Teksty Ojców

Augustyn z Hippony: O wskrzeszeniu Łazarza

Kolejna niedziela Wielkiego Postu stawia przed nami największy znak Jezusa opowiedziany przez Ewangelistę Jana. Zapraszamy do lektury homilii wygłoszonej na ten temat przez Augustyna z Hippony. Oto część pierwsza.

1. Pośród wszystkich cudów, które uczynił nasz Pan, Jezus Chrystus, przede wszystkim głosi się wskrzeszenie Łazarza. Jeśli jednak uważnie przyjrzymy się temu, co uczynił, powinniśmy bardziej ucieszyć się niż zdumiewać. Ten wskrzesił człowieka, który człowieka uczynił, bowiem On jest Jedynym Synem Ojca, przez którego – jak wiecie – wszystko się stało. Jeśli więc przez Niego wszystko się stało, to co jest dziwnego w tym, że jeden człowiek wstał z martwych przez Niego, skoro tak wielu codziennie rodzi się przez Niego? Czymś większym jest stwarzać ludzi niż ich wskrzeszać. Zechciał jednak zarówno stworzyć, jak i wskrzesić; stworzyć wszystkich, wskrzesić niektórych. Przecież podczas gdy Pan Jezus uczynił wiele rzeczy, nie wszystkie zostały spisane, jak to sam święty Jan Ewangelista zaświadcza: Pan Chrystus powiedział i uczynił wiele rzeczy, które nie zostały spisane (J 20,30), natomiast wybrane zostały te, które spisano i które uznano za wystarczające dla zbawienia ludzi wierzących. Usłyszałeś bowiem, że Pan Jezus wskrzesił zmarłego: wystarczy ci, żebyś wiedział, że jeśli zechce, wskrzesi wszystkich zmarłych. Ale to jednak zarezerwował sobie na koniec świata. Przecież przyjdzie godzina – jak sam mówi – kiedy wszyscy, którzy są w grobach, usłyszą  głos Tego, o którym słyszałeś, że dokonując wielkiego cudu wskrzesił człowieka od czterech dni umarłego – i powstaną (por. J 5,28). Wskrzesił cuchnącego, ale jednak cuchnący trup posiadał jeszcze kształtne członki, w ostatnim dniu tamten na jedno wezwanie skierowane do prochu zostanie na nowo ustanowiony ciałem. Należało jednak w jakiś sposób sprawić, byśmy dzięki dziełom czy przejawom Jego mocy uwierzyli w Niego i przygotowali się do takiego zmartwychwstania, które będzie prowadziło ku życiu, a nie na sąd. Tak przecież mówi: „Przyjdzie godzina, kiedy wszyscy, którzy są w grobach, usłyszą Jego głos: i ci, którzy dobrze czynili, przejdą do zmartwychwstania życia, a ci, którzy źle działali, do zmartwychwstania sądu” (J 5,28).

2. W Ewangelii Jana czytamy bowiem o trzech wskrzeszonych przez Pana i z pewnością nie jest to na darmo. Dzieła bowiem Pana nie są tylko czynami, ale także znakami. Jeśli więc są znakami, oprócz tego, że są zdumiewające, z pewnością wskazują na coś innego: tym usilniej należy się starać odkryć znaczenie tych dzieł, niż czytać o nich lub słuchać. Słuchaliśmy pełni podziwu, gdy przedstawiono nam przed oczami scenę tak wielkiego cudu podczas odczytywania Ewangelii, jak Łazarz ożył. Jeśli patrzymy uważnie na jeszcze bardziej zdumiewające dzieła Chrystusa, to rozumiemy, że każdy, kto wierzy, powstaje. Jeśli wszyscy patrzymy uważnie i rozumiemy śmierć jeszcze bardziej obrzydliwą, to rozumiemy, że każdy, kto grzeszy, umiera. Lecz podczas gdy każdy człowiek boi się śmierci ciała, nieliczni boją się śmierci duszy. Co do śmierci ciała, która bez wątpienia któregoś dnia nadejdzie, wszyscy się starają, aby nie przyszła: stąd bierze się podejmowanie trudu. Człowiek śmiertelny trudzi się, żeby nie umrzeć, ale nie trudzi się, żeby nie zgrzeszyć, człowiek mający żyć wiecznie. A przecież kiedy trudzi się, żeby nie umrzeć, trudzi się bez sensu, bowiem to tylko robi, żeby śmierć jak najdalej odsunąć, a nie żeby jej uniknąć. Jeśli zaś ktoś nie chce grzeszyć, nie natrudzi się i będzie żył na wieki. O, gdybyśmy umieli wskrzeszać ludzi i wraz z nimi wskrzeszać samych siebie, byśmy takimi byli miłośnikami życia wiecznego, jakimi ludzie są miłośnikami przemijającego życia! Czego to nie uczyni człowiek postawiony wobec niebezpieczeństwa śmierci? Gdy miecz zagrażał szyi, ludzie oddawali wszystko, z czego żyli, byle by siebie ocalić. Kto by nie oddał, byle by nie zostać uderzonym? A po oddaniu pewnie i tak otrzymał cios. Kto by nie chciał stracić tego, z czego żył, aby przeżyć, wybierając raczej życie żebracze niż szybką śmierć? Komu powiedziano: żegluj, bo zginiesz, a zwlekał? Komu powiedziano: pracuj, bo zginiesz, a lenił się? Bóg zaś nakazuje sprawy łatwe, abyśmy żyli na wieki, a my zaniedbujemy posłuszeństwo. Nie powiedział ci Bóg: strać wszystko, co masz, abyś żył krótki czas pełen niepokoju i w trudzie, ale: daj ubogiemu z tego, co posiadasz, abyś żył zawsze bezpieczny i bez trudu. Oskarżycielami naszymi są miłośnicy doczesnego życia, którego nie posiadają ani wtedy, gdy chcą, ani tak długo, jak chcą. I my samych siebie oskarżamy, tak leniwi, tak opieszali w zdobywaniu życia wiecznego, które będziemy mieć, jeśli zechcemy, a gdy będziemy je mieć, nie utracimy go. Natomiast tę śmierć, której się boimy, otrzymamy, nawet jeśli nie będziemy chcieli.

3. Jeśli więc Pan swoją wielka łaską i przez swoje wielkie miłosierdzie ożywia dusze, to nie umrzemy na wieki. Dobrze rozumiemy, że tych trzech umarłych, których wskrzesił w ciałach, coś oznaczają i dają wyobrażenie o zmartwychwstankach dusz, które dokonują się przez wiarę. Wskrzesił córkę przełożonego synagogi, która leżała w domu (por. Mk 5, 41-42, Łk 8, 54-55). Wskrzesił młodego syna wdowy wyniesionego poza miasto (por. Łk 7 14-15). Wskrzesił Łazarza pochowanego od czterech dni. Niech każdy przyjrzy się swojej duszy: jeśli grzeszy, umarła, bowiem grzech jest śmiercią duszy. Lecz czasem grzeszy się myślą. Spodobało ci się coś, co jest grzeszne, przystałeś na to, zgrzeszyłeś. Ta zgoda cię zabiła, lecz śmierć jest cały czas wewnątrz, bo pomyślane zło jeszcze nie przeszło w czyn. Wskazując na wskrzeszenie takiej duszy Pan wskrzesił tą dziewczynkę, która jeszcze nie została wyniesiona na zewnątrz, ale martwa leżała w domu, jakby grzech pozostawał w ukryciu. Jeśli zaś nie tylko przystałeś na złe upodobanie, ale także uczyniłeś samo zło, to tak jakbyś został wyniesiony martwy poza drzwi: już jesteś na zewnątrz i wyniesiono ciebie umarłego. Jednak i takiego Pan wskrzesił i oddał jego matce, wdowie. Jeśli zgrzeszyłeś, podejmij pokutę, a Pan cię wskrzesza i oddaje Kościołowi, twojej matce. Trzecim umarłym jest Łazarz. Istnieje straszy rodzaj śmierci, który nazywany jest złym nawykiem. Czym innym jest bowiem grzeszyć, a czym innym uczynić grzeszenie nawykiem. Kto grzeszy i nieustannie się poprawia, szybko powróci do życia, ponieważ jeszcze nie jest uwikłany w nawyk, nie jest pogrzebany. Kto zaś przyzwyczaił się do grzechu, jest pogrzebany i słusznie o nim się mówi: cuchnie, bowiem zaczyna mieć złą sławę, jakby obrzydliwy zapach. Takimi są wszyscy przyzwyczajeni do występków, zgubieni przez postępowanie. Mówisz mu: nie czyń tego. Kiedy cię usłyszy ten, którego tak gniecie ziemia, który zepsuty jest rozkładem i przygnieciony ogromem przyzwyczajenia? Jednak siła Chrystusa nie była za mała dla wskrzeszenia takiego człowieka. Poznaliśmy, widzieliśmy i codziennie widzimy, ludzi, którzy po odmienieniu najgorszych nawyków żyją lepiej niż ci, którzy ich ganili. Nienawidziłeś człowieka: oto sama siostra Łazarza (jeśli to jest ta sama osoba, która namaściła olejkiem stopy Pana i wytarła swoimi włosami stopy, które obmyła łzami) bardziej została wskrzeszona niż jej brat: została wyzwolona z wielkiego ciężaru przyzwyczajenia do zła. Była bowiem znaną grzesznicą i o niej zostało powiedziane: „Odpuszczone jej są liczne grzechy, bo bardzo umiłowała” (Łc 7, 37-47). Widzimy wielu, znamy wielu: niech nikt nie rozpacza, niech nikt o sobie samym z góry niczego nie przesądza. Zarówno rozpacz jest złem, jak i przesądzanie o sobie z góry. Tak więc nie rozpaczaj, abyś zaczerpnął z tego, na co powinieneś mieć nadzieję.

4. A zatem Pan wskrzesił także Łazarza. Słyszałeś jakim był, to znaczy, co oznacza wskrzeszenie Łazarza. Przeczytajmy zatem tekst ponownie, a ponieważ wiele spraw zostało w tym czytaniu ukazanych, nie szukajmy wyjaśnienia każdego szczegółu, abyśmy powiedzieli o tym, co konieczne.

„Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z domu Marii i Marty, jego sióstr”. W poprzedniej lekcji przypomnieliście sobie, że Pan wyszedł z rąk tych, którzy chcieli Go ukamienować, i odszedł za Jordan, gdzie Jan udzielał chrztu (J 10, 39-40). Gdy więc Pan tam przebywał, zachorował Łazarz w Betanii, ponieważ jego dom był blisko Jerozolimy.

„Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i wytarła Jego stopy swoimi włosami. Jej brat, Łazarz chorował. Siostry jego posłały więc do Niego mówiąc…”. Już zrozumieliśmy, dokąd wysłały poselstwo – tam gdzie był Pan: ponieważ nie było Go blisko, był za Jordanem. Posłały do Pana z wieścią, że ich brat chorował: aby zdecydował się przyjść i uwolnić go od choroby. On natomiast odstąpił od uzdrowienia, aby móc wskrzesić. Co zatem za wiadomość przekazały jego siostry? „Panie, oto choruje ten, którego kochasz”. Nie powiedziały: „Przyjdź!” – kochający bowiem powinien tak powiedzieć, jak one. Nie ośmieliły się powiedzieć: „Przyjdź i uzdrów”. Nie ośmieliły się powiedzieć: „Rozkaż tam, tutaj się dokona”. Dlaczego więc one nie zostały pochwalone, jeśli kiedyś pochwalona została wiara tego setnika, który powiedział: „Nie jestem godny, abyś przyszedł pod mój dach, ale powiedz tylko słowo, a mój sługo będzie uzdrowiony” (Mt 8, 10. 8). Wystarczy, żebyś wiedział. Nie jest bowiem możliwe, żebyś kochał i nie pomógł. Ktoś jednak powie: Jak to możliwe, żeby w osobie Łazarza przedstawiony został grzesznik i żeby tak był przez Pana kochany? Niech usłyszy, jak On mówi: „Nie przyszedłem wezwać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,13). Gdyby bowiem Bóg nie kochał grzeszników, nie zstąpiłby z nieba na ziemię”.

6. „Jezus zaś słysząc to, powiedział im: ta choroba nie zmierza do śmierci, ale do chwały Boga, aby uwielbiony został Syn Boży”. Takie uwielbienie Go nie Jemu przyniosło korzyść, ale dla nas było pomocne. Słowa zaś „nie zmierza do śmierci” wypowiada, ponieważ sama śmierć nie zmierzała do śmierci, lecz raczej do cudu, przez którego dokonanie ludzie wierzą w Chrystusa i unikają prawdziwej śmierci. Zobaczcie też, w jaki sposób Pan dyskretnie nazywa siebie Bogiem, ze względu na niektórych, którzy przeczyli temu, że jest Syn jest Bogiem. Bowiem są heretycy, którzy przeczą temu, że Syn Boga jest Bogiem. Niech teraz usłyszą: „Ta choroba – mówi – nie zmierza do śmierci, ale do chwały Boga”. Co to za chwała? Którego Boga? Posłuchaj tego, co jest dalej: „Aby uwielbiony został Syn Boga. Choroba ta więc – mówi – nie zmierza do śmierci, ale do chwały Boga, aby uwielbiony został dzięki niej Syn Boga”. Dzięki czemu? Dzięki tej chorobie.

7. „Jezus zaś miłował Martę, jej siostrę Marię i Łazarza”. On chory, one smutne, wszyscy umiłowani: a miłował ich ten, który uzdrawia chorych, a nawet wskrzesza umarłych, oraz pociesza smutnych. „Chociaż usłyszał, że chorował, pozostał jednak w tamtym miejscu dwa dni”. A zatem przekazali Mu wiadomość, On jednak został w miejscu: upłynął taki czas, by wypełniły się cztery dni. Nie stało się to na marne, lecz prawdopodobnie, a nawet na pewno dlatego, że sama liczba dni skrywa jakiś znak. „Następnie mówi znowu do swoich uczniów: udajmy się znowu do Judei”, tam, gdzie niedawno był kamienowany, i skąd – jak widzieliśmy – usunął się właśnie z tego powodu, by Go nie ukamienowano. Usunął się bowiem jako człowiek, ale w tym powrocie, jakby zapominając o słabości, ukazuje moc. „Udajmy się – mówi – do Judei”.

8. Po tym, gdy to zostało powiedziane, zobaczcie, jak uczniowie się przerazili. „Powiedzieli Mu uczniowie: Rabbi, właśnie chcieli Cię Żydzi ukamienować, i znowu tam idziesz? Jezus odpowiedział: Czy dzień nie ma dwunastu godzin?” O co chodzi w tej odpowiedzi? Oni powiedzieli: „Ledwo co Żydzi chcieli Cię ukamienować i znowu tam idziesz”, aby Cię ukamienowali? A Pan: „Czy dzień nie ma dwunastu godzin? Jeśli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeśli zaś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ nie ma w nim światła”. O jakimś dniu mówi, ale w naszym umyśle jakby cały czas była noc. Wezwijmy dzień, by przegnał noc i oświecił światłem serce. Co Pan chciał powiedzieć? Jak mi się wydaje, o ile dociera do mnie wzniosłość i głębokość tego zdania, chciał odeprzeć ich wątpliwość i brak wiary. Ci przecież chcieli doradzać Panu, aby nie umarł, którzy bali się śmierci, aby sami nie umarli.  Tak samo w innym miejscu święty Piotr miłując Pana, ale jeszcze nie rozumiejąc w pełni, po co przyszedł, przestraszył się, żeby On nie umarł, i przestał podobać się życiu, czyli samemu Panu. Bowiem kiedy wskazywał uczniom, że w Jerozolimie będzie cierpiał od Żydów, Piotr przemówił między pozostałymi i powiedział: „Niech to będzie daleko od Ciebie, Panie, niech wszystko ułoży się dobrze, nie stanie się tak”. Na co Pan: „Usuń się za mnie, szatanie, bowiem nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie”. A chwilę przedtem wyznając Syna Bożego zasłużył na pochwałę, bowiem usłyszał: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony, bowiem nie ciało i krew ci to objawiły, ale Ojciec mój, który jest w niebie” (Mt 16, 16-23). Temu, do którego powiedział: „Jesteś błogosławiony”, mówi: „Usuń się za mnie, szatanie”, ponieważ błogosławiony nie był ze swojego powodu. A z jakiego powodu? „Ponieważ nie ciało i krew ci to objawiły, ale Ojciec mój, który jest w niebie”. Oto z jakiego powodu jesteś błogosławiony: nie ze swojego, ale z mojego. Nie dlatego, że Ja jestem Ojcem, ale dlatego, że „wszystko, co posiada Ojciec, jest moje” (J 16,15). Jeśli jest błogosławiony z powodu samego Pana, to z czyjego powodu jest szatanem? Tam powiedział, podając powód błogosławieństwa mówiąc: „Nie ciało i krew ci to objawiły, ale Ojciec mój, który jest w niebie” – to jest powód twojego błogosławieństwa. Ponieważ zaś powiedział: „Usuń się za mnie, szatanie”, posłuchaj przyczynę tego: „Nie myślisz bowiem o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie”. Niech więc nikt schlebia sam sobie: z własnego powodu jest szatanem, z powodu Boga jest błogosławiony. Cóż zaś znaczy „z własnego powodu”, jeśli nie z powodu swojego grzechu? Zabierz grzech – co ci pozostaje? Sprawiedliwość – mówi – jest z mojego powodu. Cóż jednak masz, czego byś nie otrzymał (1 Kor 4, 7)?  Ponieważ więc ludzie chcieli dawać rady Bogu, uczniowie nauczycielowi, słudzy Panu, chorzy lekarzowi, zganił ich i powiedział: „Czy dzień nie ma dwunastu godzin? Jeśli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się”. Idźcie za mną, jeśli nie chcecie się potknąć: nie dawajcie Mi porad wy, którzy powinniście ode Mnie przyjmować rady. Do czego jednak odnosi się zdanie: „Czy dzień nie ma dwunastu godzin?”. Ponieważ ukazał, że jest dniem, wybrał dwunastu uczniów. Jeśli więc ja – mówi – jestem dniem, a wy godzinami, to czy godziny udzielają rady dniowi? Godziny idą za dniem, a nie dzień za godzinami. Jeśli więc oni są godzinami, to czym w takiej sytuacji jest Judasz? Czy i on jest między dwunastoma godzinami? Jeśli był godziną, to świecił, a jeśli świecił, to w jaki sposób wydał dzień na śmierć? Lecz Pan w tej wypowiedzi przewidział nie samego Judasza, lecz jego następcę. Gdy bowiem Judasz odpadł, zastąpił go Maciej i pozostała liczba dwunastu. Nie bez powodu przecież Pan wybrał dwunastu uczniów, ale dlatego, że On sam jest duchowym dniem. Godziny więc idą za dniem, godziny przepowiadają dzień, godziny oświecane są przez dzień a przez przepowiadanie godzin świat wierzy w dzień. W skrócie więc to powiedział: idźcie za Mną, jeśli nie chcecie się potknąć.

