Heretyckie środy: Karpokrates, Epifianiusz, Prodikos i Walentyn
„Ale czy trzeba opowiadać całą głupotę ich wymysłów?” – pyta Teodoret kończąc opowieść o Walentynie i jego systemie gnostyckich wierzeń. Może całej głupoty opowiadać nie trzeba, ale przynajmniej z grubsza wymysły heretyków trzeba znać, żeby lepiej rozsmakować się w ortodoksji
[box]Teodoret z Cyru, Haereticarum fabularum compendium I, 5-7[/box]
5. Karpokratejczycy i Epifanejczycy
Karpokrates, z pochodzenia Aleksandryjczyk, także mówił, że stworzenie dokonało się przez aniołów, a Pan Jezus narodził się z Józefa i Maryi w sposób prawie taki sam jak inni ludzie, wyróżniał się natomiast cnotą i miał czystą duszę, która pamiętała czas spędzony razem z bytem niezrodzonym. Mówi też, że ludzie podobni do Jezusa po przezwyciężeniu aniołów, którzy stworzyli świat, otrzymują w podobny sposób moc, aby wykonywać podobne dzieła. Jeśli zaś ktoś miałby duszę jeszcze czystszą, to dojedzie do godności większej niż Syn. W tego rodzaju szaleństwo ułudy wciągnął innych ludzi, którzy posługiwali się zaklęciami, dokonywali przywołań demonów, nie tolerowali ukrywania rozwiązłości, lecz wyuzdanie uczynili sobie prawem. Przecież nie naprawdę, tylko pozornie – mówią – wydaje się, że jedne czyny są złe a inne dobre. Dochodząc do tego miejsca, jestem zmuszony zająć się ich rozwiązłym prawodawstwem. Ci ludzie bowiem, przyjmując pitagorejskie przejścia do następnego ciała[1], nie przyjęli towarzyszącej mu logiki. Pitagoras bowiem mówił, że dusze, które zgrzeszyły, są posyłane w ciała i w ten sposób zarówno otrzymują karę jak i dostępują szybkiego oczyszczenia. Oni natomiast mówią, że powód przejścia do następnego ciała jest diametralnie różny od podanego przez Pitagorasa. Mówią przecież, że dusze wpadają w ciała, żeby dopuścić się wszystkich form rozwiązłości: te więc, które podczas jednego zstąpienia wykonały to zadanie, nie potrzebują następnego zesłania, natomiast te, które nagrzeszyły tylko trochę, są zsyłane drugi raz, trzeci, wiele razy, aż dopuszczą się wszystkich form zła. Aby zaś nikt mnie nie podejrzewał, że wymyśliłem te rzeczy przeciw nim, przytoczę świadectwo Ireneusza, męża apostolskiego, który oświecił Zachód. Mówi on w pierwszej księdze tekstów napisanych na temat herezji:
Nawet jeśli popełniane są przez nich czyny bezbożne, potworne i zakazane, ja bym w to nie uwierzył. W ich jednak pismach w ten sposób jest napisane i to oni w ten sposób rzecz przedstawiają, mówiąc, że Jezus w sekrecie przemawiał do uczniów i do apostołów na osobności, a oni uznali za słuszne przekazać te rzeczy ludziom godnym i posłusznym: przez wiarę i miłość dostępuje się zbawienia, pomiędzy pozostałymi sprawami nie ma natomiast różnicy, a tylko według opinii ludzi jedne uznawane są za dobre inne za złe, podczas gdy żaden byt nie jest co do natury zły[2].
W ten sposób wypowiedział się na ich temat wspaniały Ireneusz. Nie zajmujemy się zaś następnymi sprawami, bowiem są obłędne aż do przesady. Natomiast Epifaniusz, syn Karpokratesa, ponieważ prowadzany był do szkoły platońskiej, rozszerzył jego wymysły. Wzmocnili zaś te przewrotne herezje za panowania Hadriana[3].
6. Prodikos
Prodikos przejął po nim schedę i dołączył do herezji zwanej herezją Adamitów. On to w sposób jawny dodał do dogmatów karpokratejczyków rozwiązłość, gdyż ustanowił prawem, że kobiety są wspólne. Z tego powodu nie tylko podczas wspólnych posiłków wynosili światło lampy, aby tym łatwiej każdy zdołał odbyć stosunek seksualny, lecz nawet traktowali popełnianie tego rodzaju rozwiązłości jako coś mistycznego. Przytoczę jako świadectwo takiego postępowania ze Stromatów Klemensa, który był mężem świętym i przewyższył wszystkich swoim doświadczeniem. W ten sposób mówi w trzecim Stromacie:
Są to ludzie, którzy rozciągnięcie Afrodyjskiego współżycia na wszystkich nazywają mistycznym, znieważając samo to słowo[4].
Następnie dorzucając jeszcze coś przeciw rozwiązłości panującej na ich spotkaniach, dodaje także takie słowa:
Ci ludzie po trzykroć nieszczęśliwi cielesne i rozwiązłe współżycie seksualne traktują jako wtajemniczenie w misteria i uważają, że prowadzi ich ono do królestwa Chrystusa. Takie współżycie seksualne prowadzi ich do burdelu, i w ten sposób świnie i capy są ich towarzyszami, a prostytutki, które uprawiają nierząd pod dachem i przyjmują z własnej woli każdego, kto tylko chce, znajdują się w mniej beznadziejnej sytuacji niż oni[5].
Dorzucając jeszcze inne bardzo podobne słowa dodał:
Tego rodzaju poglądy wyznają stronnicy Prodikosa, którzy fałszywie samych siebie nazywają publicznie gnostykami[6].
7. Walentyn
Walentyn, rozpoczynając od wszystkich tych herezji, wyprodukował niezliczoną ilość własnych wymysłów. Ułożył zaś herezję za Antoniusza I[7]. Założył przede wszystkim istnienie doskonałego eonu[8], który nazwał praojcem i otchłanią. Współistniał z nim jakiś rozsądek, nazywany łaską i milczeniem. Walentyn mówił, że taka sytuacja przez niezliczone wieki pozostawała niezmącona, jednak w późniejszym czasie z obydwu narodził się umysł i prawda. Umysł nazywają pierworodnym. Natomiast obie te pary uważają za Pitagorejską tetradę i nazywają korzeniem wszystkiego. Z umysłu zaś i prawdy – mówi – wyłoniło się słowo i życie, a ze słowa i życia – człowiek i kościół. Te cztery pary są arcypłodną Ósemką, korzeniem i podstawą wszystkiego. Mówi, że pierwszy jest eon, a potem są słowo i życie. Po pojawieniu się człowieka i kościoła, eon wydał z siebie inne dziesięć bytów: głębokość i złączenie, wiekuistość i jedność, samorodność i przyjemność, nieporuszoność i zasadę, jednorodzoność i szczęście. Z człowieka i kościoła natomiast wyłoniło się dwanaście innych eonów: pocieszyciel i wiara, ojcostwo i nadzieja, macieżyństwo i miłość, wiecznomyśl[9] i postanowienie, kościelność i szczęśliwość, wola i mądrość. Mówią, że te 30 eonów jest dla wszystkich innych bytów nieznane, natomiast tylko dla siebie są poznawalne. Następnie wyprodukował jeszcze większe wymysły, a mianowicie stwierdził, że liczby osiem, dwanaście i trzydzieści są czcigodne i mówił, że są dla wszystkich bytów pochodzących z nich nieosiągalną głębią. Poznanie sposobu, w jaki one rodzą, i