Artykuły patrystyczne

Monastycyzm chrześcijański, cz. I: Czy Kościół wymyślił mnichów?

Monastycyzm fascynuje. I słusznie. Aura milczenia otaczająca żyjących w odosobnieniu mnichów i mniszki przyciąga tych, którzy przeczuwają, że za tą ciszą coś musi się kryć, że „nic” skrywa jakieś „coś”. Zapraszamy do odkrywania wraz z Ojcami Kościoła początków chrześcijańskiego monastycyzmu.

Część I

Czy Kościół wymyślił mnichów?

Monastycyzm nie jest pomysłem oryginalnie chrześcijańskim. Jego najgłębsze korzenie sięgają ludzkiej natury, która szuka zrozumienia samej siebie poprzez przekroczenie otaczającego ją świata. Ludzie różnych religii i kultur, inspirowani pragnieniem głębszego poznania siebie, świata i tego, co leży u jego podstaw, odchodzili na ubocze codziennego życia, by przez milczenie i medytację wniknąć w sprawy umykające zwykłym śmiertelnikom mozolnie troszczącym się o swój powszedni byt. Monastycyzm chrześcijański – jak cała religia chrześcijańska – zakorzeniony jest natomiast bardzo mocno w tradycji żydowskiej, w której od dawna istniały pewne formy życia w pełni zasługujące na miano „monastyczne”. Do dzisiaj wzorem dla chrześcijańskim mnichów jest chociażby Eliasz, starotestamentalny prorok żydowski, a także Mojżesz, prawodawca i przywódca ludu Izraela, którego autorytet wypływa z wyjątkowej relacji z Bogiem: Pismo mówi o nim, że rozmawiał z Bogiem „twarzą w twarz”. Warto te dwa imiona – Eliasz i Mojżesz – zapamiętać i odświeżyć sobie znajomość tych postaci przez lekturę odpowiednich fragmentów Pisma, bo podczas naszej podróży w początki świata monastycznego jeszcze nie raz się z nimi spotkamy.

W Izraelu ruch monastyczny kształtował się początkowo wokół charyzmatu prorockiego, będącego swoistą przeciwwagą dla kultycznego i rytualnego aspektu religii żydowskiej. Prorocy byli znakiem sprzeciwu wobec sprowadzania kultu Jahwe do ofiar składanych w świątyni i umacniali w narodzie przekonanie, że prawdziwym kultem jest wypełnianie Bożej sprawiedliwości. Ich uwaga koncentrowała się na wierności Prawu i na wypełnianiu nakazów Bożych w codziennym życiu ludu, przez co chronili judaizm przed popadnięciem w rytualizm. Sprzeciw wobec ograniczenia obecności Boga do zbudowanej z kamieni świątyni, a Bożej służby do zabijania na ołtarzu baranów i cielców posuwał się czasem do zapowiedzi zburzenia świątyni, jak w przypadku proroka Micheasza i Jeremiasza. Prorocy głosili z mocą, że świątynią Boga jest lud, a służba Bogu polega na takim kształtowaniu życia ludu, by realizowała się w nim Boża sprawiedliwość.

Wokół proroków powstawały „szkoły prorockie”, które wiązały się z określonym sposobem życia, którego podstawą były celibat oraz skoncentrowanie się na modlitwie i życiu wewnętrznym w celu nawiązania takiego kontaktu z Bogiem, by myśleć i mówić Jego głosem. To dlatego, gdy prorok przemawiał, rozpoczynał swoją naukę i przerywał wielokrotnie zwrotem: „To mówi Pan!”. Znana jest doskonale w Kościele chociażby góra Karmel, gdzie prorok Eliasz rozprawiał się z fałszywymi prorokami Baala, na której pustelnicze życie prowadzili prorocy i uczniowie proroccy i która zainspirowała chrześcijańską tradycję karmelitańskiego życia poświęconego modlitwie i kontemplacji.

Od czasu niewoli babilońskiej narodu Izraela judaizm coraz mocniej koncentruje się na Prawie i Słowie Boga, zaś jego aspekt rytualny, który niezwykle ucierpiał z powodu zniszczenia świątyni w Jerozolimie, traci na znaczeniu. To właśnie w tym czasie rodzi się ruch faryzeuszy, czyli Żydów świadomych tego, że gorliwość w służbie Jahwe polega na gorliwości w poznaniu i wypełnieniu Jego Prawa. Kiedy Izrael wrócił z niewoli do swojej ziemi i otrzymał możliwość odbudowania świątyni w Jerozolimie, jego religijność cały czas dużo mocniej oparta była na Prawie i Słowie Boga niż na kulcie. Próba umacniania kultu Jahwe polegającego na składaniu Mu krwawych ofiar w świątyni doprowadziła do sprzeciwu sporej grupy samych kapłanów, którzy protestując przeciw takiemu czysto zewnętrznemu kultowi zupełnie porzucili świątynię, udali się na pustynię zakładając wspólnotę zwaną „esseńczykami”. Ruch ten nosił wszelkie znamiona życia monastycznego: celibat, milczenie, modlitwa, skoncentrowanie na Słowie Bożym, zaś rytuały religijne związane ze świątynią zastąpił obmyciami (chrztami) i rytualnymi posiłkami. Podobną do esseńskiej grupę żydowską żyjącą nieopodal Aleksandrii w Egipcie opisuje Józef Flawiusz. Nazywa tych ludzi „terapeutami” (od greckiego słowa therapeuo – troszczę się), ponieważ troskliwie zabiegali o moralną doskonałość, oddani byli ascezie i zgłębianiu Słowa Bożego. Niewątpliwie te formy życia religijnego w ramach judaizmu wiążą się ściśle z narodzinami chrześcijaństwa i jemu właściwej formy życia monastycznego. Euzebiusz z Cezarei będzie przekonany, że owi terapeuci opisani przez Józefa Flawiusza byli chrześcijańskimi mnichami, który monastycznego sposobu życia nauczył św. Marek, głosiciel Ewangelii nad Nilem. Pomylił się jednak, bo wspólnota istniała pod egipską Aleksandrią jeszcze zanim w Izraelu przyszedł na świat Jezus. Jego pomyłka jest jednak znamienia. Skoro tak łatwo było wziąć żydowskich terapeutów za chrześcijańskich mnichów, to znaczy że dużo się od siebie nie różnili. Chrześcijaństwo nie odkryło więc monastycyzmu, ale nadało mu specyficzny charakter i niewątpliwie upowszechniło.

Ale o tym powiemy sobie następnym razem.

ks. dr Przemysław M. Szewczyk

Część II: Dlaczego Egipt?

Część III: Człowiek jako reguła

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *