Rozdział I

Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Jak napisane jest u proroka Izajasza…

Trzeba porównać ten początek Ewangelii Marka z początkiem Mateusza, który mówi: „Księga rodowodu Jezusa Chrystusa, syna Dawida, Syna Abrahama (Mt 1,1), i zrozumieć na podstawie obydwu tekstów, że jeden Pan nasz Jezus Chrystus jest synem Boga i człowieka. I słusznie pierwszy Ewangelista nazywa Go synem człowieka, a drugi synem Boga, aby od mniejszych spraw myśl nasza stopniowo wznosiła się do większych i przez wiarę i sakramenty przyjętego człowieczeństwa wzniosła się do poznania boskiej wieczności. Słusznie ten, który miał opisać ludzkie pochodzenie, zaczął od syna człowieka, czyli Dawida lub Abrahama, z których pokolenia przyjął On substancję ciała. Słusznie ten, który rozpoczynał swoją książkę od początku przepowiadania Ewangelii, zechciał nazwać naszego Pana Jezusa Chrystusa raczej synem Boga, ponieważ z pewnością należało do ludzkiej natury przyjąć prawdę ciała z pokolenia patriarchów czy królów, a w boskiej było mocy przepowiadać światu Ewangelię. „Ewangelią” bowiem nazywa się dobrą nowinę. Jaka zaś wieść lepsza jest od tej: „Czyńcie pokutę, bowiem przybliżyło się Królestwo Niebios”? Czymś ludzkim jest więc urodzić się po ludzku, a czymś prawdziwie boskim ogłaszać przyjście Królestwa Niebieskiego do czyniących pokutę. I dlatego słusznie Mateusz anonsuje syna Dawida, którego przedstawia jako przychodzącego w ciele, i słusznie Marek syna Boga, którego na samym początku swojego tomu ukazuje jako autora Ewangelii i fundatora wiecznego Królestwa. Zauważyć trzeba w tym miejscu, że święci Ewangeliści, którzy zostawili nam na piśmie Boży plan dotyczący Pańskiego wcielenia, przystąpili do posługi pisania zapaleni jednym i tym samym duchem, ale każdy wyznaczył inny początek swojego powiadania i inny koniec. Mateusz bowiem zaczynając od narodzenia Pańskiego doprowadził kolej swojego opowiadania aż do czasu zmartwychwstania Pańskiego. Marek wychodząc od początku przepowiadania Ewangelii doszedł aż do czasu wniebowstąpienia Pańskiego i przepowiadania Jego uczniów wszystkim narodom w świecie. Łukasz rozpoczynając od narodzenia Jana, Poprzednika, zakończył na wniebowstąpieniu Pańskim i uczniach wracających do Jerozolimy, żeby oczekiwać pośród boskich chwał przyjścia Ducha Świętego. Jan zaczynając od wieczności Słowa Bożego, przez które wszystko się stało, opowiadając Ewangelię dochodzi aż do czasu zmartwychwstania Pańskiego. 

Mając zatem pisać Ewangelię Marek słusznie czyni, że przede wszystkim podaje świadectwa proroków, przy pomocy których już dawniej zapowiedzieli oni tę przyszłość. Obwieszcza, że rzeczy, które opisuje, są tym bardziej zupełnie prawdziwie i godne przyjęcia bez najmniejszej wątpliwości, że – jak pokazuje – zostały wcześniej opisane i zapowiedziane przez proroków napełnionych Duchem Świętym. W ten sposób jednym i tym samym początkiem swojej Ewangelii zarówno Żydów, którzy uznają Prawo i proroków, usposabia do przyjęcia również sakramentów Ewangelii, które ci właśnie prorocy przepowiadali, jak i pogan, którzy dzięki heroldom Ewangelii przyszli do Boga, zachęca również do przyjęcia i uszanowania autorytetu Prawa i proroków, aby czasem nikt, przyjmując wzorem heretyków tylko stare przymierze albo tylko nowe, nie pozostał obcy dla Bożego przymierza.

Oto posyłam mojego anioła przed Twoim obliczem, który przygotuje Twoją drogę przed Tobą.

Jan został nazwany „aniołem” nie przez udział w anielskiej naturze, jak to głosi herezja Orygenesa, ale przez godność zadania. „Anioł” bowiem jest greckim słowem, które po polsku oznacza „posłaniec”. Słusznie więc tym imieniem mógł być nazwany ten człowiek, który był posłany przez Boga, aby dać świadectwo o światłości i ogłosić światu przychodzącego w ciele Pana. Nie należy się dziwić, że w sposób duchowy, został nazwany ten, od którego nie powstał większy między narodzonymi z niewiasty, skoro wiadomo, że wszyscy, którzy poprawnie pełnią funkcje w stopniu kapłańskim, ze względu na zadanie głoszenia Ewangelii mogą być nazwali aniołami na podstawie wypowiedzi prorockiej: „Usta kapłana strzegą wiedzy, z jego ust pożąda się Prawa, ponieważ anioł jest wojskiem Pana” (por. Ml 2,7).

Głos wołającego na pustyni: przygotujcie drogę Panu, prostymi czyńcie Jego ścieżki.

Wiadomo, że jednorodzony Syn został nazwany Słowem Ojca, jak świadczy Jan, który mówi: „Na początku było Słowo, i Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo” (J 1,1). Na podstawie tego zdania, o którym teraz mówimy, poznajemy, że najpierw rozbrzmiewa głos, aby potem w jakiś sposób dało się słyszeć słowo. Jan więc został nazwany przez proroka głosem, ponieważ przepowiadał słowo. Ten, który biegł przed przyjściem Pana, nazwany jest głosem, ponieważ dzięki jego posłudze ludzie usłyszeli Słowo Ojca. Ten głos zaś woła na pustyni, ponieważ zapowiada opuszczonej i osamotnionej Judei pocieszenie odkupienia. To zaś, co wołał, ukazuje, gdy później stwierdza: „Przygotujcie drogę Pana, prostymi czyńcie Jego ścieżki”. Każdy, kto głosi poprawną wiarę i dobre uczynki, co innego przygotowuje niż drogę dla przychodzącego Pana prowadzącą do serc słuchaczy? Czyni to, aby siła łaski je przeniknęła i oświeciło je światło prawdy, aby człowiek uczynił dla Boga proste ścieżki, tworząc czyste myśli w duszy na skutek usłyszanej nauki zawierające dobre przepowiadanie. Trzeba tymczasem zauważyć, że ze świadectw prorockich, które Marek przytoczył, tylko jedno znajduje się u Izajasza, zaś drugie jest u Malachiasza. Jednak nie należy sądzić, że Ewangelista, który tutaj mówi, że napisane jest u Izajasza, czego on nie napisał, kłamie albo sam jest w błędzie, ale raczej trzeba to rozumieć w ten sposób, że nawet jeśli te słowa z Malachiasza, które tutaj przytoczył, nie znajdują się u Izajasza, to jednak ich sens można u Izajasza znaleźć i to w wielu różnych miejscach jest obecne u niego nawet jaśniej to, co tutaj sam dodał: „Głos wołającego na pustyni: przygotujcie drogę Pana, prostymi czyńcie Jego ścieżki”.

Kto nie dostrzeże, jak wielka jest zgodność w obu zdaniach? Przecież to, co powiedział Malachiasz o aniele mającym być posłanym przed obliczem Pana, który przygotuje Jego drogę, jest dokładnie tym, co powiedział Izajasz o głosie wołającego, który miał być usłyszany na pustyni i który głosił: „przygotujcie drogę Pana, prostymi czyńcie Jego ścieżki”, ponieważ tak jak Jak mógł słusznie być nazwany aniołem z tego powodu, że przyszedł głosić Ewangelię przed obliczem Pana, tak samo słusznie może być nazwany także głosem, ponieważ kroczył i rozbrzmiewał przed Słowem Boga, jak już wcześniej zostało powiedziane. W obu natomiast zdaniach podobnie mówi się o drodze Pana, że ma zostać przygotowana, dlatego też nie oszukuje Ewangelista, który mówi, że to, co mówi zostało napisane przez Izajasza, nawet jeśli nie tymi samymi słowami, ale przez sens uznał to, za napisane przez niego. Mogło zaś tak się stać, że gdy Marek spisywał Ewangelię myślał o Malachiaszu a napisał Izajasz, jak to czasem się dzieje. To jednak bez wątpienia poprawiłby upomniany przez innych, którzy mogli czytać te słowa jeszcze za jego życia. Chyba że pomyślał, że nie bez powodu przydarzyło się jego pamięci, którą kierował Duch Święty, wziąć imię jednego proroka w miejsce innego, ale że tak Pan postanowił to zapisać. A dlaczego Pan tak postanowił? Jak pierwszy i bardzo pożytecznym tego powód tego należy wziąć pod uwagę – co jest bardzo proste – że jak to zostało zasugerowane, wszyscy święci prorocy wypowiadali się w jednym duchu i istniało między nimi cudowne połączenie, które było dużo silniejsze, niż wtedy gdyby wszystkie wypowiedzi wszystkich proroków zostały wygłoszone jednymi ustami jednego człowieka. Dlatego bez wątpienia musimy przyjąć, że cokolwiek Duch Święty przez nich powiedział, to każda z tych wypowiedzi jest wypowiedzią wszystkich i wszystko jest wypowiedzią każdego. Gdy więc i to, co zostało powiedziane przez Izajasza, tak samo należy do Malachiasza jak do Izajasza, oraz to, co powiedziane zostało przez Malachiasza, tak samo jest Izajasza jak Malachiasza, dlaczego Marek powinien poprawić, gdy przeczytał to, co napisał myląc jedno imię z drugim? Czy nie powinien raczej idąc za władzą Ducha Świętego, który kierował jego umysłem – bez wątpienia on Go lepiej słyszał niż my – tak zostawić to co napisał, jak zdecydował przez wpływanie na niego Pan, żeby upewnić nas tak wielką zgodnością słów Jego proroków między sobą, że nie absurdalnie, ale wręcz przeciwnie, w sposób bardzo odpowiedni, uznawali za Izajasza to, co znajdujemy jako powiedziane przez Malachiasza.

Wystąpił Jan na pustyni, chrzcząc i głosząc chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów.

Dla wszystkich czytających jest jasne, że Jan nie tylko głosił chrzest nawrócenia, ale także jakoś go udzielał, a jednak nie potrafił udzielić chrztu na odpuszczenie grzechów. Odpuszczenie grzechów udzielane jest bowiem tylko w chrzcie Chrystusa, który został nam dany. Należy zauważyć więc, że jest powiedziane: „głosząc chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów”, ponieważ głosił chrzest, który uwalnia od grzechów, nie mogąc go udzielić: jak słowo przepowiadania poprzedzało wcielone Słowo Ojca, tak chrzest Janowy, którym nie można było uwolnić od grzechów, poprzedzał ten chrzest, który od grzechów uwalnia.

Ci, którzy zostali przez niego ochrzczeni w rzece Jordanie, wyznawali swoje grzechy.

Jest to przykład wyznawania grzechów i składania obietnicy lepszego życia dla tych, którzy pragną przyjąć chrzest, jak to miało miejsce także wtedy, gdy Paweł przemawiał w Efezie i przyszło wieku wierzących, którzy wyznawali i opowiadali swoje czyny, ponieważ po porzuceniu starego życia zasługiwali na odnowienie w Chrystusie. Stąd też gdy błogosławionemu Piotrowi ukazują się różnego rodzaju zwierzęta na lnianej płachcie, powiedziane jest: wstań, Piotrze, zabijaj i jedz, co oznacza jasne stwierdzenie: zabijaj niewiernych, odsuwaj ich od tego, czym byli wcześniej, przez wyrzeczenie się zła i obietnicę pobożnej religii i w ten sposób zanurzonych w sakramenty wiary chrześcijańskiej przemieniaj w członki świętego Kościoła.

A Jan był ubrany w skórę wielbłąda i nosił pas skórzany wokół bioder.

Mówi, że ubrany był w skórę, a nie w odzienie z wełny. Pierwsze jest wskazaniem na szorstkość odzieży, drugie na łatwiejszy zbytek. Natomiast pas skórzany, którym był przepasany, jest wskazaniem na umartwienia Eliasza. Dalej zaś czytamy: „Jadł szarańczę i miód leśny”, gdyż wypada, aby człowiek zamieszkujący odludzie nie nasycał się rozkoszami pokarmów, lecz tym, co konieczne dla ludzkiego ciała. Jego ubranie i pokarm mogą także symbolicznie i w odpowiedni sposób wyrażać jakość jego życia wewnętrznego. Używał bowiem szorstkiej odzieży – jak także nasz Pan zaświadczył chwaląc go i mówiąc do Żydów: „Co wyszliście oglądać? Człowieka ubranego w miękkie szaty? Oto ci, którzy noszą miękkie szaty, są w domach królewskich” – ponieważ nie pielęgnował życia ludzi grzesznych pochlebstwami, ale głośno ganił gorliwością szorstkich uwag mówiąc: „Plemię żmijowe! Kto wam pokazał, jak uciec od nadchodzącego gniewu?”. Nosił zaś wokół swoich bioder pas skórzany, ponieważ krzyżował swoje ciało wraz z wadami i pożądliwościami, co jest właściwe ludziom należącym do Jezusa Chrystusa, jak nauczyliśmy się ze świadectwa Apostoła. Jadał zaś szarańczę i miód leśny, ponieważ jego przepowiadanie miało słodki smak dla tłumów według oceny ludzi i wszyscy zastanawiali się w swoich sercach, czy on czasem nie jest Chrystusem, lecz szybko stało się jasne dla rozumiejących go słuchaczy, że nie jest Chrystusem, lecz poprzednikiem i prorockiej Chrystusa. W miodzie ukazana jest więc słodycz, zaś w szarańczy szybkie pojawienie się i nagłe odejście.

I głosił mówiąc: Za mną idzie mocniejszy ode mnie, przed którym nie jestem godzien schylić się, żeby rozwiązać rzemyk jego sandałów.

Starożytni mieli zwyczaj, że jeśli ktoś nie chciał wziąć za żonę kobiety, z którą miał się złączyć, to wtedy rozwiązywał mu sandał mężczyzna, który przyszedł do niej jako oblubieniec na podstawie prawa pokrewieństwa. A jako kto ukazał się Chrystus między ludźmi, jeśli nie jako oblubieniec Kościoła? O Nim przecież sam Jan mówi: „Kto ma oblubienicę jest oblubieńcem”. Lecz ponieważ ludzie myśleli, że Jan jest Chrystusem, czemu sam Jan przeczył, to słusznie ogłosił samego siebie niegodnym, żeby rozwiązać rzemień jego sandałów. Tak jakby jasno powiedział: „Ja nie jestem w stanie ujawniać śladów odkupiciela, ponieważ nie uzurpuję sobie niezasłużonego miana oblubieńca. Lecz można to rozumieć w jeszcze inny sposób. Kto nie wie, że sandały robi się z martwych zwierząt? Wcielony zaś Pan przychodząc ukazał się jakby okryty obuwiem: w swojej boskości przyjął śmiertelność naszego zepsucia, ale ludzkie oko nie wystarczy, żeby przeniknąć tajemnicę Jego wcielenia. Nikt nie może wyśledzić przecież, w jaki sposób Słowo się wcieliło, w jaki sposób najwyższy i ożywiający duch ożywiony został wewnątrz łona matki, w jaki sposób ten, który nie ma początku, zarówno istnieje jak i poczyna się. Rzemień sandałów oznacza więc więzy tajemnicy. Jan zatem nie jest w stanie rozwiązać rzemienia Jego sandałów, ponieważ nawet ten nie potrafi wyśledzić tajemnicy wcielenia, który poznał je przez ducha prorockiego.

Ja ochrzciłem was wodą, On zaś będzie chrzcił was Duchem Świętym.

Jan jeszcze nie głosił otwarcie, że Pan jest Bogiem czy Synem Boga, lecz tylko że jest mężem mocniejszym od niego. Jego słuchacze byli cały czas niewyrobieni i nie pragnęli wprowadzenia w tak wielką tajemnicę, że wieczny Syn Boga po przyjęciu człowieka ponownie narodził się w świecie z dziewicy, ale stopniowo mieli być wprowadzani przez poznanie chwalebnego człowieczeństwa w wiarę w boską wieczność. Jednak jakby w sposób ukryty i przez zawoalowane mówienie ogłasza, że jest On prawdziwym Bogiem, skoro twierdzi, że On ma chrzcić Duchem Świętym. Kto bowiem może mieć jakąś wątpliwość, że łaskę udzielania Ducha Świętego ma tylko Bóg? Później bowiem, gdy zobaczył, że jego słuchacze są bardziej zdolni zrozumieć tajemnice, otwarcie ogłosił, że On jest Synem Boga, mówiąc: „Lecz ten, który mnie posłał, żebym chrzcił w wodzie, powiedział do mnie: ‘nad kim zobaczysz Ducha zstępującego i pozostającego nad nim, on jest tym, który chrzci w Duchu Świętym’. A ja zobaczyłem i dałem świadectwo, że On jest Synem Boga”. Jesteśmy zaś chrzczeni przez Pana w Duchu Świętym nie tylko wtedy, gdy w dniu chrztu zostaliśmy obmyci źródłem życia na odpuszczenie grzechów, ale także codziennie, gdy dzięki łasce Jego Ducha jesteśmy rozpalani ogniem, żeby czynić to, co się Bogu podoba.

I stało się w tych dniach, że Jezus przyszedł z Nazaretu w Galilei i został ochrzczony przez Jana w Jordanie.

Z trzech powodów Zbawca przyjął od Jana chrzest. Po pierwsze: aby wypełnić wszelką sprawiedliwość i pokorę Prawa, skoro narodził się jako człowiek. Po drugie: aby przez swój chrzest potwierdzić chrzest Janowy. Po trzecie: aby uświęcając wody Jordanu przez zstąpienie gołębicy ukazać udzielane wiernym w kąpieli chrzcielnej wsparcie Ducha świętego.

I natychmiast gdy wszedł do wody, zobaczył otwarte niebiosa i ducha, który jak gołębica, zstąpił i pozostał na Nim, a głos zabrzmiał z niebios: „Ty jesteś moim umiłowanym synem, w tobie mam upodobanie”.

W chrzcie ukazane jest misterium Trójcy. Pan jest chrzczony, Duch zstępuje w postaci gołębicy, daje się słyszeć głos Ojca dający świadectwo synowi. Niebiosa otwierają się nie przez rozerwanie ich struktur, ale wobec duchowego wzroku, dzięki któremu także Ezechiel na początku swojej księgi mówi, że były one otwarte. Gołębica zaś usiadła na głowie Jezusa, aby nikt nie sądził, że głos Ojca skierowany był do Jana a nie do Pana. Piękne jest zaś to dopowiedzenie po słowach: „Duch jak gołębica zstąpił”, gdy dodaje: „i pozostał na Nim”. To jest bowiem wyjątkowy dar udzielony Pośrednikowi między Bogiem a człowiekiem, że Duch święty raz Go napełniając nigdy od Niego nie odstąpił, ale na trwale w Nim pozostaje. Jego bowiem wiernym łaska Ducha raz jest udzielana dla czynienia cudów i przejawów mocy, a raz odbierana. Jednak nigdy nie brakuje im łaski Ducha dla wykonywania dzieł pobożności i sprawiedliwości oraz dla zachowania miłości Boga i bliźniego. Dlatego też złożono im obietnicę dotyczącą Ducha, gdy Pan mówi: „Wy zaś znacie Go, ponieważ pozostanie u was i będzie w was”. Jednak w sposób szczególny Duch pozostaje w Panu zawsze i to nie w taki sposób, jak w Jego wybranych – według miary wiary – ale jak to Jan powiedział: „Widzieliśmy Jego chwałę, chwałę którą jako Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy”. Pozostaje zaś w Nim Duch nie od tego czasu, gdy został ochrzczony w Jordanie, ale raczej od tego, gdy począł się w dziewiczym łonie. Fakt bowiem, że widziano jak podczas chrztu zstąpił Duch, było znakiem udzielanej nam w chrzcie duchowej łaski, gdy odrodzeni z wody i Ducha na odpuszczenie grzechów przez nałożenie rąk biskupa otrzymujemy obficiej z nieba łaskę tego Ducha, jak także i to, że zobaczył po chrzcie otwarte niebiosa, dokonało się również z naszego powodu, skoro przez obmycie w falach odrodzenia, otwierane są przed nami bramy królestwa niebios, które kiedyś, po grzechu prarodziców i po wygnaniu ich z raju zostały zamknięte dla całego rodzaju ludzkiego przez stających przed nimi cherubinami i ognistym mieczem. Ogień ten gaśnie dla każdego z wiernych, gdy dotknięty zostaje życiodajną wodą. Dokonuje się pojednanie z duchami anielskimi, gdy powraca do pokoju ze swoim Stwórcą w tym celu, by – jeśli zachowa zalecone sakramenty wiary czystym sercem i ciałem – natychmiast po uwolnieniu od ciała mógł wejść do królestwa niebiańskiego. Gdyby było inaczej, to w jaki sposób wówczas otworzyłyby się niebiosa przed Panem, który stał się człowiekiem i zamieszkał na ziemi wraz z nami, ale równocześnie boską potęgą obejmował zarówno niebo jak i ziemię?

Lecz także to, że zabrzmiał z niebios głos Ojca: „Ty jesteś moim umiłowanym synem, w tobie mam upodobanie”, oznacza, że nie sam Syn pouczony został o czymś, czego nie wiedział, ale nam zostało pokazane, w co mamy wierzyć: że Ten, który przyszedł jako prawdziwy człowiek wraz z innymi do Jana, aby przyjąć chrzest, jest Synem Boga i Panem nie tylko samego Jana, ale całego świata i dlatego zdolny jest naprawdę ochrzcić w Duchu Świętym.  Ten głos pouczył także, że może On tworzyć synów Bożych przez obmycie wodą i uświęcenie Duchem. „Wszystkim tym bowiem, którzy Go przyjęli, dał moc, aby się stali synemi Bożymi” (J 1,12). Słusznie więc Duch Święty zstąpił w postaci gołębicy, która jest zwierzęciem bardzo prostym i wolnym od złej żółci, aby przez tę postać wpoić nam, że poszukuje serc prostych i nie chce zamieszkiwać w umysłach nieczystych, jakim był ów Szymon, do którego Piotr powiedział: „Nie masz żadnego udziału w tej nauce, gdyż – jak widzę – jesteś gorzką żółcią i wiązką nieprawości” (Dz 8,21-23).