objawienie go innym zostało objęte przez milczenie, a ono uniemożliwiło dostęp do tych spraw. Natomiast ostatni z eonów, którego nazywają mądrością, przyjął własne pragnienie i nie mogąc osiągnąć tego, czego pragnął, porodził – mówi – bezkształtną istotę. Cierpiąc z powodu takiego porodu, mądrość przyszła do praojca i powiedziała mu o tym doświadczeniu. Razem z nią błagały także pozostałe eony i uzyskała przebaczenie. Mówią zaś, że ten bezkształtny embrion jest materią zrodzoną z niewiedzy, smutku, strachu i kary. Troszcząc się zaś o to, aby czasem jakiś inny eon nie wpadł w podobne cierpienie, głębia wydała z siebie kres niemający żeńskiej pary, każdy zaś z pozostałych eonów złączył się z karmicielką. Ten kres nazywają również krzyżem i innymi wymyślonymi imionami. Walentyn mówi, że przez niego mądrość doznała oczyszczenia i uwolniona została od cierpienia. Natomiast tamten koncept, który nazwali również cierpieniem, bezkształtnym embrionem i materią, kres wyrzucił poza nią. Potem – mówi – jednorodzony mocą postanowienia Ojca wydał z siebie w celu umocnienia i ugruntowania eonów, Chrystusa i Ducha Świętego. Twierdzą, że Chrystus nauczał eony, że Ojciec jest nie do poznania, zaś Duch Święty udzielił każdemu z eonów lepszej równości. Ponieważ tak stało się z eonami, wychwalały praojca, i składając razem to, co każdy posiadał najlepszego, wydały z siebie z tego powodu Jezusa, którego nazywają także Zbawcą i Chrystusem Słowem. Wraz z Nim wydali z siebie także innych aniołów, żeby były Jego strażą przyboczną. Wszystko to nazywają pełnią bytu. Poza pełnią zaś mówi się o następujących rzeczach. Koncept tamtej mądrości, który określony został przez nich jako bezkształtny embrion, nazywają Achamothem[10]. Jest on poza pełnią i przebywa w jakimś cieniu i pustce. Mówią, że ten, którego nazywają Chrystusem, poruszony współczuciem został zabity przez kres, który też określa się krzyżem, i nadał temu konceptowi kształt odnośnie do istoty. Pozwolił ogołocić się z wiedzy i potem w samym sobie ograniczył moc. Mądrość z kolei przyjmując postać światła, które ją w sobie zawierało, pobiegła na poszukiwanie tego, do którego dostępu bronił jej kres, a którego nazywa się Iao[11]. Od tego momentu, jak mówią, pojawiło się to imię. Następnie bolejąc nad tym, że przeszkodzono jej w tym rozwoju, przyjęła w siebie smutek, strach i udrękę, skutkiem czego dołączyło się do niej również pragnienie zmiany. Mówią, że z takich właśnie doznań taki właśnie powstał świat: ze zmiany powstał stwórca i dusze wszystkich bytów, a z innych doznań pozostałe byty; z jej łez istota płynna, ze śmiechu światło, a z innych elementów inne byty. Uważam, że nie jest bezkarne mówienie tego wszystkiego, co ci ludzie wymyślili. Mówią bowiem, że błagała ona Chrystusa, który już raz się nad nią ulitował, żeby dał jej udział w świetle, a ten przyjął błaganie, ale nie przyszedł sam, tylko posłał Jezusa, aby w Nim stworzone zostały byty widzialne i niewidzialne, i trony, i panowania, i boskości – jak oni mawiają.
Odszedł więc wraz z aniołami, które się pojawiły, i oddzielił ją od doznań, które później się pojawiły, a po oddzieleniu powiódł je z sobą. Ona zaś, oddzielona od doznań, przyjęła w sobie pragnienie aniołów i porodziła duchowy embrion podobny do aniołów, a my spowodowaliśmy jego wycofanie się ku górze. Ze zmiany zaś, jak mówią, powstała istota psychiczna, a z niej ukształtowani zostali bóg, ojciec i królestwo tych dusz, które posiadają taką naturę jak On, a które oni nazywają prawicą, oraz królestwo dusz materii, które oni nazywają lewicą. Mówią, że przywłaszczył sobie wszystkie byty widzialne. Nazywają go zaś matkoojcem, ojcem i stwórcą…
Ale czy trzeba opowiadać całą głupotę ich wymysłów? Całe to dzieło podobne jest do tego, co już zostało powiedziane. Walentyn mówi, że Zbawca przyjął widzialną postać, wdziewając na siebie to, co duchowe, od Achamoth, to, co psychiczne, od stwórcy, a od ekonomii wziął na siebie ciało mające psychiczną istotę, uczynione przez niewypowiedzianą mądrość, aby stało się dotykalne, widzialne i podlegające cierpieniom. Mówią zaś, że nie wziął na siebie nic materialnego, bo przecież nic z tego, co powstało z materii, nie może otrzymać zbawienia.
Twierdzą zaś, że oni są zbawiani tylko przez poznanie, a my przez wiarę i dobre postępowanie; że oni nie potrzebują wypełniać uczynków, skoro wiedza wystarcza do zbawienia. Z tego powodu ludzie, którzy u nich byli najdoskonalsi, czynili bez obawy wszystko to, co zakazane jest boskimi prawami. Obchodzili pogańskie uroczystości, uczestniczyli w bałwochwalstwie, oddawali się z zamiłowaniem przyjemnościom i bez zastanowienia ośmielali się czynić wszelkie zło.
[1] Użyty tu został grecki termin metensomatosis wskazujący oczywiście na „wędrówkę dusz”, ale ujmujący ją nie w aspekcie duszy, która wędruje, ale w aspekcie ciał, które jedno po drugim stają się kolejnym miejscem przebywania duszy.
[2] Ireneusz, Adversus haereses, I,20.
[3] Hadrian (Publius Aelius Hadrianus) panował w latach 117-138.
[4] Klemens, Stromata III,4.
[5] tamże.
[6] tamże.
[7] Antoniusz I (Titus Aurelius Fulvius Boionius Antoninus), adoptowany syn Hadriana panował w latach 138-161.
[8] Imię tego byty w języku greckim to aion słowo, które ma wiele znaczeń: „czas trwania życia”, „życie”, „pokolenie”, „los”, „dola”, „wieczność”, „epoka”, „wiek”. „Eon” to zatem imię czegoś, co trwa, co ma jakiś zakres i treść (los, dolę), ale trudno powiedzieć, żeby było jakimś bytem jednostkowym czy osobowym. Wszystkie eony noszą zatem imiona abstrakcyjne odwołujące się do szerokich idei, których precyzyjne przełożenie na język polski jest po prostu niemożliwe, z kolei zachowanie ich brzmień greckich trudno byłoby nazwać tłumaczeniem. Ponieważ w zaproponowanym przekładzie każdy grecki termin będący imieniem własnym eonu oddano przy pomocy polskiego słowa warto, żeby Czytelnik miał na uwadze nieuniknioną nieprecyzyjność tłumaczenia. Dogłębne zrozumienie poglądów Walentyniana, podobnie zresztą jak innych gnostyków, domaga się sięgnięcia po teksty oryginalne.
[9] Imię aeinus jest zapewne neologizmem ukutym przez Walentyniana, który powstał z połączenia „wieczności” i „umysłu, myśli”.
[10] Termin ten pochodzi z języka hebrajskiego, od słowa chokhma oznaczającego mądrość, dlatego czasem mówi się o niższej mądrości. Imię Achamoth pojawia się również w gnostyckiej Pierwszej Apokalipsie Jakuba. Zob. K. Rudolph, Gnoza, Kraków 2011. s. 319.
[11] Greckie IAW uważane jest za formę hebrajskiego tetragramu IHWH. Jota, alfa i omega oznaczają istotę, początek i koniec.