawia przez samego siebie, wewnątrz sumienia i intelektu. Ostatecznie także Paweł, chociaż usłyszał głos Pana: „Dlaczego mnie prześladujesz” i „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz”, został posłany jednak do Ananiasza (zob. Dz 9,1-19), aby przez to kapłaństwo, które zostało ustanowione w Kościele, otrzymał sakrament nauki wiary i przyjął jej prawdziwy kolor. Nie dlatego, że Pan sam przez siebie nie może wszystkiego uczynić (bo któż inny czyni te rzeczy w Kościele?), ale dlatego, żeby sama ta społeczność gromadząca wiernych otrzymała jedną postać prawdziwego koloru we wszystkich słowach, które są wypowiadane, i w sprawowanych sakramentach na skutek wzajemnego potwierdzania i przekazywania nauki wiary. Także Korneliusz, gdy przez anioła jest mu oznajmione, że jego jałmużny zostały przyjęte i jego modlitwy wysłuchane, ze względu na jedność doktryny i sakramentów otrzymał jednak nakaz udania się do Piotra (zob. Dz 10,1-8), tak jakby jemu i jego bliskim powiedziano: Idźcie, pokażcie się kapłanom; a gdy oni szli, zostali oczyszczeni. Gdy bowiem przyszedł do nich Piotr, chociaż jeszcze nie doszli do kapłanów ani przez przyjęcie sakramentu chrztu, ani w sposób duchowy, to jednak przez wylanie Ducha świętego i cud języków obwieszczone zostało ich oczyszczenie (zob Dz 10,44-48).
Jeden zaś z nich… i tak dalej. Ten jeden człowiek, który wrócił wielbiąc Boga, oznacza pokorną pobożność jednego Kościoła wobec Chrystusa. On bowiem upadając u stóp Pana, składał dzięki. A ten zaś prawdziwie Bogu składa dzięki, kto po powstrzymaniu myśli o własnej wielkości, pokornie widzi jak bardzo jest człowiekiem niedomagającym; kto nie przypisuje sobie żadnej cnoty; kto rozpoznaje, że dobro, które czyni, pochodzi z miłosierdzia Stworzyciela. Dlatego też słusznie dodaje jest potem:
A to był Samarytanin. „Samarytanin” bowiem tłumaczy się jako „stróż”. Bardzo właściwie określany jest tym imieniem ten naród, który składając dzięki wszystko, co otrzymał, przypisuje temu, od którego to otrzymał i w tym sensie śpiewa słowa z Psalmu: „Będę twoim stróżem, mocy moja, ponieważ Ty, Bożej, jesteś moim wspomożycielem. Mój Bóg, wychodzi mi naprzeciw swoim miłosierdziem” (Ps 59,10, Vlg). Upadł zaś na twarz, bowiem zawstydził się na wspomnienie zła, które popełnił. Tam bowiem, gdzie człowiek upada, tam pojawia się wstyd. Dlatego też Paweł, jakby powiedział jakby do ludzi upadających na twarze: „Jaki więc owoc mieliście z tych uczynków, których teraz się wstydzicie?” (Rz 6,21). A przeciw jeźdźcy konnemu, czyli o człowieku, który wywyższony jest w chwale tego świata, mówi się: „Aby upadł jego jeździec do tyłu” (Rdz 49,17,Vlg). Z kolei o ludziach prześladujących Pana jest napisane: „Cofnęli się i upadli na ziemię” (J 18,6). Co miałoby znaczyć to, że wybrani upadają na twarz, a potępieni do tyłu, jeśli nie to, że wszyscy, którzy upadają za siebie, bez wątpienia upadają tam, gdzie nie widzą, ci zaś, którzy upadają przed siebie, tam upadają, gdzie widzą? O ludziach nieprawych więc, ponieważ upadają przez rzeczy będące w ukryciu, mówi się, że upadają za siebie, ponieważ tam upadają, gdzie nie mogą zobaczyć tego, co wtedy ich spotka. Zaś ludzie sprawiedliwi, ponieważ sami siebie obalają przez czyny jawne, aby powstać w tym, co jawne, jakby na twarz upadają, ponieważ upokorzyli się jako ludzie widzący i tknięci bojaźnią.
Odpowiadając zaś Jezus powiedział: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Jeśli do dziewięciu doda się jeden, dopełniony zostaje pewien obraz jedności. Dzięki temu powstaje tego rodzaju splot, że cyfra dalej nie rośnie, o ile znowu nie doda się jedynki. Ta zasada zachowywana jest w liczbach aż do nieskończoności. Dziewięć zatem potrzebuje jednego, aby umocniona została pewna forma jedności i pojawiło się dziesięć. Ten jeden zatem nie potrzebuje tamtych, aby zachować jedność i z tego powodu jak ten jeden, który złożył dzięki, przez wyobrażenie jedności Kościoła został uznany i pochwalony, tak tamtych dziewięciu, którzy nie złożyli podziękowań, okazało się niegodnymi i zostali wyłączeni z udziału w jedności. Dlatego tamci pozostaną w liczbie dziewięciu jako niedoskonali. I z tego powodu Zbawca pyta o nich, gdzie są, jakby ich nie znał. Znajomość Boga oznacza wybranie, nieznajomość odrzucenie.
Nikt się nie znalazł, kto by wrócił i dał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. W sensie dosłownym oznacza to, że łatwo jest zobaczyć, że człowiek może nie mieć trądu, a jednak nie jest dobrego ducha; natomiast według znaczenia tego cudu, wypowiedź ta niepokoi zastanawiającego się nad nim, jak bardzo można o świecie powiedzieć, że jest niewdzięczny. Lecz także łatwo można i to zobaczyć, że może stać się tak, że ktoś otrzymuje we wspólnocie Kościoła poprawną i prawdziwą doktrynę, rozsądza wszystko według zasad katolickich, odróżnia stworzenie od Stwórcy, przez co ujawnia, że wolny jest od trądu różnorodnych błędów, a jednak jest niewdzięczny wobec Boga i Pana, który go oczyścił, ponieważ uniesiony pychą nie rzucił się na ziemię w pobożnej pokorze zanoszącej dziękczynienie i stał się podobny do tych, o których Apostoł mówi: Chociaż poznali Boga, nie uwielbili Go jako Boga ani nie złożyli Mu dziękczynienia (Rz 1,21).
Ponieważ mówi, że poznali oni Boga, jasno ukazuje, że zostali oczyszczeni z trądu, lecz jednak natychmiast oskarża ich jako niewdzięcznych.
I mówi mu: wstań, idź, ponieważ twoja wiara cię ocaliła. Temu, który pobożnie upadł przed Panem, nakazuje się, aby powstał i szedł, ponieważ człowiekowi, który pokornie upada uznając otwarcie swoją słabość, nakazuje się powstać mocą pocieszenia płynącego z boskiego Słowa do dzieł mocniejszych i zmierzać w stronę doskonalszych mocą zasług rosnących z każdym dniem. A jeśli wiara ratuje tego, który skłonił się, żeby czynić dzięki Zbawcy, od którego otrzymał oczyszczenie, to wiarołomność zgubiła tych, którzy po otrzymaniu darów zaniedbali dziękczynienie Bogu. Z tego też powodu ta perykopa łączy się z poprzednią, gdzie opowiedziana przypowieść uczyła, że trzeba powiększać wiarę przez pokorę. Tutaj bowiem w sposób bardziej jasny te same sprawy są ukazywane, że tym, co ratuje wierzącego i daje chwałę Ojcu, który jest w niebie, jest nie tylko rozum uznający wiarę, ale także praktyczne działanie wiary.
Beda Czcigodny, In Lucae Evangelium Expositio, XVII, 31-48.
Tłum.: Przemysław M. Szewczyk