Augustyn z Hippony, Traktat XXVI Homilii na Ewangelię św. Jana
1. Gdy nasz Pan Jezus Chrystus, jak słyszeliśmy, gdy była odczytywana Ewangelia, powiedział o sobie, że jest chlebem, który zstąpił z nieba, Żydzi szemrali i mówili: „Czy to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę znamy? Jak więc może mówić: zstąpiłem z nieba?” (J 6,41-42). Ci ludzie byli daleko od chleba z nieba i nie umieli go pragnąć. Gardło ich serca było chore, mimo otwartych uszu byli głusi, widzieli, a pozostali ślepcami. Ten chleb bowiem domaga się głodu wewnętrznego człowieka, dlatego w innym miejscu mówi: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, ponieważ oni będą nasyceni” (Mt 5,6). Paweł natomiast mówi, że naszą sprawiedliwością jest Chrystus (por. 1 Kor 1,30). I dlatego człowiek, który pragnie tego chleba, winien pragnąć sprawiedliwości, ale tej sprawiedliwości, która zstępuje z nieba, sprawiedliwości, której Bóg udziela, a nie którą człowiek czyni sam dla siebie. Gdyby bowiem nie istniała taka sprawiedliwość, którą człowiek czyni sam dla siebie, Apostoł nie powiedziałby o Żydach: „Nie znając sprawiedliwości Bożej i chcąc ustanowić swoją sprawiedliwość, nie zostali poddani sprawiedliwości Bożej” (Rz 10,3). Dlatego to oni byli tymi, którzy nie rozumieli chleba zstępującego z nieba, ponieważ nasyceni byli własną sprawiedliwością i nie odczuwali głodu Bożej sprawiedliwości. Czym są sprawiedliwość Boża i sprawiedliwość ludzka? Mówi się o sprawiedliwości Bożej nie w tym sensie, że Bóg jest sprawiedliwy, ale w tym, że jest sprawiedliwość, której Bóg udziela człowiekowi, aby człowiek był sprawiedliwy dzięki Bogu. Jaka więc była ich sprawiedliwość? To była taka sprawiedliwość, którą w sobie dostrzegali na podstawie swoich cnót i dzięki własnej cnocie uważali samych siebie za ludzi wypełniających Prawo. Jednak nikt nie może wypełnić Prawa, jeśli nie wesprze go łaska, czyli chleb, który stępuje z nieba. „Wypełnieniem Prawa” bowiem, streszczeniem Prawa, jak powiedział Apostoł, „jest miłość” (Rz 13,10), nie miłość do grosza, lecz do Boga; nie miłość do ziemi czy nieba, ale do Tego, który stworzył niebo i ziemię. Skąd człowiek może wziąć taką miłość? Posłuchajmy Apostoła: „Miłość Boga – mówi – rozlana jest w naszych sercach przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5). Mając więc dać Ducha Świętego Pan powiedział, że jest chlebem, który zstąpił z nieba, zachęcając, abyśmy w Niego wierzyli. Wierzyć w Niego oznacza spożywać chleb żywy. Kto wierzy, spożywa; w sposób niewidzialny się nasyca, ponieważ w sposób niewidzialny się odradza. Jest wewnątrz niemowlęciem, jest w środku kimś nowym. Tam, gdzie się odnawia, tam się nasyca.
2. Co zatem Jezus odpowiedział tym ludziom, którzy szemrali? „Nie szemrajcie między sobą”. Jakby mówiąc: Wiem, dlaczego nie jesteście głodni i nie rozumiecie ani nie szukacie tego chleba. „Nie szemrajcie między sobą: nikt nie może przyjść do Mnie, jeśli nie pociągnie go Ojciec, który Mnie posłał” (J 6,43-44). Jest to wielkie zalecenie łaski! Nikt nie przychodzi, jeśli nie jest pociągnięty. Nie chciej osądzać, jeśli nie chcesz zbłądzić, kogo pociąga a kogo nie pociąga, dlaczego jednego pociąga a drugiego nie. Po prostu przyjmij i zrozum: jeszcze nie jesteś pociągnięty? To módl się, abyś został pociągnięty. Co przez to chcę powiedzieć, bracia? Że jeśli jesteśmy pociągani do Chrystusa, to znaczy że wierzymy wbrew woli i że dokonuje się przemoc, że to nie wola nas zachęca? Każdy może wejść do kościoła wbrew swojej woli, może przystąpić wbrew woli do ołtarza, może przyjąć sakrament wbrew woli, ale uwierzyć może tylko, jeśli zechce. Gdyby wierzyło się ciałem, wiara mogłaby dokonywać się w ludziach wbrew ich woli. Ale nie wierzy się ciałem. Posłuchaj Apostoła: „W sercu się wierzy ku sprawiedliwości”. A co jest dalej? „Ustami zaś wyznaje się wiarę dla zbawienia” (Rz 10,10). Tego rodzaju wyznanie wypływa z głębi serca. Słysząc człowieka wyznającego wiarę, nie wiesz, czy wierzy. Ale nie powinieneś nazywać wyznawcą człowieka, którego oceniasz jako niewierzącego. Wyznać oznacza przecież powiedzieć to, co masz w sercu. Jeśli zaś coś innego masz w sercu, a co innego wypowiadasz, to po prostu mówisz, a nie wyznajesz. Jeśli więc wierzy się w Chrystusa sercem, to przecież nikt nie postępuje wbrew woli, natomiast człowiek, który jest pociągany, wydaje się jakby wbrew woli był do czegoś zmuszony. Jak więc wyjaśnimy tę kwestię: „Nikt nie przychodzi do Mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał?”.