9. “Potem powiedział im: Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go wybudzić ze snu”. Prawdę powiedział. Dla sióstr umarł, dla Pana zasnął. Dla ludzi, którzy nie potrafili go wskrzesić, umarł, ale Pan z większą łatwością wskrzesił go z grobu, niż ty budzisz śpiącego z łóżka. A zatem według własnej mocy powiedział o nim: „śpiący”, ponieważ także inni umarli nazwani są w Pismach często śpiącymi, jak na przykład Apostoł mówi: „Co do śpiących zaś, nie chcę, żebyście byli nieświadomi, bracia, abyście się nie smucili jak inni, którzy nie mają nadziei (1 Tes 4,13). Dlatego także on nazwał ich śpiącymi, ponieważ zapowiadał, że zmartwychwstaną. Zasypia bowiem każdy umarły, i dobry, i zły. Lecz przecież ważne jest dla tych, którzy codziennie zasypiają i wstają, co każdy widzi w snach: jedni bowiem doświadczają snów radosnych, a inni tak niepokojących, że gdy czuwają boją się zasnąć, aby znowu się one nie pojawiły. Tak samo każdy z ludzi zasypia ze swoją własną sprawą i ze swoją sprawą wstaje. I ważne jest jakiego rodzaju straży powierzony jest człowiek, który później ma być zaprowadzony do sędziego. Przecież ludzie, których powierza się straży, otrzymują ją według własnych zasług: odnośnie do niektórych wydaje się rozkaz, by strzegli ich liktorzy pełniąc tę służbę w sposób ludzki, łagodny i cywilizowany; innych powierza się podoficerom; jeszcze innych wrzuca się do więzienia. I także w samym więzieniu zamyka się nie wszystkich razem, ale za najcięższe przestępstwa umieszcza się ludzi w najgłębszej części więzienia. Jak więc w urzędach funkcjonują różnego rodzaju straże, tak samo istnieją różnego rodzaju straże umarłych i różne przyczyny zmartwychwstania. Przyjęty został ubogi, przyjęty został także bogacz: lecz tamten na łono Abrahama, a ten na miejsce, gdzie paliło go pragnienie i nie znalazł kropli wody (por. Łk 16, 22-24).

10. Wszystkie bowiem dusze – pozwolę sobie przy tej okazji pouczyć Waszą Miłość – wszystkie dusze, gdy opuszczają świat, doświadczają innego przyjęcia. Dobre mają radość, złe męki. Lecz gdy dokona się zmartwychwstanie, zarówno radość dobrych będzie większa, jak i męki złych cięższe, bowiem wraz z ciałem będą doznawać cierpienia. W pokoju zostali przyjęci święci Patriarchowie, prorocy, Apostołowie, męczennicy, dobrzy wierni. Wszyscy jednak jeszcze mają otrzymać to, co obiecał Bóg: bowiem obiecane zostało także zmartwychwstanie ciała, zniszczenie śmierci, wieczne życie razem z aniołami. To wszyscy razem mamy otrzymać, bowiem spoczynek, który natychmiast po śmierci jest udzielany, otrzymuje każdy, jeśli jest go godny, wtedy, gdy umiera. Pierwsi otrzymali go Patriarchowie – zobaczcie dlaczego spoczywają w pokoju – później prorocy, następnie Apostołowie, zupełnie niedawno święci męczennicy, codziennie dobrzy wierni. I niektórzy w tym spoczynku są już długo, inni nie aż tak długo, jeszcze inni od kilku lat, a niektórzy w od ostatniego czasu. Gdy zaś z tego snu zostaną wybudzeni, wszyscy razem otrzymają to, co zostało obiecane.

Augustyn z Hippony, Homilie na Ewangelię Jana, 49, 1-10
tłum. P.M.Szewczyk

Augustyn z Hippony, Homilie na Ewangelię Jana, 49, 1-3

Tłum.: P.M.Szewczyk

2 komentarze do “Augustyn z Hippony: O wskrzeszeniu Łazarza

  • Dzisiejsze Słowo i komentarz napawa mnie nadzieją i radością. Pan jeszcze daje mi czas na nawrócenie: nie rozpacz, nie przesądzanie o sobie, ale nadzieja płynąca z miłosierdzia Bożego to przesłanie dla mnie, mojego życia.

    Odpowiedz
  • Człowiek śmiertelny trudzi się, żeby nie umrzeć, ale nie trudzi się, żeby nie zgrzeszyć…

    Tak to jest jakiś paradoks naszego życia. Coraz bardziej jednak przekonuję się, że jedyną nadzieją człowieka jest Boże Miłosierdzie.

    Odpowiedz

Skomentuj Monia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *