Artykuły patrystyczne

Doświadczenia Teodoreta: Jego życie monastyczne

– 1 –

W ten sposób minęły jego młode lata, gdy żyli jego rodzice a on żył z nimi, żył zaś stając się człowiekiem od początku przeznaczonym do życia Bożego. Był pilnym uczniem i do końca wykorzystał, jak pokazują to jego późniejsze pisma, literackie możliwości, które stwarzała mu Antiochia, ale nie w tak przesadny sposób, by zakłócić jego religijne powołanie. Macedoniusz i Piotr nie byli jedynymi świętymi mężami, których przykład ukazała mu matka. Otrzymała dla siebie również błogosławieństwo sławnego Szymona Słupnika i potrafiła opowiedzieć synowi wiele historii z jego cudownego życia. Zdobyła dla niego również błogosławieństwo innego samotnika, Zenona, a także Afraatesa, Persa z urodzenia, który znalazł się w Antiochii jeszcze zanim potrafił powiedzieć więcej niż kilka słów w języku greckim, ale ostatecznie zgromadzili się wokół niego zarówno ludzie wysokiej rangi i pozycji, jak i robotnicy i żołnierze, uczeni i nieuczeni, bogaci i ubodzy, by go słuchać lub by się z nim kłócić.

Takie było życie Teodoreta do dwudziestego trzeciego roku życia, w którym to czasie zmarł zarówno jego ojciec, jak i matka. Wtedy rozpoczął ścieżkę życia religijnego. Pierwszym jego działaniem było rozdanie ubogim dóbr, które odziedziczył na skutek śmierci rodziców. Następnie udał się do klasztoru, jednego z dwóch znajdujących się w dużej wiosce zwanej Nikertai, kilka mil od Apamei i około dziewięćdziesiąt mil od Antiochii. Tutaj pozostał przez mniej więcej siedem lat, do czasu, gdy w wieku trzydziestu lub około trzydziestu lat został wyniesiony do godności biskupiej. To ważne wydarzenie miało miejsce około roku 423, trzy lata po śmierci św. Hieronima i siedem lat przed śmiercią św. Augustyna; św. Ambroży i św. Grzegorz z Nazjanzu umarli przed końcem poprzedniego wieku, a św. Chryzostom w pierwszym roku nowego; Celestyn był w tym czasie papieżem, a Cyryl od dziewięciu lat zasiadał na biskupim tronie Aleksandrii całkowicie oddany pracy związanej z jego bogatym pontyfikatem.

Przez następne siedem lat lub prawie siedem Teodoret, jak się wydaje, ograniczył swoje działanie do granic własnej diecezji i chociaż bez wątpienia miał z tego powodu trudny i niespokojny czas, cieszył się w swojej pracy misjonarskiej wsparciem płynącym ze strony wielu pustelników rozsianych po kraju, z którymi utrzymywał zażyłe stosunki, i od różnych klasztorów, zarówno męskich jak i żeńskich. Możemy nazwać te czternaście lat – siedem po obu stronach jego konsekracji – podczas których rzucony był pomiędzy te wspólnoty religijne i eremitów, najszczęśliwszym okresem jego życia. Kiedy przybył do Apamei, pełen był młodzieńczego zapału i tam właśnie położył te głębokie fundamenty wiary i pobożności oraz zdobył to żywe zrozumienie niewidzialnego i przyszłego świata, które pozostały w nim jako ukryte źródło duchowej siły na cały czas konfliktów i cierpień tych lat, które przyszły potem. Cieszył się towarzystwem i przykładem, modlitwami i naukami, wielkich świętych, którzy w pokoju i stałości życia antycypowali niebo, do którego byli przeznaczeni. Jego klasztor w Nikertai był jednym z dwóch fundacji dokonanych przez jednego człowieka, które razem liczyły ponad czterystu mnichów. Z tego miejsca, jeszcze zanim został biskupem, jak się wydaje, Teodoret odbył wizyty w innych domach klasztornych położonych daleko lub blisko i pozostawił nam opowiadanie o jednym z takich wyjazdów. Miał jeszcze okazję lepiej się zaznajomić z tymi wielkimi instytucjami oraz miejscami życia eremitów, kiedy został ich biskupem, i w swojej „Historii religijnej” zwanej „Filoteuszem” wspomniał zarówno to, co sam widział, jak i to, co otrzymał z pierwszej ręki, na temat życia syryjskich pustelników.

– 2 –

W dziele, które przed chwilą przywołałem, przekazał nam różne szczegóły na temat ich wielkich cnót, dziwnych praktyk pokutnych i niezrównanych cudów: wszystko wspaniale, ale tym, co jest na pierwszy rzut oka równie zdumiewające jak cuda, praktyki pokutne i cnoty, jest łatwowierność czy też, jak powiedzieliby ludzie współcześni, olbrzymia bezkrytyczność, którą przejawia przyjmując to wszystko z szacunkiem. Jego wiara jest zdumiewająca tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę okoliczności jego wykształcenia. Pobierał przecież nauki w środowisku, które cieszy się reputacją racjonalistycznej szkoły starożytnego chrześcijaństwa silnie opierającej się na faktach, w krytycznej i przyziemnej szkole Euzebiusza i Chryzostoma, Diodora i Teodora, a jednak czy to, gdy patrzymy na niego w jego dociekliwej młodości, kiedy podróżował po Syrii, czy w jego dojrzałości, kiedy świadomie pisze o pustelnikach, czy też w jego „Historii kościelnej”, którą napisał w swoich ostatnich latach, znajdujemy jego wiarę w cuda tych mieszkańców pustkowia tak pewną jak u św. Atanazego w Żywocie Antoniego, u Sulpicjusza w Żywocie św. Marcina czy u Grzegorza z Nyssy w Żywocie Grzegorza Cudotwórcy. Jak to się stało, że jego zdrowy rozsądek obrał linię tak różną do tej, którą obierają dzisiejsze sceptyczne umysły? Co skłoniło go do picia z takim smakiem tego, co my odrzucamy ze wstrętem? Czy nie było tak, że przynajmniej kilka cudów zadomowiło się tak definitywnie w jego doświadczeniu zmysłowym, że nie miał powodu, by wątpić w te, które otrzymał z drugiej ręki? To z pewnością wyjaśni coś, co większości z nas wydaje się oczywistą, głupią łatwowiernością tak oczytanego i rozumnego pisarza.

Jest znamienne, że tak jak Sulpicjusz, Teodoret był zupełnie świadom, że w opowiadaniach, które im przedstawiał, wystawiał na próbę wiarę swoich czytelników.

[quote]„Proszę tych, którzy będą czytali moje słowa – mówi – żeby nie odmawiali wiary opowiadaniu, jeśli usłyszą o czymś, co przekracza ich własne możliwości uwierzenia, i by cnoty tych ludzi nie mierzyli według swojej własnej; niech wiedzą, że Bóg ma zwyczaj mierzyć swoje dary według pobożności, skutkiem czego daje większe dary duszom doskonalszym. Mówię to do tych, którzy nie są zbyt dokładnie zaznajomieni ze sprawami Bożymi, gdyż ci, którzy są wprowadzeni w tajemnice Ducha, znają Jego bogactwo i wiedzą, jakie cuda działa On w ludziach przez ludzi, aby dzięki wielkości swoich cudów doprowadzić niewierzących do poznania Boga.
Kto nie będzie jednak wierzył naszym opowiadaniom, ten oczywiście nie wierzy w prawdziwość tego, co uczynili Mojżesz, Jozue, Eliasz i Elizeusz, i za bajki uważa cuda zdziałane przez świętych apostołów. Jeśli jednak wydaje im świadectwo prawdy, to niech wierzy, że i te opowiadania są wolne od fałszu. Wszak łaski, które działały w tamtych, działały również w tych ludziach. Jeśli o mnie chodzi, niektóre z zapisanych tu rzeczy widziałem na własne oczy, a o innych, których nie widziałem, powiedzieli mi ci, którzy widzieli, ludzie, którzy byli miłośnikami cnoty i którzy zasłużyli na to, by oglądać i uczyć się na podstawie tych cudów” (Dzieje Bożej Miłości, 10-11).[/quote]

– 3 –

Pierwsza uwaga, którą czynię w tym miejscu, jest następująca: dziwne praktyki pokutne tych pustelników – jak ciągłe przebywanie Szymona na kolumnie – które są tak dziwne jak ich cuda, bronią przed krytyką, jak zauważa Teodoret (Dzieje Bożej miłości, 26) różnego rodzaju praktyki nakazane boską mocą w Starym Testamencie, które wolne są od tego, co można by nazwać ich żydowskim lub niestosownym charakterem. Na przykład Izajaszowe „chodzenie nago i boso”, wynoszenie Ezechiela w ciemność na ramionach mężczyzn przez dziurę wybitą w ogrodzeniu domu czy też małżeństwo Ozeasza z prostytutką i jego uczucie do cudzołożnicy. Były to działania, które – jak mówi Teodoret – przyciągały uwagę i miały na celu przekazywanie nauki przez swoją dziwaczność.

Chciałbym zauważyć następnie, że jeśli ci ludzie tak męczyli swoje ciała, jak opisuje to Teodoret, w co trudno jest wątpić, i jeśli mimo to, zamiast zabijać się przez to, dożywali długich lat, co również jest potwierdzone, fakt ten miał sam w sobie cudowny charakter i to bez przechodzenia do tych ich działań, które w bardziej dosłowny sposób zasługują na miano cudów.

Zwracam następnie uwagę na to, że ci ludzie przychodzą do nas rekomendowani przez ich życie. Byli oni, według ich biografa, nie całkowicie zdziczałymi i nieokrzesanymi widmami ludzkimi, ale – co możemy osądzić na podstawie przypadkowych cech charakteru, które przekazuje – byli ludźmi mocnej cnoty, zasługującymi na imię chrześcijan, ludźmi, którzy umartwiali siebie nie bez jasnego przedmiotu, wyraźnego celu stawania się łagodnym, uduchowionym, ukrytym, skromnym, cichym i pokornym, i którzy osiągnęli swój cel.

I wreszcie musimy sobie uświadomić, że Syria, żeby nie powiedzieć całe terytorium Kościoła, była w tym czasie krajem misyjnym. Państwo rzymskie przyjęło chrześcijaństwo jako swoją religię, ale ludność, którą państwo obejmowało, cały czas musiała się nawrócić. Cudów – jak to powszechnie się uznaje – należy oczekiwać w każdym okresie i miejscu jako uwiarygodniająca broń ewangelistów i apostołów działających między poganami. Dlatego dar ich czynienia udzielony został w Poncie Grzegorzowi Cudotwórcy a w Galii Marcinowi. Więcej, Boża Opatrzność dostosowuje swoje środki do zamierzonego celu i do okoliczności, w jakich ten cel ma być osiągnięty. Nic nie było bardziej odpowiednie dla nawrócenia ludzi Wschodu w tamtych dniach niż przesada w ascezie i nienormalne przejawy mocy – krótko mówiąc manifestacje, które zaszokowałyby i oburzyły wykształconego Europejczyka XIX wieku. Pustelnicy byli de facto misjonarzami. Sozomen mówi: „Byli oni narzędziami w nawróceniu z pogaństwa całego narodu syryjskiego i wielu Persów oraz Saracenów”. Tak jak byli oni podobni do Chrzciciela w ich ascetycznym sposobie życia, tak samo przypominali go w ich zadaniu i sposobie wypełniania go. Podczas gdy czynili cuda, których on nie czynił, przypominali go w trzymaniu się z daleka od miast i wiosek i w przyciąganiu rzesz, ludzi wielkich i małych na pustkowie, na którym żyli. Święty Szymon Słupnik, który jest jednym ze specjalnych świętych Teodoreta, nawrócił niezliczonych Saracenów, Iberyjczyków, Armeńczyków i Persów na religijne i moralne życie, przy pomocy swoich mów wygłaszanych z dziwnej wyniosłości, która jest pośmiewiskiem dla ludzi niewierzących i powodem głębokiego zdumienia, ba, zakłopotania dla wierzących umysłów. I prawdopodobnie nie nawróciłby ich w żaden inny sposób.

Wszystko to jest dygresją, ale istotną dla historii i charakteru Teodoreta. Teraz idźmy za nim wchodząc w prace i próby jego posługi biskupiej.

J.H.Newman, Historical Sketches, v. II, The Church of the Fathers, Trials of Theodoret

tł. z j. angielskiego: Przemysław M. Szewczyk

Jeden komentarz do “Doświadczenia Teodoreta: Jego życie monastyczne

  • Chyba każdego dzisiaj zastanawia dziwny sposób życia Szymona Słupnika i jemu podobnych ascetów. Rzeczywiście przekonuje mnie fakt, że był to odpowiedni sposób nawrócenia ludzi Wschodu w ówczesnych czasach. Aż chce się człowiekowi zapytać, co mogłoby być adekwatnym sposobem dzisiaj , gdy chrześcijaństwo wydaje się być czymś znanym, a w rzeczywistości pełno w nim pogaństwa , płycizny i nieporozumień.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *