List Augustyna o końcu świata
Błogosławionemu panu Hezychiuszowi, którego ze czcią przyjmuję jako brata i współbiskupa, Augustyn przesyła pozdrowienie w Panu.
1. 1. Otrzymałem Twój list, w którym bardzo zbawiennie zachęcasz, żebyśmy miłowali i pragnęli przyjścia naszego Zbawiciela. Czynisz tak jako dobry sługa Ojca rodziny, zazdrosny o zyski Twojego Pana. Chcesz bowiem mieć wielu towarzyszy w miłowaniu, które samego Ciebie rozpala wyjątkowo mocno i trwale. Zważając na to, że – jak powiedział Apostoł w słowach, które przywołałeś – „Pan odda wieniec sprawiedliwości nie tylko jemu samemu, ale wszystkim, którzy umiłowali pojawienie się Jego” (2 Tm 4,8), mamy żyć w sposób prawy i postępować w tym świecie jak pielgrzymi, skoro nasze serce poszerzyło się i urosło w tego rodzaju miłości. Wcześniej czy później przyjdzie Ten, o którym myślimy, którego ukazanie się umiłowaliśmy wierną miłością i którego pragniemy gorącym uczuciem. Ten sługa, który mówi: „Mój pan się opóźnia” (Mt 24, 48-49; Łk 12, 45), bije swoje sługi oraz je i pije z pijakami, z pewnością nie miłuje Jego ukazania się. Na podstawie postępowania takiego sługi ukazuje się jego duch. Dobry nauczyciel dołożył troski, chociaż użył zwięzłych słów, żeby ukazać tego rodzaju postępowanie, czyli pychę i zbytek, dzięki czemu słów tego sługi: „Mój pan się opóźnia”, nie można interpretować jako wyrażenia tęsknoty za Panem, którą z kolei płonął człowiek mówiący: „Dusza moja pragnie Boga żywego: kiedy przyjdę i ukażę się przed obliczem Boga?” (Ps 41, 3). Mówiąc bowiem: „kiedy przyjdę?”, zdradza, że ta zwłoka jest dla niego nieustannym trudem. Tak przecież jest, że nawet jeśli coś ma nadejść szybko w czasie, to na skutek tęsknoty wydaje się odległe. W jakim zaś sensie Jego nadejście jest późne czy też ma mieć miejsce w odległym czasie, skoro skoro sami Apostołowie w tym czasie, gdy byli w ciele, powiedzieli: „Jest już ostatnia godzina” (1 J 2,18), chociaż od Pana słyszeli: „Nie wasza to rzecz znać czasy”? Nie wiedzieli więc tego, czego nie wiemy także my (mówię o sobie i tych, którzy tak jak ja, nie wiedzą). A jednak ci, do których powiedziano: „Nie wasza to rzecz znać czasy, które Ojciec wyznaczył swoją mocą” (Dz 1,7), umiłowali Jego pojawienie się, dawali w odpowiednim czasie pokarm swoim współsługom, nie bili ich panując nad nimi, nie pławili się w luksusach razem z miłośnikami świata mówiąc: „Mój pan się opóźnia” (Mt 24, 48-49; Łk 12, 45).
1. 2. Czym innym więc jest nie znać czasów, a czym innym upadek obyczajów i umiłowanie wad. Także przecież apostoł Paweł, gdy mówił: „Nie dajcie się łatwo zachwiać w waszym rozumieniu ani zastraszyć bądź przez mowę, bądź przez list, rzekomo od nas pochodzący, jakoby już nastawał dzień Pański” (2 Tes 2,2), nie chciał przecież, aby ludzie dawali wiarę tym, którzy uważali, że już zbliża się przyjście Pana. Nie chciał jednak równocześnie, żeby na wzór tamtego sługi mówili: „Mój pan się opóźnia” i oddawali się zgubie pychy i zbytku. Lecz chciał, by nie dawali posłuchu fałszywym plotkom o bliskim dniu ostatecznym, ale żeby mimo to byli gotowi na przyjście swojego Pana mając przepasane biodra i zapalone pochodnie (por. Łk 12, 35-36). Mówi do nich: „Wy zaś, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ten dzień miał was pochwycić jak złodziej. Wszyscy bowiem jesteście synami światła i synami dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności” (1 Tes 5,4-5). Tamten zaś w inny sposób mówi: „Mój pan się opóźnia”, mówi to w tym celu, aby bić swoje współsługi i upijać się z pijakami – bo nie jest synem światła, ale ciemności. Dlatego też ów dzień pochwyci go jak złodziej. Każdy bowiem powinien lękać się o ostatni dzień swojego życia. W takim stanie, w jakim znajdzie każdego jego ostatni dzień, w takim pochwyci go ostatni dzień świata, ponieważ jakim każdy umiera w tym dniu, takim będzie osądzony w tamtym dniu.
1.3. Do tego odnoszą się słowa zapisane w Ewangelii według Marka: „Czuwajcie więc, ponieważ nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie, czy wieczorem, czy w środku nocy, o pianiu koguta, czy rano, aby nie zastał was śpiących, gdy przyjdzie nagle. Co więc wam mówię, mówię do wszystkich: czuwajcie!” (Mk 13, 35-37). Do jakich „wszystkich” to mówi, jeśli nie do swoich wybranych i umiłowanych należących do Jego ciała, którym jest Kościół (2 Kor 1,24)? Nie powiedział tego tylko do ówczesnych słuchaczy uczestniczących w rozmowie z Nim, ale także do tych, którzy byli po nich przed nami, do nas samych i do tych, którzy będą po nas aż do Jego ostatecznego przyjścia. Czyżby nas wszystkich miał ten dzień zastać w tym życiu? Albo może ktoś powie, że także do umarłych odnoszą się wypowiadane słowa: „Czuwajcie, aby nie zastał was śpiących, gdy przyjdzie nagle”? Dlaczego zatem mówi do wszystkich słowa, które miałyby się odnosić tylko do wówczas obecnych, jeśli nie dlatego, że odnoszą się one do wszystkich w taki sposób, jak powiedziałem? Wtedy bowiem ów dzień przyjdzie na każdego, gdy przyjdzie do człowieka, aby w tym dniu był osądzony takim, jakim stąd wyszedł. Dlatego każdy chrześcijanin powinien czuwać, aby nadejście Pana nie zastało go nieprzygotowanym. Dzień ów zaś zastanie nieprzygotowanym człowieka, którego nieprzygotowanym zastanie ostatni dzień jego obecnego życia. Jest oczywiste w każdym razie, że Apostołom nie było jasno ukazane – nie w czasie, gdy żyli tutaj w ciele – nadejście Pana. Czy jednak ktoś będzie wątpił, że uważnie czuwali i zachowali to, co Pan powiedział wszystkim, aby przychodząc nagle nie zastał ich nieprzygotowanymi?
2.4. Nie bardzo rozumiem, w jakim sensie należy przyjąć to, co Wasza Świątobliwość napisał na podstawie słów wypowiedzianych przez Pana do Apostołów: „Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec wyznaczył swoją mocą”, gdy następnie dodał: „Lecz będziecie moimi świadkami w Jeruzalem, w Judei, w Samarii i aż po krańce ziemi” (Dz 1,7-8). Sens tego fragmentu Pisma wykładasz w taki sposób, że mówisz: „A zatem Pan chciał, by to rozumiano w tym sensie, że Apostołowie nie będą świadczyli o końcu świata, ale o Jego imieniu i zmartwychwstaniu”. Nie powiedział jednak: „Nie wasza to rzecz przepowiadać czas”, lecz nie wasza to rzecz znać. Jeśli tak chcesz rozumieć to, co powiedział: „Nie wasza to rzecz znać”, jakby powiedział: „Nie wasza to rzecz dawać wiedzę”, czy też: „Nie wasza to rzecz uczyć o tym”, to kto z nas odważyłby się nauczać czy raczej udawać, że wie o sprawie, której ani boski Nauczyciel nie przekazał swoim uczniom, gdy zadawali Mu pytanie osobiście, ani nie zdołali nauczać o tym ci tak święci i wielcy doktorzy Kościoła?
2.5. Czy odpowiemy, że nauczył tego nie Apostołów, lecz Proroków? Tak bowiem powiedziałeś i prawdą jest, jak mówisz, że „sprawy przyszłe znane są dzięki wypowiedziom świętych Proroków, którzy byli wcześniej, zanim stały się rzeczy przyszłe, i powiedzieli o nich ludziom z woli Boga”. Lecz jeśli Wasza Czcigodność mówi, że „dość dziwne jest, że o sprawach, co do których Bóg zechciał, by były głoszone, postanowił, że nie zdołają dotrzeć do najgłębszego poznania ludzi”, to o ile bardziej dziwne by było, gdyby Apostołowie otrzymali zakaz poznania i głoszenia spraw, które Prorocy przepowiedzieli ludziom. Jak to możliwe, żeby Apostołowie nie pojęli Proroków nauczających na temat tych czasów, o które nam chodzi, jeśli my ich rozumiemy? A jeśli Apostołowie pojęli Proroków przepowiadających tę miarę czasów, to jak to możliwe, że mieliby nie uczyć tego, co pojęli, skoro dzięki ich rozgłosowi sami Prorocy, którzy nauczyli ich tego przez swoje księgi, stali się lepiej znani? Przecież przez te same księgi, dzięki którym oni się tego nauczyli, mogli się nauczyć inni ludzie również spośród pogan, wśród których Apostołowie umacniali autorytet proroctw. Dlaczego zatem zostało do nich powiedziane: „Nie wasza to rzecz znać”, jeśli trzeba to rozumieć w tym sensie, że „nie należy do was nauczać o czasach, które Ojciec ustanowił swoją mocą”? Przecież i tak o tym uczyli, gdy dzięki ich działalności rozszerzała się wiedza o tych, z których ksiąg można by się dowiedzieć! Dlatego też bardziej wiarygodne jest wyjaśnienie, że Bóg nie zechciał powierzyć nauczaniu tego, czego poznania nie uznał za korzystne, a nie że nie chciał, by było znane coś, co chciał powierzyć przepowiadaniu.
2.6. „Dlaczego zatem – mówisz – sam Pan upomina o czasach, które należy znać, gdy mówi: Któż jest tym sługą wiernym, którego Pan ustanowił nad swoją rodziną, aby dawał im pokarm w odpowiednim czasie (Mt 24,45) i tak dalej?”. Racja, rzeczywiście przekazuje upomnienie, ale nie żeby dobry sługa znał kres czasów, lecz aby w każdym czasie czuwał w pełnieniu dobrego dzieła, ponieważ właśnie nie zna kresu czasów. Nie zaleca, żebyśmy lepiej od Apostołów pojmowali „czasy, które Ojciec ustanowił swoją mocą”, ale zaleca, abyśmy z tej racji, że nie wiemy, kiedy przyjdzie Pan, naśladowali Apostołów w przygotowaniu serca. Już wcześniej wystarczająco dużo o tym mówiłem. Sprzeczał się zatem z Żydami, dlaczego nie rozpoznają czasu, i mówił: „Obłudnicy, potraficie badać wygląd nieba…” i tak dalej (Łk 12, 42-56 ), ponieważ nie rozpoznali tego czasu, który chciał, żeby był rozpoznany, czyli czasu swojego pierwszego przyjścia, podczas którego wierzący w Niego czuwając oczekują chętnie Jego drugiego przyjścia, kiedykolwiek miałoby ono się dokonać. Kto bowiem nie poznał pierwszego przyjścia Pana, nie zdoła przygotować się na drugie dzięki wierze w Niego i pilnemu czuwaniu, aby drugie przyjście nie pochwyciło go w ciemnościach jak złodziej, czy to gdy nadejdzie później, czy – jak mamy nadzieję – wcześniej (por. 1 Tes 5, 4. 2; 2 Pt 3, 10).
3.7. Apostoł Paweł mówi przecież, jak zauważasz: „W dniach ostatnich nastaną trudne chwile” i tak dalej (2 Tm 3,1). Ale czy w ten sposób uczy o „czasach, które Ojciec ustanowił swoją władzą” (Dz 1,7)? Albo czy wie coś na temat, jak długie czy jak krótkie są te czasy, które mają być ostatnie? Musimy więc zastanowić się nad tym, co wcześniej zostało powiedziane: „Dzieci, już jest ostatnia godzina” (1 J 2, 18).
3.8. Ponownie przypominasz słowa Apostoła: „O czasach zaś i chwilach nie musimy wam pisać: wy bowiem sami dokładnie wiecie, że dzień Pański tak przyjdzie, jak złodziej w nocy, i gdy będą mówić: 'pokój i bezpieczeństwo’, wtedy ukaże im się nagle i gwałtownie jak bóle przychodzą na rodzącą, i nie ujdą” (1 Tes 5,1-3). Również w tym miejscu nie powiedział, jak długi to będzie czas, ale jaki będzie, to znaczy nie powiedział, jaka będzie długość czy krótkość tego okresu, ale bez względu na to, jaki to będzie odstęp w czasie czy długość czasu, to jednak tak długo nie przyjdzie na nich to ostatnie nieszczęście, póki nie będą mówić: „pokój i bezpieczeństwo”. Przy pomocy tych słów, jak widać, Apostoł usunął z naszego czasu zarówno nadzieję, jak i obawę o ów dzień ostatni, nie widzimy bowiem, żeby ci miłośnicy obecnego świata, którym dzień ten ukaże się nagle i gwałtownie, już mówili: „pokój i bezpieczeństwo”
3.9. Sam Apostoł zatem wystarczająco ukazuje, ile wystarczy na ten temat wiedzieć, gdy mówi: „O czasach i chwilach nie musimy wam pisać”, albo jak jest w innych kodeksach: „wy nie musicie od nas czytać”. I nie dodał następnie: „Wy bowiem sami dokładnie wiecie, ile czasu zostało”, ale mówi: „Wy bowiem sami dokładnie wiecie, że dzień Pański tak przyjdzie, jak złodziej w nocy”. To trzeba wiedzieć, żeby ci, którzy nie chcą, by ta godzina pochwyciła ich jak nocny złodziej, troszczyli się, by być synami światła, i czuwali mając serce przygotowane. Gdyby w celu ustrzeżenia się tego zła, czyli żeby godzina Pana nie przyszła nieoczekiwanie jak złodziej, trzeba było znać dzielący nas od niej czas, Apostoł nie powiedziałby, że nie trzeba o tym pisać, ale raczej jako przewidujący mistrz uznałby, że właśnie należy im napisać. Jednak nie powiedział, że trzeba pisać o tym do ludzi, którym ma wystarczyć wiedza o tym, że godzina Pana przyjdzie jak złodziej na nieprzygotowanych i śpiących, i by wiedząc to byli dobrze przygotowani bez względu na to, za jaki czas przyjdzie. W ten sposób Apostoł zachował należną miarę, aby innych nie nauczać za wcześnie o tym, o czym – jak wiedział – Pan powiedział Apostołom, że nie jest ich rzeczą znać.
3.10. Przywołujesz jednak to, co w tym samym miejscu powiedział Apostoł: „Czy nie pamiętacie, jak mówiłem wam o tym, gdy wśród was przebywałem? Wiecie, co go teraz powstrzymuje, aby objawił się w swoim czasie. Albowiem już działa tajemnica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca, wówczas ukaże się niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust” (2 Tes 2, 5-8; por. Augustyn, De civitate Dei 20, 19). Obyś nie tylko uznał za stosowne przywołać te słowa Apostoła, ale także je wyjaśnić: są przecież tak niejasne i wypowiedziane w sposób tajemniczy, że – jak się wydaje – Apostoł niczego nie powiedział na temat wyznaczonych czasów, ani nie wskazał na żaden dzielący nas od nich okres czy dystans. Powiedział przecież: „aby objawił się w swoim czasie”, ale nie stwierdził, po jakim odstępie czasu ma to się dokonać. Następnie dodał: „Albowiem już działa tajemnica bezbożności”. Ten zwrot „tajemnica bezbożności” jest rozumiany na różne sposoby, czym miałaby ona być, przez jednego tak, przez drugiego inaczej. Póki jednak się nie ukarze, jest to rzecz ukryta. Również nie wyraził tego jasno Apostoł, jak przystało na człowieka z liczby tych, do których powiedziano: „Nie wasza to rzecz znać czasy”, chociaż nie było go między nimi, gdy skierowano do nich te słowa, ale nie mamy wątpliwości, że również on stanowi część ich kolegium i społeczności.
3.11. Także zdanie, które następuje potem, uczy nas o mającym ukazać się Antychryście: „Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca, wówczas ukaże się niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust” (2 Tes 2, 7-8). Chociaż jednak Apostoł poruszył nieco jaśniej kwestię mówiąc o „tym, który ma być zabity tchnieniem ust Pana Jezusa Chrystusa”, to nie wypowiedział się nawet w sposób niejasny, za jaki czas ma to mieć miejsce. Kimkolwiek byłby „ten, co teraz powstrzymuje”, albo to, co powstrzymuje, albo cokolwiek miałoby znaczyć „ustąpi miejsca”, każdy może siebie to streścić, by zrozumieć, że nawet jeśli zakłada się jakiś czas, to Pismo w tym miejscu mówi tylko tyle: póki powstrzymuje. Natomiast na temat odstępu czasowego dzielącego nas od chwili, gdy to ustąpi, Pismo całkowicie milczy.
4.12. „Tak samo Pan – mówisz – skarcił Żydów w Ewangelii mówiąc: Gdybyś poznała, [Jerozolimo], czas twojego nawiedzenia, może byś się ostała. Teraz jednak zostało to zakryte przed twoimi oczami” (por. Łk 19,42). Ale te słowa odnoszą się do czasu pierwszego przyjścia Pana, a nie drugiego, o którym teraz rozmawiamy. O drugim swoim przyjściu powiedział natomiast: „Nie wasza to rzecz znać czasy”, a nie o pierwszym. Uczniowie pytali Go bowiem o to przyjście, którego oczekiwali w nadziei, a nie o to, które widzieli. Gdyby bowiem Żydzi poznali Jego pierwsze przyjście, „nie ukrzyżowaliby Pana chwały” (1 Kor 2,8) i nie zostaliby obaleni, ale mogliby pozostać. To bowiem co powiedział do nich: „Nawracajcie się, bo czas się wypełnił, i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15) – jak sam potwierdziłeś – powiedziane zostało w tym momencie historii Żydów, który miał nadejść od razu po kilku latach, a o którym my już wiemy, że nadszedł, czyli wtedy, gdy obalone zostało ich państwo na ziemi, gdzie istniało ich królestwo.
4.13. Powiedziałeś następnie, że jest oczywiste dla rozumiejących Pisma, to co przywołałeś, wasza Czcigodność, z Księgi Daniela o zabitej bestii, o panowaniu pozostałych bestii i o Synu Człowieczym przychodzącym między nimi na obłokach nieba. Lecz jeśli byłbyś łaskaw wyjaśnić, w jaki sposób te słowa miałyby się odnosić do poznania czasu dzielącego nas od przyjścia Zbawiciela, tak żeby bez żadnego wahania można było określić go w sposób jasny, to przyznam Ci pośród wielkiego dziękczynienia, że to, co Pan powiedział: „Nie wasza to rzecz znać czasy”, powiedziane zostało tylko do Apostołów, a nie do ich następców, którzy poznają to, co ma nadejść.
5. 14. Zgodnie z twoją świętą zachętą trzeba miłować i oczekiwać przyjścia Pana. Mówisz przecież, że jest ono wielkim błogosławieństwem dla tych, którzy miłują Jego przyjście, i powołujesz się na świadectwo Apostoła, którego słowa przytaczasz: „Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan, sprawiedliwy Sędzia, a nie tylko mnie, ale i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Pana” (2 Tm 4,8). Wtedy bowiem, jak twierdzi fragment Ewangelii, którzy przywołujesz: „Sprawiedliwi będą jaśnieć jak słońce w Królestwie swojego Ojca” (Mt 13,43), oraz słowa proroka: „Oto bowiem ciemność i mroki okrywają ziemię nad narodami, w tobie zaś ukaże się Pan i Jego majestat można będzie w tobie zobaczyć” (Iz 60,2). Jest także napisane: „Ci, którzy oczekują Pana, będą radować się pośród mocy, otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez trudu, będą iść i nie będą pragnąć” (por. Iz 40,31, Vlg).
5.15. Bardzo pobożnie i słusznie mówisz o tym wspominając szczęście tych, którzy miłują przyjście Pana. Lecz także ci, do których Apostoł powiedział: „Nie dajcie się łatwo zachwiać w waszym myśleniu, że już nastał dzień Pański” (2 Tes 2,2), miłowali nadejście Pana. Nauczyciel Narodów mówiąc to nie powstrzymywał ich w tym miłowaniu, gdyż chciał, aby byli nim rozpaleni. A jednak nie chciał, aby wierzyli tym, od których słyszeli, że już nastał dzień Pański, aby nie stracili nadziei na nagrodę za wiarę sądząc, że także inne obietnice zostały im złożone w sposób kłamliwy, gdyby nie zobaczyli nadejścia Pana w czasie, w którym według ich wiary miałby przyjść. Nie ten człowiek miłuje przyjście Pana, który głosi, że już jest blisko, ani ten, który głosi, że nie jest blisko. Miłuje przyjście Pana raczej człowiek, który oczekuje go z czystą wiarą, pewną nadzieją i gorliwą miłością bez względu na to, czy jest blisko czy daleko. Gdyby bowiem Pana miłowali bardziej ci, którzy wierzą i przepowiadają Jego szybsze nadejście, to miłowaliby go bardziej ci, którzy głosili, że Jego przyjście już się dokonuje, niż ci, którym Apostoł zabraniał dawać im wiarę, czy nawet bardziej niż sam Apostoł, który w to nie wierzył.
6.16. Jeśli więc moje niedomaganie nie jest ciężkie dla Waszej Świętości, proszę, żebyś nie ociągał się z jaśniejszym wyjaśnieniem, dlaczego mówisz, że „nikt nie może obliczyć miary czasu”, aby czasem to samo nie wydawało się mi i Waszej Miłości, podczas gdy jeden od drugiego na próżno będzie oczekiwał wyjaśnień. Gdy bowiem to powiedziałeś, dodałeś następnie i stwierdziłeś: „Chociaż Ewangelia mówi: 'O tym dniu i godzinie nie wie nikt’” (Mt 27,36), ja jednak – twierdzisz – mówię w imieniu możliwości mojego rozumu, że ani miesiąc, ani rok Jego przyjścia nie może być poznany”. Takie stwierdzenie wydaje się brzmieć w ten sposób, że chociaż nie jest możliwe poznać, w którym roku ma przyjść, to jednak można poznać, w którym siedmioleciu lub dekadzie, jakby możliwe było powiedzieć i jasno określić, że przyjdzie podczas tych lub tamtych siedmiu lat, podczas tej lub tamtej dekady. Jeśli zaś nie można tego w ten sposób rozumieć, to pytam, czy przynajmniej tak można określić czas Jego przyjścia, że powiemy na przykład: przyjdzie podczas tego półwiecza lub wieku, albo w czasie jakiejś określonej większej lub mniejszej liczbie lat, lecz dokładnie w którym roku – nie wiemy. Jeśli odkryłeś już tyle, zdołałeś odkryć naprawdę sporo. Proszę cię zatem, abyś łaskawie przestawił naszej opieszałości odpowiednie świadectwa, dzięki którym zdołałeś znaleźć odpowiedzi. Jeśli zaś zakładasz, że nawet tego nie wiesz, to myślisz tak jak ja.
6. 17. Wszyscy, którzy wierzymy w przepowiedziane przez Pana liczne ukazujące się znaki, dostrzegamy, że już jest ten czas ostateczny. Lecz zarówno sam ostatni dzień, jak i okres tysiąca lat, po upływie którego miałby się skończyć świat, mógłby być określony mianem całości ostatecznego czasu, skoro jest napisane: „Tysiąc lat w moich oczach jest jak jeden dzień” (zob. Ps 89, 4; 2 P 3, 8). Dlatego o wszystkim, co wydarzyłoby się w tym okresie tysiąca lat, można by powiedzieć, że wydarzyło się w czasie ostatecznym lub w dniu ostatecznym. Ponownie więc mówię, co w takim wypadku często należy powiedzieć: weźmy pod uwagę, ile lat wcześniej błogosławiony Jan Ewangelista powiedział „Już jest ostatnia godzina” (1 J 2,18). Gdybyśmy żyli wtedy i usłyszeli te słowa, to czy wierzylibyśmy, że ma jeszcze upłynąć tak wiele lat? Czy nie mielibyśmy raczej nadziei, że Pan przyjdzie dopóki Jan przebywa w ciele? Przecież nie powiedział: „jest już ostatni czas”, czy „ostatni rok”, miesiąc lub dzień, ale – „ostatnia godzina”. Oto jak długa jest ta godzina! A przecież Jan nie skłamał, lecz jego słowa trzeba tak rozumieć, że „godzinę” postawił w miejscu czasu. Wielu tak to rozumie, że sześć tysięcy lat stanowi jakby jeden dzień, który dzielą następnie na części jakby na dwanaście godzin. W ten sposób ostatnie pięćset lat odpowiadałoby ostatniej godzinie. Jan, który żył w tym okresie – mówią – powiedział w swojej wypowiedzi, że już jest ostatnia godzina.
6.18. Lecz czym innym jest wiedzieć, a czym innym przypuszczać. Jeśli sześć tysięcy lat należy uważać za jeden dzień, to dlaczego jedna dwunasta, a nie jedna dwudziesta czwarta część tego okresu jest jedną godziną, czyli nie pięćset lecz dwieście pięćdziesiąt lat? Cały przecież dzień, cały obieg słońca określa się nie od wschodu do zachodu, ale od wschodu do wschodu. Gdy minie cały dzień, czyli dwadzieścia cztery godziny, znowu wschodzi słońce. Zatem ta ostatnia godzina, ten czas, o którym mówił Jan, już przynajmniej siedemdziesiąt lat temu powinien minąć, a jednak jeszcze nie przyszedł koniec świata. Do tego jeszcze trzeba zauważyć, że jeśli uważnie przyjrzymy się historii kościelnej, zobaczymy, że apostoł Jan umarł długo wcześniej, zanim upłynęło pięć tysięcy pięćset lat od pojawienia się rodzaju ludzkiego. Nie nadeszła jeszcze zatem wtedy ostatnia godzina, jeśli uważa się za godzinę okres pięciuset lat, czyli dwunastą część sześciu tysięcy lat. Poza tym jeśli według Pism jeden dzień zastępujemy okresem tysiąca lat, to już bardzo dawno temu minęła ostatnia godzina tak długiego dnia, i to nie tylko wtedy, gdy uznajemy za godzinę jedną dwudziestą czwartą część dnia, czyli trochę więcej niż czterdzieści lat, ale także jedną dwunastą jego część, co oznaczałoby dwa razy tyle lat. Bardziej odpowiednie będzie zatem sądzić, że apostoł wstawił słowo „godzina” w miejsce czasu. Nie wiemy, jak długa jest ta godzina, ponieważ „to nie nasza rzecz znać czasy, które Ojciec ustanowił swoją władzą” (Dz 1,7). Chociaż wiemy, że jest to ostatnia godzina, dużo lepiej my niż ci, którzy byli przed nami, wiemy także od kiedy jest czy też mówi się, że zaczęła się ostatnia godzina.
7.19. Nie rozumiem także, dlaczego więc wydaje się Waszej Czcigodności, że dlatego nie można zrozumieć miary tych lat i określić dokładnie, w którym roku ma nadejść koniec, że zgodnie z obietnicą Pana te dni zostaną skrócone. Jeśli bowiem zostaną skrócone w ten sposób, że z bardziej licznych staną się mniej liczne, to pytam, według której prawdy [Pisma] miałyby być liczniejsze, gdyby nie zostały skrócone? Uważasz, że tygodnie, które pojawiają się u świętego Daniela, nie odnoszą się do pierwszego przyjścia Pana, jak uznało wielu ludzi, ale raczej do drugiego. Czy więc będą skrócone, aby chociaż o jeden tydzień było ich mniej? Ale czy wtedy nie będzie fałszywe proroctwo, które zatroszczyło się o określenie tygodni z tak wielką dokładnością, że powiedziało nawet o upływie połowy tygodnia? Dziwne to jest dla mnie, jeśli proroctwo Daniela jest burzone przez proroctwo Chrystusa! Jak możemy uważać, że Daniel, czy raczej anioł, od którego dowiedział się o tych sprawach, nie wiedział, że te dni mają być przez Pana skrócone, i że był w błędzie mówiąc te słowa? Albo może wiedział, ale skłamał temu, którego pouczał? Skoro takie postawienie sprawy jest absurdalne, czemu raczej nie wierzyć, że prorok Daniel mówił o tylu tygodniach, na ile wskazują te dni skrócone przez Pana? Oczywiście jeśli ta liczba lat odnosi się do drugiego przyjścia Pana, ale nie wiem, w jaki sposób tego można by dowieść.
7.20. Koniec końców dużo bezpieczniej i pewniej jest powiedzieć, że przyjście Pana dokona się w ciągu siedemdziesięciu lub maksymalnie w ciągu stu lat, jeśli te tygodnie je zapowiadają. W siedemdziesięciu tygodniach jest bowiem czterysta dziewięćdziesiąt lat, a od narodzenia Pana do dzisiaj upłynęło już na pewno czterysta dwadzieścia, natomiast od Jego zmartwychwstania lub wniebowstąpienia mniej więcej trzysta dziewięćdziesiąt. A zatem jeśli liczymy lata od dnia narodzin, pozostało dziewięćdziesiąt lat, a jeśli od dnia męki, pozostało około stu. Tyle jeszcze lat ma upłynąć, jeśli te wszystkie tygodnie u Daniela są proroctwem o Jego ostatecznym przyjściu. Kto więc mówi, że dokona się w ciągu tylu lat, to kłamie, jeśli będzie miało miejsce później, a ponieważ będą skrócone, to może ich być jeszcze mniej, a nie więcej. Dlatego słusznie mówi się po prostu, że „w ciągu tych lat będzie miało miejsce”, ponieważ bez względu na to, o ile czas będzie skrócony, takie stwierdzenie jest prawdziwe. Jeśli bowiem to skrócenie trzeba rozumieć w tym znaczeniu, że lat będzie mniej, przyjście Pana nie dokona się po upływie tych lat, ale tym wcześniej, im mniej będzie tych lat. Skrócenie nie będzie kłopotało tego, kto w ten sposób liczy i określa lata mówiąc, że w czasie tych lat nadejdzie dzień Pański. Nawet będzie mu pomagało, ponieważ im bardziej zmniejszona będzie ilość dni, tym bardziej pewny będzie okres, w którym się dokona, skoro nie może mieć miejsca po nim. Prawdziwe więc będzie takie określenie, które prowadzi do stwierdzenia: „w tych latach będzie miało miejsce”, chociaż nie wiadomo, w którym roku się dokona.
7.21. Jednak cały problem w tym, czy Daniel prorokował, że te tygodnie wypełnią się przed pierwszym przyjściem Pana, czy też odnoszą się do końca świata lub do obu przyjść. Nie brakuje bowiem ludzi znających się na sprawie, którzy mówią, że te tygodnie nie wypełniły się przy pierwszym przyjściu Chrystusa, i dlatego mają się znowu wypełnić przy końcu całego świata. A to dlatego, jak widzę, że jeśli pierwsze przyjście nie wypełniło tych tygodni, to trzeba, żeby dopełniło je drugie, bo przecież to proroctwo nie może być fałszywe. Jeśli zaś w czasie pierwszego przyjścia zostały wypełnione, nie należy uważać, że także mają się wypełnić przy końcu świata. Dlatego też rzecz nie jest jasna, nawet jeśli prawdziwa: ani bowiem nie należy zaprzeczać, że odnosi się do przyszłości, ani nie należy tego zakładać. Pozostaje jednak człowiekowi chcącemu wymusić wiarę, że to proroctwo ma się wypełnić przy końcu świata, żeby na ile może wykazał i dowiódł jeśli potrafi, że nie wypełniły się te tygodnie przy pierwszym przyjściu Pana, wbrew opinii tak wielu ludzi wyjaśniających boskie wypowiedzi, którzy dowodzą, nie tylko obliczając czas, ale także analizując wydarzenia, że proroctwo się wypełniło. Zwłaszcza, że jest tam napisane: „I zostanie namaszczony święty świętych”, lub – jak hebrajskie kodeksy bardziej wyraźnie podają w tym proroctwie – „Zabity zostanie Chrystus i nie będzie jego”. To znaczy, że nie będzie On należał do tej społeczności, ponieważ został oddzielony od Żydów, którzy nie uwierzyli, że jest On ich zbawcą i odkupicielem, skoro zdołali Go zabić. Przecież na końcu świata Chrystus nie ma być ani namaszczony, ani zabity, zatem to proroctwo Daniela wtedy patrzyło na te rzeczy, jako na mające się wydarzyć, bo jeszcze jako już wypełnione nie były przedmiotem wiary.
8. 22. Kto zaś przeczy temu, że winniśmy mieć nadzieję na przyjście Pana jest bliskie na podstawie ewangelicznych i prorockich znaków, które – jak widzimy – mają miejsce? Codziennie staje się ono coraz bliższe. Ale po jakim okresie czasu się zbliży, to – jak zostało powiedziane – „nie wasza to rzecz wiedzieć” (Dz 1,7). Zobacz, kiedy Apostoł powiedział: „Teraz bowiem przybliżyło się nasze zbawienie; noc się posunęła, a przybliżył się dzień” (Rz 13,11-12). A oto już tyle lat minęło! Jednak nie było fałszywe to, co powiedział. O ile bardziej obecnie należy mówić, że zbliża się przyjście Pana, skoro już upłynął tak długi czas do kresu [świata]! Zauważ, że Apostoł mówi: „Duch otwarcie mówi, że w ostatnich czasach niektórzy odpadną od wiary” (1 Tm 4,1). A przecież wtedy to jeszcze nie były te czasy, czyli czasy heretyków i tych, których opisał w swoim tekście. Lecz teraz już przyszły, więc wydaje się, że w ostatnich czasach także przez nich przypomina się nam o końcu świata. Tak samo w innym miejscu Apostoł mówi: „To zaś wiedzcie, że w ostatnich dniach nastaną chwile trudne” (2 Tm 3,1) czy też jak jest w innych kodeksach: „niebezpieczne”. Wreszcie wyrażając jakiego rodzaju będą wydarzenia przyszłe stwierdził: „Ludzie będą bowiem samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez ludzkich uczuć, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwalcy, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga, będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy” (2 Tm 3,2-5). Dziwiłbym się, gdyby kiedykolwiek nie było takich ludzi. Ponieważ więc także wtedy byli, Apostoł dodaje mówiąc: „I tych ludzi unikaj. Z takich bowiem są ci, którzy wślizgują się do domów…”. Nie powiedział: „wślizgną się”, jakby także w tym momencie zapowiadał sprawy przyszłe, jak wtedy gdy wcześniej stwierdził: „nastaną trudne chwile”, ale powiedział: „wślizgują się do domów i przeciągają na swoją stronę kobietki” (2 Tm 3,5-6). I znowu nie powiedział: „przeciągną” czy „będą przeciągać”, ale już „przeciągają”.
8.23. Nie należy też sądzić o tym miejscu Pisma, że w miejsce czasu przeszłego użyto w nim czasu teraźniejszego, skoro upominał adresata listu, żeby unikał tego rodzaju ludzi. Nie bez powodu jednak powiedział: „W ostatnich dniach nastąpią trudne chwile”. Ukazując powód niebezpieczeństwa tych przyszłych czasów przepowiedział pojawienie się tego rodzaju ludzi, ponieważ tym będą liczniejsi, tym ich będzie więcej, im bardziej będziemy zbliżać się do kresu. Widzimy zaś, że teraz tacy ludzie są bardzo liczni. Ale co, jeśli po nas będą jeszcze bardziej liczni i zupełnie olbrzymia będzie ich ilość, gdy tuż tuż będzie sam koniec [świata], od którego nie wiemy ile czasu nas dzieli? „Ostatnimi dniami” zostały nazwane już pierwsze dni czasu Apostołów, gdy Pan odchodził wstępując do nieba, gdy posłał w dzień Pięćdziesiątnicy obiecanego Ducha Świętego i gdy niektórzy ludzie dziwili się podziwiając Apostołów mówiących językami, których nie znali, a inni wyśmiewali ich mówiąc, że upili się młodym winem (zob. Dz 2,1-14). Tego dnia Piotr przemawiając do ludzi na różne sposoby poruszonych wydarzeniem, powiedział: „Ci ludzie nie są pijani, jak przypuszczacie, bo jest dopiero trzecia godzina dnia. Patrzcie jednak uważnie, bo to znaczą słowa powiedziane przez proroka: 'Stanie się w ostatnich dniach – mówi Pan – że wyleję mojego Ducha na wszelkie ciało…” (Dz 2,16-17; Jl 3,1).
8.24. Już wtedy więc były „dni ostatnie”, o ile bardziej więc teraz, nawet jeśli tyle dni pozostało do końca, ile do dzisiaj upłynęło od wniebowstąpienia Pańskiego… A może zostało mniej lub więcej? Tego z pewnością nie wiemy, ponieważ nie nasza to rzecz znać czasy czy chwile, które Ojciec ustanowił w swojej mocy. Mimo to jednak wiemy, że tak jak Apostołowie żyjemy w ostatnich czasach, ostatnich dniach i ostatniej godzinie. Ci, którzy byli po Apostołach, a przed nami, żyli w czasach „bardziej ostatnich”, w jeszcze bardziej ostatnich my, a w jeszcze bardziej ostatnich niż my ci ludzie, którzy będą po nas, aż do tych czasów, które będą – jeśli można tak to ująć – najbardziej ostatnimi z ostatnich i do tego ostatecznego dnia, na który Pan chce zwrócić naszą uwagę, gdy mówi: „A ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,40). Nie można jednak dokładnie widzieć, jak ten dzień jest odległy.
c.d.n
Augustyn, List 199
Tłum. P.Szewczyk