3. Ktoś może powiedzieć, że jeśli człowiek jest pociągany, to przychodzi wbrew woli. A jeśli przychodzi wbrew woli, to nie wierzy. Jeśli nie wierzy zaś, to nie przychodzi. Do Chrystusa nie przybiegamy bowiem idąc na naszych nogach, ale przez wiarę. Przystępujemy do Niego nie przez ruch ciała, ale wolę serca. Dlatego też ta kobieta, która dotknęła płaszcza, bardziej dotknęła niż tłum, który Go ściskał. Pan więc powiedział: „Kto Mnie dotknął?”. Uczniowie się zdziwili i powiedzieli: „Tłum ściska Cię zewsząd, a Ty mówisz: Kto Mnie dotknął?” A On odpowiedział: „Ktoś Mnie dotknął” (Łk 8,44-46). Ona Go dotknęła, tłum się na Niego cisnął. Cóż więc znaczy „dotknęła”, jeśli nie: „uwierzyła”? Dlatego też po zmartwychwstaniu powiedział do tej kobiety, która chciała rzucić Mu się do stóp: „Nie dotykaj Mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca” (J 20,17). Myślisz, że Ja jestem tylko tym, co widzisz: nie dotykaj Mnie. Co to znaczy? Myślisz, że jestem tylko tym, co ci się ukazuje: nie wierz w ten sposób! To znaczą słowa: „Nie dotykaj Mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca”. W tym sensie, że dla ciebie nie wstąpiłem, bo przecież nigdy stamtąd się nie usunąłem. Nie dotykała Go stojącego na ziemi, to jakże dotknie Go, gdy wstąpi do Ojca? Zrobi to w taki sposób, w jaki On zechciał być dotykany. W taki sposób dotykają Go ci, którzy dobrze dotykają: dotykają Go jako tego, który wstąpił do Ojca, pozostaje z Ojcem, równy jest Ojcu.
4. Dlatego też, gdy słyszysz słowa: „Nikt nie przychodzi do Mnie, jeśli go nie przyciągnie Ojciec”, nie myśl, że jesteś pociągnięty wbrew woli. Duch jest pociągany i to przez miłość. Nie musimy się obawiać, że ludzie, którzy cedzą słowa, ale dalecy są bardzo od zrozumienia rzeczy najbardziej boskich, będą nas ganić na podstawie tego ewangelicznego zdania ze Świętych Pism i powiedzą nam: „Jak to możliwe, że wierzysz z własnej woli, skoro jesteś pociągnięty?” Ja powiem na to: mało powiedzieć, że jesteś pociągnięty przez wolę, także pociągnięty jesteś przez pragnienie. Co znaczy, że jest się pociągniętym przez pragnienie? „Znajdź upodobanie w Panu, a da Ci to, czego pragnie twoje serce” (Ps 37,4). Istnieje jakieś pragnienie serca, dla którego ten chleb niebiański jest słodyczą. Ponadto, jeśli poecie wolno było powiedzieć: „Każdy pociągany jest własnym pragnieniem” (Virg., Ecl. 2) – nie koniecznością, ale pragnieniem; nie powinnością, ale upodobaniem! – to o ile bardziej my winniśmy mówić, że pociągany jest do Chrystusa człowiek, którego cieszy prawda, cieszy szczęście, cieszy sprawiedliwość, cieszy wieczne życie, a wszystkim tym jest Chrystus? Czy zmysły ciała mają swoje pragnienia a duch ma być pozbawiony swoich pragnień? Gdyby duch nie miał własnych pragnień, to na jakiej podstawie można by powiedzieć: „Synowie ludzcy będą mieli ufność pod ochroną twych skrzydeł: napoisz ich upojeniem Twojego domu i dasz mi pić ze źródła Twojej woli, ponieważ u Ciebie jest źródło życia i w Twoim świetle będziemy widzieć światło” (Ps 36,8-10)? Daj mi człowieka, który kocha, a poczuje, o czym mówię. Daj mi człowieka, który pragnie, który odczuwa głód, daj mi człowieka wędrującego po tym pustkowiu i spragnionego, wzdychającego do źródła wiecznej ojczyzny: daj mi takiego, a on będzie wiedział, o czym mówię. Jeśli zaś mówię do człowieka zimnego, to nie wie on, o czym mówię. Takimi byli ludzie, którzy między sobą szemrali… „Przyjdzie do Mnie ten – mówi Pan – którego pociągnie Ojciec”.
5. Co zatem znaczą słowa: „…jeśli go nie pociągnie Ojciec”, skoro także sam Chrystus pociąga? Dlaczego zechciał powiedzieć: „…jeśli go nie pociągnie Ojciec”. Przecież jeśli mamy być pociągnięci, to przez Tego, do którego zwraca się miłująca Go słowami: „Za zapachem twoich olejków pobiegniemy” (Pnp 1,3). Przyjrzyjmy się temu, bracia, co chcemy zrozumieć i pojmijmy to, na ile potrafimy. Ojciec pociąga do Syna tych, którzy ze względu na to pociągnięcie wierzą w Syna, ponieważ pojmują, że On ma Boga za Ojca. Bóg Ojciec zrodził bowiem sobie równego Syna. Kto ma taki pogląd i w swojej wierze czuje i rozważa, że Ten, któremu uwierzył, jest równy Ojcu, jest przez Ojca pociągany do Syna. Ariusz wierzył, że Syn jest stworzeniem: jego Ojciec nie pociągnął, ponieważ nie uznaje Ojca, kto nie wierzy w równego Mu Syna. Co ty mówisz, Ariuszu? Co głosisz, heretyku? Czym jest Chrystus? Nie jest – mówi – prawdziwym Bogiem, ale uczynił Go prawdziwy Bóg. Nie pociągnął cię Ojciec, bo nie pojąłeś Ojca, którego Syna odrzucasz. O czymś innym myślisz, to coś nie jest Synem. Ani nie jesteś pociągany przez Ojca, ani nie jesteś pociągany do Syna: czym innym jest bowiem Syn, a czym innym to, co ty głosisz. Focjusz powiedział: Chrystus jest tylko człowiekiem, nie jest Bogiem. Człowieka, który tak wierzy, nie pociągnął Ojciec. Ten, którego Ojciec pociągnął, mówi: „Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego”. Nie jesteś jak prorok, jak Jan, czy jak jakiś wielki sprawiedliwy człowiek, lecz jako jedyny i równy Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego. Zobacz, że mówiący w ten sposób został pociągnięty i to został pociągnięty przez Ojca. „Błogosławiony jesteś Szymonie Bar Jona, ponieważ nie objawiły ci tego ciało i krew, ale mój Ojciec, który jest w niebie” (Mt 16, 16-17). To objawienie jest właśnie pociąganiem, o którym mówimy. Pokazujesz owcy zieloną gałązkę i pociągasz ją. Chłopcu pokazuje się orzechy i pociąga się go w ten sposób: a tam dokąd biegnie pociągnięty, pociąga go miłość, pociągany jest bez przymusu cielesnego, pociągany jest więzami serca. Jeśli więc rzeczy należące do słodyczy i pragnień ziemskich pociągają, gdy ukaże się je tym, którzy je kochają – prawdą jest bowiem, że „każdy pociągany jest własnym pragnieniem” – to czy nie pociąga Chrystus ukazywany przez Ojca? Czego bowiem bardziej pragnie dusza niż prawdy? Po co człowiekowi żarłoczne gardło, po co troska o to, żeby zdrowe było wewnętrzne podniebienie, potrafiące dobrze smakować różne rzeczy, jeśli nie po to, aby jadł i pił mądrość, sprawiedliwość, prawdę i wieczność?
6. Gdzie zatem to się dokonuje? Tam, gdzie dokonuje się lepiej, bardziej prawdziwie i w sposób bardziej doskonały. Tutaj bowiem łatwiej przychodzi nam pragnąć – i to nawet jeśli mamy mocną nadzieję – niż nasycić się: „Błogosławieni – mówi – którzy łakną i pragną sprawiedliwości” – chodzi o tutaj – „bowiem będą nasyceni” (Mt 5,6), ale tam. Dlatego co dopowiedział, gdy powiedział: „Nikt nie przychodzi do Mnie, jeśli go nie pociągnie Ojciec, który mnie posłał”? „A ja go wskrzeszę w ostatnim dniu” (J 6,44). Daję mu to, co kocha, daję mu to, czego z nadzieją oczekuje: zobaczy to, w co wierzy jeszcze nie widząc, będzie spożywał to, czego teraz łaknie, będzie nasycony tym, czego pragnienie odczuwa. Gdzie? Podczas zmartwychwstania umarłych, ponieważ „ja go wskrzeszę w ostatnim dniu”.
7. „Napisane jest bowiem u Proroków: Wszyscy będą uczniami Boga” (J 6,45). Dlaczego, Żydzi, przywołałem te słowa? Ojciec was nie pouczył, w jaki więc sposób możecie Mnie poznać? Wszyscy ludzie tego Królestwa będą uczniami Boga, nie będą słuchać nauk ludzi. A nawet jeśli słuchają nauk ludzi, to wewnątrz otrzymują dar, wewnątrz jaśnieje blask, wewnątrz dokonuje się objawienie. Czego dokonują ludzie, którzy z zewnątrz przynoszą słowa? Czego ja dokonuję teraz, gdy do was przemawiam? Brzmienie słów wprowadzam w wasze uszy. Jeśli jednak Ten, który jest wewnątrz, nie dokonuje w was objawienia, to po co mówię i przemawiam? Na zewnątrz jest sadownik, który troszczy się o drzewo, wewnątrz jest Stwórca. Człowiek, który sadzi i podlewa, wykonuje mało znaczącą pracę: to właśnie my czynimy. „Ani bowiem ten, który sadzić, coś znaczy, ani ten, który podlewa, ale Bóg, który daje wzrost” (1 Kor 3,7). To znaczą słowa: „Wszyscy będą uczniami Boga”. A kim są ci „wszyscy”? „Wszyscy, którzy usłyszeli od Ojca i nauczyli się, przychodzą do Mnie” (J 6,45). Zobaczcie, w jaki sposób Ojciec pociąga: nie narzucając jakąś konieczność, ale dając przyjemność przez pouczenie. Oto jak pociąga: „Wszyscy będą uczniami Boga”: to jest „ciągnięcie przez Boga”. „Wszyscy, którzy usłyszeli od Ojca i nauczyli się, przychodzą do Mnie”: to jest „ciągnięcie przez Boga”.
8. Co zatem, bracia? Jeśli wszyscy, którzy usłyszeli od Ojca i nauczyli się, przychodzą do Chrystusa, to czy Chrystus już niczego w takim razie nie nauczył? I to chociaż ludzie nie widzieli Ojca jako nauczyciela, a Syna widzieli? Syn przemawiał, ale Ojciec nauczał. Ja, będąc człowiekiem, kogo nauczam? Kogo, bracia, jeśli nie tego, kto usłyszał moje słowo? Jeśli więc ja, będąc człowiekiem, tego nauczam, kto słucha mojego słowa, to także Ojciec naucza tego, kto słucha Jego Słowa. A jeśli Ojciec naucza tego, kto słucha Jego Słowa, to spytaj, kim jest Chrystus, a dowiesz się, że Jego Słowem: „Na początku było Słowo”. Nie jest napisane: Na początku Bóg uczynił Słowo, tak jak: „Na początku Bóg uczynił niebo i ziemię” (Rdz 1,1), bowiem Słowo nie jest stworzeniem. Dowiedz się, że przez Ojca jesteś pociągany do Syna. Niech pouczy cię Ojciec, słuchaj Jego Słowa. Ale jak – mówisz – mogę słyszeć Jego Słowo? „Na początku było Słowo”, nie: stało się, ale: „było: A Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo”. W jaki sposób ludzie, istniejący w ciele, mogą usłyszeć tego rodzaju Słowo? Ponieważ „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami” (J 1,1.14).
9. On sam to ukazuje i pokazuje nam, ponieważ gdy powiedział: „Kto usłyszał od Ojca i nauczył się przyjdzie do Mnie”, natychmiast dodaje słowa, które możemy pojąć: „Nie dlatego, żeby ktoś widział Ojca, ale tylko Ten, który jest od Boga, On widział Ojca” (J 6, 45-46). Co znaczą te słowa? Ja widziałem Ojca, wy nie widzieliście, a jednak jeśli przychodzicie do Mnie, to dlatego, że Ojciec was pociąga. Co zaś znaczy „być pociąganym przez Ojca”, jeśli nie „uczyć się od Ojca”? A „uczyć się od Ojca” co znaczy, jeśli nie „słuchać Ojca”? Co co znaczy „słuchać Ojca”, jeśli nie słyszeć Słowo Ojca, czyli Mnie? Abyście więc na moje słowa: „Każdy, kto usłyszał od Ojca i nauczył się”, nie mówili: „przecież nigdy nie widzieliśmy Ojca, jak więc mogliśmy się od Niego nauczyć?”, usłyszcie, co wam mówię: „Nie dlatego, żeby ktoś widział Ojca, ale Ten, kto jest od Boga, On widział Ojca”. Ja znam Ojca, od Niego jestem, ale w taki sposób jak słowo pochodzi o tego, czyjego jest słowem, nie w sensie, że rozbrzmiewa i przemija, ale w sensie, że pozostaje przy mówiącym i pociąga słuchającego.
10. Zwróćmy uwagę na słowa, które są potem: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto wierzy we Mnie, ma życie wieczne” (J 6,47). Chciał ukazać, kim jest. Mógł powiedzieć po prostu: kto wierzy we Mnie, ma Mnie. On bowiem, Chrystus jest prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym. Kto więc wierzy we Mnie – mówi – wchodzi we Mnie, a kto wchodzi we Mnie, ma Mnie. Co znaczy zaś posiadanie Mnie? Posiadanie życia wiecznego. Życie wieczne przyjęło śmierć, życie wieczne zechciało umrzeć, ale przez to, co jest twoje, a nie przez to, co jest jego. Od ciebie przyjął to, dzięki czemu mógł za ciebie umrzeć. Od ludzi bowiem przyjął ciało, ale nie ludzki sposób postępowania. Mając bowiem Ojca w niebie, wybrał sobie matkę na ziemi: tam narodził się bez matki, tutaj bez Ojca. Życie więc przyjęło śmierć, aby życie mogło zabić śmierć. „Kto bowiem wierzy we Mnie – mówi – ma życie wieczne”: nie widać go jeszcze, ale jest ukryte. Wiecznym życiem jest przecież Słowo: „Na początku było u Boga, i Bogiem było Słowo, i życie było światłością ludzi” (J 1,1.4). To właśnie wieczne życie dało także życie wieczne przyjętemu ciału. Przyszło umrzeć, ale trzeciego dnia zmartwychwstało. Między przyjęciem przez Słowo ciała a zmartwychwstaniem ciała pośrodku została zniszczona śmierć.
11. „Ja jestem – mówi – chlebem życia”. A z jakiego powodu oni się pysznili? „Ojcowie wasi – mówi – jedli mannę na pustyni i pomarli (J 6,48-49). Czym jest powód wszej pychy? „Jedli mannę i pomarli”. Dlaczego jedli i pomarli? Ponieważ wierzyli w to, co widzieli, a nie pojmowali tego, czego nie widzieli. Dlatego są waszymi ojcami, bo jesteście do nich podobni. Jeśli bowiem, bracia moi, chodzi o tę śmierć widzialną i cielesną, to czy ktoś z nas, którzy spożywamy chleb zstępujący z nieba, nie umrze? Tamci ludzie poumierali w taki sam sposób, w jaki i my umrzemy. O ile oczywiście mówimy, jak powiedziałem, o widzialnej i cielesnej śmierci tego ciała. Jeśli zaś chodzi o tę śmierć, którą groził Pan i którą umarli ich ojcowie, to mannę spożywał Mojżesz, mannę spożywał też Aaron, mannę spożywał również Fines, spożywało ją tam wielu ludzi, którzy spodobali się Panu i nie umarli. Dlaczego nie umarli? Ponieważ widzialny pokarm pojmowali duchowo, duchowo pragnęli, duchowo spożywali, aby duchowo się nasycić. Także i my przecież przyjmujemy dzisiaj widzialny pokarm, ale czym innym jest sakrament, a czym innym moc sakramentu. Jak liczni są ci, którzy przyjmują z ołtarza i umierają, umierają właśnie dlatego, że przyjmują… Dlatego Apostoł mówi: „Sąd sobie spożywa i pije” (1 Kor 11, 29). Przecież kawałek chleba Pańskiego nie był dla Judasza trucizną. A jednak przyjął i gdy przyjął, wstąpił w niego nieprzyjaciel. Nie dlatego że przyjął coś złego, ale dlatego że zły człowiek źle przyjął to, co jest dobre. Uważajcie więc, bracia, spożywajcie chleb niebiański duchowo, przynoście do ołtarza niewinność. Grzechy, nawet jeśli są codzienne, to niech nie będą śmiertelne. Zanim przystąpisz do ołtarza, weź pod uwagę to, co mówisz: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” (Mt 6,12). Jeśli odpuszczasz, jest odpuszczone także tobie: przystąp spokojnie, chleb jest, nie trucizna. Lecz sprawdź, czy odpuszczasz, bowiem jeśli nie odpuszczasz, kłamiesz, i to kłamiesz Temu, którego nie możesz oszukać. Możesz kłamać Bogu, ale oszukać Boga nie możesz. Wie On bowiem, co się dzieje. Patrzy na ciebie wewnątrz, wewnątrz cię bada, wewnątrz spostrzega, wewnątrz osądza i wewnątrz wreszcie albo potępia, albo koronuje chwałą. Ich zaś ojcowie to są źli ojcowie złych, niewierni ojcowie niewiernych, szemrający ojcowie ludzi, którzy szemrzą. O tym ludzie bowiem powiedziano, że żadną rzeczą bardziej nie obraził Boga, niż szemraniem przeciw Bogu. Dlatego też i Pan chcąc ukazać, że są synami tego rodzaju ludzi, zaczął mówić do nich od tego: „Czemu szemracie między sobą” (J 6,43), szemrzący synowie szemrzących? „Ojcowie wasi jedli mannę i poumierali: nie dlatego, że manna była czymś złym, ale dlatego że źle ją spożywali.
12. „To jest chleb, który zstąpił z nieba” (J 6,50). Manna wskazywała na ten chleb, na ten chleb wskazywał ołtarz Boga. Były to sakramenty: różne jeśli chodzi o znaki, ale równe jeśli chodzi o rzecz, na którą wskazują. Posłuchaj Apostoła: „Nie chcę bowiem – mówi – żebyście nie wiedzieli, bracia, że nasi ojcowie wszyscy byli pod obłokiem, wszyscy przeszli przez morze, wszyscy w Mojżeszu zostali ochrzczeni w obłoku i w morzu i wszyscy jedli ten sam duchowy pokarm” (1 Kor 10,1-4). Ten sam pokarm, ale oczywiście w sensie duchowym, bo wymiarze cielesnym inny: oni mannę, my coś innego, ale duchowo to samo, co my. Ale mówi o naszych ojcach, a nie o ich ojcach: o tych, do których my jesteśmy podobni, ale do których tamci nie byli podobni. I dodaje: „I wszyscy pili ten sam napój duchowy”. Inny oni, inny my, ale pod względem widzialnej formy, bo pod względem duchowej mocy, na którą ich napój wskazywał, był taki sam. W jaki zaś sposób to był ten sam napój? „Pili – mówi – z duchowej skały, która im towarzyszyła: skałą zaś był Chrystus” (1 Kor 10,4). Skąd pochodzi chleb, stąd też pochodzi napój. Skała to Chrystus w znaku, prawdziwy Chrystus w Słowie i w ciele. A jak pili? Dwukrotnie skała została uderzona laską (por. Lb 20,11): bliźniacze uderzenie wskazuje na dwie belki krzyża. „To jest więc chleb, który zstępuje z nieba, aby ten, kto będzie z niego spożywał, nie umarł” (J 6,50). Mówimy jednak o tym, co odnosi się do mocy sakramentu, a nie o tym, co dotyczy widzialnego znaku. Chodzi o człowieka, który spożywa wewnątrz, nie zewnętrznie, który spożywa w sercu, a nie który przyciska pokarm zębami.
13. „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba”. Dlatego żywy, że zstąpił z nieba. Z nieba zstąpiła także manna, ale manna była cieniem, a tu jest prawda. „Jeśli ktoś będzie spożywał z tego chleba, będzie żył na wieki: a chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata” (J 6,51). Jak ciało może pojąć to, że chleb nazwał ciałem? Nazwane jest ciałem to, czego ciało nie pojmuje: i tym bardziej ciało tego nie pojmuje, że nazwane jest ciałem. Byli tym przerażeni, mówili, że to dla nich za dużo, uważali, że to jest niemożliwe. „Moje ciało – mówi – jest dla życia świata”. Wierzący rozumieją ciało Chrystusa, jeśli nie zaniedbują bycia ciałem Chrystusa. Niech się staną ciałem Chrystusa, jeśli chcą żyć z ducha Chrystusa. Przecież tylko ciało Chrystusa żyje duchem Chrystusa. Zrozumcie, bracia moi, co teraz powiem. Jesteś człowiekiem: masz zarówno ducha, jak i ciało. Mówiąc o duchu mam na myśli to, co nazywamy także duszą, i co składa się na to, że jesteś człowiekiem. Składasz się bowiem z duszy i ciała. Masz zatem niewidzialnego ducha i widzialne ciało. Powiedz mi, co daje życie czemu: twój duch żyje dzięki twojemu ciału, czy twoje ciało żyje z twojego ducha? Każdy żywy człowiek odpowiada na to pytanie – kto zaś nie umie odpowiedzieć, nie wiem, czy jest żywy – co więc odpowiada każdy żywy człowiek? Oczywiście, że ciało moje żyje z mojego ducha. Chcesz więc i ty żyć duchem Chrystusa? Bądź w ciele Chrystusa! Czy bowiem moje ciało żyje twoim duchem? Moje żyje moim duchem, a twoje twoim. Nie może więc ciało Chrystusa żyć inaczej niż duchem Chrystusa. Dlatego apostoł Paweł wyjaśniając nam, czym jest ten chleb, mówi: „My liczni jesteśmy jednym chlebem, jednym ciałem” (1 Kor 10,17). O, sakramencie pobożności! O, znaku jedności! O, węźle miłości! Kto chce żyć, ma skąd czerpać życie, ma źródło życia. Niech przystąpi, niech uwierzy i włączy się w ciało, aby zostać ożywionym. Niech nie wzdraga się przed towarzystwem innych członków, niech nie będzie członkiem zgniłym, który zasługuje na odcięcie, niech nie będzie członkiem brzydkim, który jest powodem wstydu: niech będzie piękny, zdolny, zdrowy, niech włączy się w ciało, żyje dla Boga dzięki Bogu. Teraz niech trudzi się na ziemi, aby potem królował w niebie.
14. „Kłócili się więc Żydzi między sobą mówiąc: W jaki sposób On może dać nam swoje ciało do spożycia” (J 6,52). Kłócili się między sobą, ponieważ nie pojmowali chleba zgody, ani nie chcieli go przyjąć: ludzie bowiem, którzy taki chleb spożywają, nie kłócą się między sobą, bo „choć liczni jesteśmy jednym chlebem, jednym ciałem” (1 Kor 10,17). I przez niego „Bóg sprawia, że zamieszkują w domu w jedności” (Ps 68, 7).
15. Ponieważ zaś kłócąc się między sobą pytali, w jaki sposób Pan może dać im swoje ciało do spożycia, nie to słyszą, ale Pan cały czas do nich mówi: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeśli nie będziecie jedli ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Jego krwi, nie będziecie mieli życia w sobie”. Nie wiecie, jak i w jaki sposób należy jeść ten chleb, ale: „jeśli nie będziecie jedli ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Jego krwi, nie będziecie mieli życia w sobie”. Oczywiście nie powiedział tego do ludzi umarłych, ale żywych. Dlatego, aby nie myśleli o tym życiu i aby nie sprzeczali się na ten temat, dodał następnie: „Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne” (J 6, 53-54). Nie ma wiecznego życia ten, kto nie spożywa tego chleba, ani nie pije tej krwi, bowiem doczesne życie ludzie mogą mieć bez niego, ale wiecznego w żaden sposób nie mogą. Kto więc nie spożywa Jego ciała, ani nie pije Jego krwi, nie ma w sobie życia, a kto spożywa Jego ciało i pije Jego krew, ma życie. Do obydwu zaś odnosi się to, co powiedział: wieczne. Nie dzieje się zaś tak w przypadku tego pokarmu, który przyjmujemy w celu podtrzymania życia doczesnego: kto go nie przyjmuje, nie będzie żył, ale nie jest tak, że ten, kto go przyjmuje, będzie żył. Zdarza się przecież, że z powodu starości, choroby czy z jakiejś innej przyczyny, umiera wielu, którzy przyjmują pokarm. W przypadku zaś tego pokarmu i napoju, to jest ciała i krwi Pana, nie dzieje się tak. Kto go bowiem nie przyjmuje, nie ma życia, a kto go przyjmuje, ma życie, i to oczywiście życie wieczne. W tym pokarmie i napoju chce wyrazić wspólnotę ciała i swoich członków, którym jest święty Kościół w przeznaczonych, powołanych, usprawiedliwionych i uwielbionych świętych oraz jego wiernych. Pierwsza z tych rzeczy już się dokonała: przeznaczenie. Druga i trzecia dokonały się, dzieją się i będą się dziać, czyli: powołanie i usprawiedliwienie. Czwarta zaś rzecz teraz przeżywana jest w nadziei, zaś dokona się realnie w przyszłości: uwielbienie. Sakrament tej rzeczywistości, czyli jedności ciała i krwi Chrystusa przygotowywany jest na stole Pańskim w niektórych miejscach codziennie, a gdzie indziej po kilkudniowej przerwie. Wtedy ze stołu Pańskiego przyjmowany jest przez jednych na życie, przez innych na śmierć. Sama zaś rzecz, której sakrament jest znakiem, każdemu człowiekowi służy ku życiu, nikomu ku śmierci, kimkolwiek byłby jej uczestnik.
16. Żeby zaś nie uważali, że w tym pokarmie i napoju życie wieczne jest obiecane w taki sposób, że kto go przyjmuje, już nie doświadczy śmierci ciała, uznał za słuszne wyjść naprzeciw tego rodzaju myśleniu. Gdy bowiem powiedział: „Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne”, od razu dodał: „A Ja go wskrzeszę w ostatnim dniu” (J 6,54), aby na razie miał według ducha życie wieczne w pokoju, który obejmuje duchy ludzi świętych, zaś w tym, co odnosi się do ciała, to nie ominie go życie wieczne, ale dopiero w ostatnim dniu zmartwychwstania umarłych.
17. „Ciało moje – mówi – jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem” (J 6,55). Skoro bowiem od pokarmu i napoju ludzie oczekują, że nie będą spragnieni ani głodni, to naprawdę nic tego nie udziela oprócz tego pokarmu i napoju, który przyjmujących go czyni nieśmiertelnymi i nieulegającymi skażeniu, a którym jest ta święta społeczność, gdzie będzie pokój oraz pełna i doskonała jedność. Z tego powodu, mimo że także przed nami ludzie Boży w ten sposób sprawy rozumieli, Pan nasz Jezus Chrystus powierzył swoje ciało i krew w tych rzeczach, które z wielu elementów stają się czymś jednym: jedno bowiem staje się jednością z wielu ziaren, a drugie w jedno spływa z wielu gron.
18. Wreszcie wyjaśnia, w jaki sposób dokonuje się to, o czym mówi, i czym jest spożywanie Jego ciała i picie Jego krwi. „Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, trwa we Mnie, a Ja w nim” (J 6, 56). To więc oznacza spożywać ten pokarm i pić ten napój: trwać w Chrystusie i mieć w sobie Chrystusa na trwałe. I dlatego, kto nie pozostaje w Chrystusie i w którym Chrystus nie pozostaje, bez wątpienia ani nie spożywa Jego ciała, ani nie pije Jego krwi, lecz raczej sakrament tak wielkiej rzeczy spożywa i pije sobie na sąd, ponieważ będąc nieczystym uznał za właściwe przystąpienie do sakramentów Chrystusa, które można przyjąć w sposób godny tylko wtedy, gdy jest się czystym. O takich ludziach napisano: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni będą widzieć Boga” (Mt 5, 8).
19. Mówi: „Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie” (J 6, 57). Nie mówi: Jak ja spożywam Ojca i żyję dzięki Ojcu, tak ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. Syn bowiem nie staje się lepszy przez udział w Ojcu, ponieważ z urodzenia jest Mu równy. Natomiast my, dzięki udziałowi w Synu przez jedność z Jego ciałem i krwią, co oznacza spożywanie i picie, o którym mówimy, stajemy się lepsi. Żyjemy dzięki Niemu, spożywając Go, to znaczy: przyjmując Go, przyjmujemy życie wieczne, którego sami z siebie nie mieliśmy. On żyje dzięki Ojcu jako posłany przez Niego, ponieważ uniżył samego siebie, „stawszy się posłusznym aż do śmierci na krzyżu” (por. Flp 2, 8). Jeśli zaś przyjmujemy zdanie: „Ja żyję przez Ojca” według sensu wypowiedzi z innego miejsca: „Ojciec większy jest ode Mnie” (J 14,28), to w takim znaczeniu również my żyjemy dzięki Temu, który jest od nas większy. Wszystko to stało się dzięki temu, że On został posłany. Posłanie Go natomiast oznacza Jego samouniżenie się i przyjęcie postaci sługi. Dobrze to rozumiemy, jeśli zachowujemy równość Syna i Ojca co do natury. Większy jest bowiem Ojciec od Syna Człowieczego, ale równy jest Synowi Bożemu: jeden i ten sam jest i Bogiem i człowiekiem, Synem Boga i Synem Człowieczym, jednym Jezusem Chrystusem. Właśnie to powiedział w tym zdaniu, o ile poprawnie przyjmujemy Jego słowa: „Jak Mnie posłał Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak ten, kto mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie”. Jakby mówił: abym mógł żyć dzięki Ojcu, to znaczy: abym mógł odnosić moje życie do Niego jako do kogoś większego, dokonuje się moje uniżenie – posłał Mnie; aby zaś ktoś mógł żyć dzięki Mnie, dokonuje się uczestnictwo – spożywa Mnie. Ja więc żyję uniżony dzięki Ojcu, człowiek zaś wywyższony żyje dzięki Mnie. Jeśli zaś w ten sposób powiedziane jest: „Żyję dzięki Ojcu”, że Syn z Ojca, a nie Ojciec jest z Syna, to nie ma w tym żadnego uszczerbku równości. Jednak mówiąc: „kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie” nie wskazał na tego rodzaju równość między Nim a nami, ale ukazał łaskę swojego pośrednictwa.
20. „To jest chleb, który zstąpił z nieba”, abyśmy żyli spożywając go, ponieważ sami z siebie nie możemy mieć wiecznego życia. Mówi: „Nie jest tak jak z waszymi ojcami, którzy jedli mannę i pomarli: kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,58). To, że tamci poumierali, chce, żebyśmy rozumieli w tym sensie, że nie mają oni życia wiecznego. Z pewnością bowiem umrą także śmiercią doczesną ci, którzy spożywają Chrystusa: ale żyją na wieki, ponieważ Chrystus jest życiem wiecznym.
Augustyn z Hippony, Homilie na Ewangelię Jana, XXVI
Tłum. P.M.Szewczyk