Didache, czyli odświeżające działanie dawnych pism
W XXI wieku, gdy najmniejsza książeczka każdej szanującej się biblioteki ma dokładny opis w katalogu, rzecz może wydawać się niewiarygodna, ale w 1873 roku metropolita Konstantynopola Filoteos we bibliotece Hospicjum św. Krzyża odkrył rękopis zawierający dziełko o podwójnym tytule: „Nauka dwunastu Apostołów; Nauka Pana, którą dwunastu Apostołów przekazało narodom”. Dzieło doskonale znane było chrześcijanom pierwszych wieków, w niektórych gminach nawet zaliczane było do kanonu ksiąg świętych, ale potem zaginęło na kilkanaście wieków i ujrzało światło dzienne dzięki odkryciu dokonanemu przez Filoteosa.
Przełom XIX i XX wieku był czasem intensywnych krytycznych badań nad historią chrześcijaństwa, nic więc dziwnego, że kilka stron tak starożytnego tekstu wzbudziło olbrzymi entuzjazm tych, którzy starali się dotrzeć do źródeł Kościoła, do jego pierwotnej doktryny i praktyki. „Didache” – tak bowiem w skrócie określa się utwór – zrobiło zawrotną karierę: wielokrotnie wydawane, komentowane, analizowane zasłużyło na określenie „rozpieszczone dziecko krytyki”.
Z „Didache” wiążą się dwa bardzo ważne zjawiska dotyczące pierwszej literatury danego narodu lub grupy społecznej lub religijnej: pseudografia i kompilacja. Wydaje się, że oba te zjawiska, które dziś ocenilibyśmy bardzo surowo jako kradzież intelektualną i plagiat, w sposób naturalny wynikały z bardzo silnej pozycji ustnej tradycji przekazu treści. Pisanie na początku nie służyło autorowi do wypowiedzenia oryginalnej myśli, ale do utrwalenia i usprawnienia przekazu treści, które do tej pory przekazywane były z ust do ust. Wielu autorów ksiąg czy pism słusznie nie miało więc poczucia, że są autorami słów w nich zawartych, gdyż ich rola ograniczała się do wyboru, kompilacji i odpowiedniej kompozycji treści, które zapisali w księdze, ale które już gdzieś istniały.
Taka jest właśnie historia „Didache”. Znajdujemy w nim fragmenty i treści, które mają swoje źródło w religii żydowskiej, obok nauk Jezusa, które albo znane były z ustnej tradycji, albo ze zbiorów tzw. „logiów”, czyli spisywanych wypowiedzi Jezusa. Są też oczywiście dodatki od samego autora lub środowiska, w którym powstało pismo. Koniec końców otrzymujemy prosty podręcznik streszczający doktrynę i etykę Kościoła oraz podstawowe praktyki religijne: chrzest i Eucharystię.
Właśnie z tego powodu po „Didache” koniecznie trzeba sięgnąć chrześcijanom XXI wieku, gdyż odświeża i upraszcza nasze spojrzenie na wiarę, która na przestrzeni wieków obrosła w rytuały, tradycje, elementy nauki sięgające najdalszych zakamarków ludzkiego dociekliwego umysłu. I podobnie jak Żydzi zagubieni czasem w rozbudowanym Prawie Mojżeszowym szukali, które przykazanie jest największe, tak samo chrześcijanie, których umysły zaprząta wiele różnych problemów i pytań, winni nieustanie wracać spojrzeniem na to, to co istotne.
„Didache” w tym pomaga. Pierwsze zdania utworu są bowiem następujące:
[quote]Dwie są drogi, jedna droga życia, a druga śmierci – i wielka jest między nimi różnica. Oto droga życia: przede wszystkim będziesz miłował Boga, który cię stworzył, następnie zaś bliźniego twojego jak siebie samego, a czego nie chcesz, by ktoś ci zrobił, tego wszystkiego i ty także nie rób drugiemu. A oto czego uczą nas te słowa: Błogosławcie tych, którzy was przeklinają i módlcie się za waszych nieprzyjaciół, pośćcie za waszych prześladowców. Jakaż to zasługa, jeśli miłujecie tych, którzy was miłują? Czyś i poganie tego nie czynią? Wy natomiast miłujcie tych, którzy was nienawidzą, a nie będziecie mieli nieprzyjaciół („Didache” I, tłum. A. Świderkówna, w: „Pierwsi świadkowie”, Kraków 1998).[/quote]
ks. dr Przemysław M. Szewczyk