(…)

Po tym zaś jak Jan został uwięziony, Jezus przybył do Galilei głosząc Ewangelię Królestwa Bożego. [Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest Królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię]

Słusznie sam zaczyna przepowiadać po uwięzieniu Jana, gdyż ustawanie prawa pociąga za sobą początek Ewangelii. Ponieważ zaś Zbawca przepowiada to samo, co wcześniej głosił Jan chrzciciel, ukazuje w ten sposób, że jest Synem tego samego Boga, którego tamten jest prorokiem.

Niech jednak nikt nie sądzi, że zamknięcie Jana w więzieniu miało miejsce od razu po czterdziestodniowym kuszeniu i poście Pana. Każdy bowiem, kto przeczyta Ewangelię Jana, dowie się, że Pan przed jego uwięzieniem wiele nauk wygłosił i wiele uczynił cudów. Krótko masz to napisane w jego Ewangelii: „Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej” (J 2,11), a także: „Nie wtrącono jeszcze Jana do więzienia” (J 3,24). Niektórzy bowiem mówią, że gdy Jan przeczytał księgi Mateusza, Marka i Łukasza, potwierdził co prawda ich wersję opowiadania i przyznał, że powiedzieli rzeczy prawdziwe, ale ujęli w swoim opowiadaniu tylko jeden rok, w którym Pan poniósł mękę po uwięzieniu Jana. Sam więc pominął ten rok, którego wydarzenia zostały już wcześniej ukazane przez tych trzech, i opowiedział wydarzenia wcześniejszego czasu, sprzed zamknięcia Jana w więzieniu, co będzie jasne dla tych, którzy cztery księgi Ewangelii przeczytają uważnie. To wyjaśnienie powinno usunąć niezgodność, która wydaje się zachodzić między Janem a pozostałymi.

Gdy więc Marek powiedział, że Jezus przyszedł do Galilei głosząc Ewangelię Królestwa Bożego, dodał i powiedział: „I mówił: czas się wypełnił i przybliży się Królestwo Boga; czyńcie pokutę i wierzcie w Ewangelię”. Słowa „czas się wypełnił” wypowiada, żeby wskazać na to, o czym mówi Apostoł: „Po tym jak nadeszła pełnia czasu, Bóg posłał swojego Syna, który stał się z niewiasty, stał się pod Prawem, aby wykupił tych, którzy byli pod Prawem” (Ga 4,4-5). Czasy więc się wypełniły, czyńcie pokutę. Skoro do tak dawna rozbrzmiewa to wolanie, niech będzie słyszane przynajmniej co jakiś czas! Skoro czasy się wypełniły i przybliży się Królestwo Boga, czyńcie pokutę i wierzcie w Ewangelię, wyrzeknijcie się martwych uczynków, wierzcie w żyjącego Boga. Na co się zda wiara bez dobrych uczynków? To nie zasługa dobrych uczynków doprowadziła cię do wiary, ale wiara się pojawiła, aby w jej następstwie pojawiły się dobre uczynki.

Przechodząc obok Morza Galilejskiego zobaczył Szymona i jego brata, Andrzeja, jak zarzucali sieci w morzu. Byli bowiem rybakami. I powiedział im Jezus: „chodźcie za mną, a uczynię was rybakami ludzi. [A natychmiast porzuciwszy sieci poszli za Nim. Idąc nieco dalej ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i jego brata, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni zostawiwszy swego ojca, Zebedeusza razem z najemnikami w łodzi, poszli za Nim].

To oni zostali powołani jako pierwsi, by pójść za Panem. Rybacy i ludzie niewykształceni zostali posłani, by głosić, aby nie wydawało się, że ludzie wierzący pokładają ufność w silę wymowy i nauki, a nie w moc Boga.

Warto jednak zapytać, dlaczego według opowiadania Mateusza i Marka powoływał po dwóch rybaków z łódek: najpierw Piotra i Andrzeja, a następnie po przejściu trochę dalej innych dwóch – synów Zebedeusza, podczas gdy Łukasz mówi, że obie ich łódki napełnione zostały wielkim połowem ryb, i wspomina, że synowie Zebedeusza, Jakub i Jan zostali wezwani na pomoc jako wspólnicy Piotra, gdy tamci nie mogli wyciągnąć pełnych sieci, i z jednej strony opowiada, że byli zdumieni tak wielką ilością ryb, która została złowiona, a jednak tylko Piotrowi Pan powiedział: „Nie bój się, odtąd będziesz łowił”, a równocześnie, że poszli jednak za Nim po wyciągnięciu łodzi na ląd (zob. Łk 5, 7-11). Należy to rozumieć w ten sposób, że najpierw miało miejsce to, o czym opowiada Łukasz, ale wtedy nie zostali oni powołani przez Pana, a tylko Piotrowi zostało przepowiedziane, że będzie łowił ludzi. Nie zostało to jednak powiedziane w tym sensie, że już nigdy nie będzie łowił ryb, skoro czytamy, że także po zmartwychwstaniu Pana byli rybakami. Powiedziane zostało, że w przyszłości będzie łowił ludzi, ale nie zostało powiedziane, że już nie będzie łowił ryb. To pozwala nam zrozumieć, że pozostali przy zwyczaju łowienia ryb, aby dopiero później wydarzyło się to, o czym opowiadają Mateusz i Marek, gdy powołał ich po dwóch i sam nakazał, aby szli za Nim: najpierw tej dwójce – Piotrowi i Andrzejowi, a potem pozostałym, dwóm synom Zebedeusza. Wtedy dopiero wyciągnęli łodzie na ląd nie jak ludzie myślący o powrocie do nich, ale jak idący za tym, który ich powołał i wydal rozkaz.

Przybywają do Kafarnaum i natychmiast po wejściu w szabat do synagogi nauczał ich.

Przez fakt, że przede wszystkim w szabat udziela hojnie darów swojej nauki i mocy leczącej, naucza, że nie jest pod Prawem, ale ponad Prawem, ten który przyszedł to właśnie Prawo wypełnić, a nie znieść, oraz że wybieramy nie szabat żydowski, który nie pozwala rozpalić ognia ani ruszyć ręką czy nogą, ale szabat prawdziwy, który jest dla Pana umiłowanym odpoczynkiem, jeśli tylko zabiegając o zdrowie dusz powstrzymujemy się od prac niewolnika, czyli od wszelkich nieprawości.

I zdumiewali się Jego nauką. Uczył ich bowiem jako mający moc, a nie jak uczeni w Piśmie.

Tamci bowiem nauczali tych rzeczy, które były zapisane u Mojżesza i proroków, zaś Jezus jako Bóg i Pan samego Mojżesza mocą swojej wolności albo dodawał sprawy, które w Prawie były mniej widoczne, albo je zmieniał przemawiając do ludzi, jak czytamy u Mateusza: „Powiedziano przodkom… A ja wam mówię” (zob. Mt 5).

A był w synagodze człowiek ogarnięty duchem nieczystym i krzyczał mówiąc: „Co nam i Tobie, Jezusie Nazareński? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kim jesteś: świętym Boga”.

To wyznanie nie jest dobrowolne, jak to, za które wyznawany udziela nagrody, ale wymuszone koniecznością, która nakłada przymus na pokonanych. I tak jak gdy zbiegli niewolnicy po długim czasie widzą swojego pana nic innego nie czynią, jak tylko błaganiami próbują wymówić się od chłosty, tak też demony dostrzegające nagłą obecność Pana na ziemi wierzyły, że przyszedł żeby dokonać na nich sądu. Obecność zbawiciela oznacza męczarnię demonów. osądzać.

Jezus mu rozkazał mówiąc: zamilknij i wyjdź z tego człowieka.

Ponieważ przez zawiść diabla śmierć weszła na ziemię, dlatego najpierw musiał podać zbawienne lekarstwo przeciw samemu twórcy śmierci, najpierw musiał zamknąć język węża, żeby już nie rozsiewał trucizny, następnie musiał uzdrowić z gorączki pożądliwości cielesnej kobietę, która pierwsza została zwiedziona, i wreszcie musiał oczyścić z trądu błędów mężczyznę, który posłuchał przekonujących słów żony, aby taki sam był w Panu porządek odbudowania, jaki był w upadku praojca.

Wtedy duch nieczysty miotając nim i głośno krzycząc wyszedł z niego.

Łukasz mówi o duchu nieczystym, że w ten sposób wyszedł z tego człowieka, że nie wyrządził mu żadnej szkody. Można więc dostrzec jakąś sprzeczności między wersją Marka: „miotając” – czy też jak jest w innych kodeksach – „wstrząsając nim” a słowami: „nie wyrządził żadnej szkody” (Łk 4,35) z wersji Łukasza. Jednak sam Łukasz mówi: „i gdy demon rzucił go na środek, wyszedł z niego i nie wyrządził mu żadnej szkody”. Dlatego należy to rozumieć w ten sposób, że Marek powiedział: „wstrząsając nim” jakby krytykując to, co powiedział Łukasz: „gdy rzucił nim na środek”, aby następne słowa: „i nie wyrządził mu żadnej szkody” rozumiane były w tym sensie, że to rzucenie członkami czy wstrząśnięcie nie okaleczyło go jak mają w zwyczaju wychodzić demony czasem nawet po odcięciu czy wyrwaniu pewnych członków.

I wszyscy byli tak zdumieni, że pytali się między sobą mówiąc: Cóż to jest? Co to za nauka tak nowa, że z mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym i słuchają Go?

Po zobaczeniu mocy cudu zdumiewają się nowością Pańskiej nauki i tym, co widzą, pobudzani są do przyjęcia tego, co słyszą, ponieważ bez wątpienia w tym celu dokonywały się znaki, które albo sam Pan czynił w przyjętym człowieczeństwie, albo polecił czynić uczniom, aby przez nie z większą pewnością dawano wiarę Ewangelii Królestwa Bożego, która była przepowiadana, skoro ci, którzy mieszkańcom ziemi obiecywali przyszłe radości niebiańskie, ukazywali na ziemi dzieła boskie i niebiańskie. Jednak uczniowie – jako zwykli ludzie – dokonywali wszystkiego dzięki darom Pańskim, a sam Pan dokonywał uzdrowień i cudów potęgą własnej mocy i mówił pośród świata to, co słyszał od Ojca, gdyż również wcześniejszy fragment Ewangelii świadczy, że „nauczał ich jak mający władzę, a nie jak uczeni w Piśmie”. Także teraz tłum zaświadcza, że „z mocą rozkazuje duchom nieczystym i słuchają Go”.

A następnie wychodząc z synagogi przyszli do domu Szymona i Andrzeja z Jakubem i Janem. Teściowa Szymona leżała zaś ogarnięta gorączką.

Skoro powiedzieliśmy, że mężczyzna uwolniony od demona w sensie przenośnym oznacza ducha oczyszczonego z nieczystych myśli, konsekwentnie kobieta złożona gorączką, ale objęta panowaniem Pana wskazuje na ciało powstrzymane przed ogniem swojej pożądliwości przez nakazy wstrzemięźliwości. Wszelka bowiem gorycz, gniew, oburzenie, krzykliwość i bluźnienie są obłędem nieczystego ducha. Natomiast rozpustę, nieczystość, złą pożądliwość i chciwość, które są służeniem złudzeniom, rozumiej jako gorączkę ponętnego ciała.

I natychmiast mówią Mu o niej, a On podchodząc podniósł ją chwytając za rękę.

W Ewangelii Łukasza jest napisane, że „prosili Go w jej sprawie, a On stojąc nad nią rozkazał gorączce (Łk 4,38-39). Zbawiciel bowiem czy to proszony, czy z własnej woli troszczy się o chorych ukazując równocześnie, że jest wrogiem namiętności płynących z wad i zawsze przystępuje do działania na skutek modlitw ludzi wierzących, a często daje zrozumieć im to, czego oni sami w sobie nie rozumieją, albo udziela ludziom pobożnie modlącym się darów, których oni nie pojmują zgodnie ze skargą Psalmisty: „Kto pojmuje grzechy? Oczyść mnie, Panie, z tych, które są przede mną ukryte” (Ps 19, 13)

I natychmiast gorączką ją opuściła, a ona im usługiwała.

Naturalne jest dla ludzi cierpiących z powodu gorączki, że gdy zaczyna się uzdrowienie, są osłabieni i odczuwają jeszcze przykrość choroby, jednak zdrowie, które jest przywracane mocą Pana, wraca w całości. I nie tylko wraca w całości, ale towarzyszy mu taka silą, że pozwala posługiwać tym, od których wcześniej otrzymywało pomoc. Zgodnie z zasadami interpretacji przenośnej: członki, które wcześniej służyły nieczystości w celu dokonywania nieprawości, za co jako owoc zbiera się śmierć, teraz służą sprawiedliwości dla życia wiecznego (zob. Rz 6,13).

Gdy zapadł wieczór i słońce zaszło, przynoszono do Niego wszystkich mających się źle i opętanych przez demony. I cale miasto było zebrane przy drzwiach. I uzdrowił wielu, którzy dotknięci byli różnymi dolegliwościami.

Zachód słońca oznacza mękę i śmierć tego, który powiedział: „Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata” (J 9,5). Gdy zachodzi słońce, więcej opętanych jest uzdrowionych niż wcześniej chorych, ponieważ ten, który czasowo żyjąc w ciele nauczył kilku Żydów, po zdeptaniu Królestwa śmierci przekazał wszystkim narodom na ziemskim globie dary wiary i zbawienia. Jego sługom jako głosicielom życia i światła, Psalmista śpiewa: „Przygotujcie drogę temu, który wstępuje od zachodu” (Ps 68,5). Pan wstępuje od zachodu z pewnością w tym sensie, że powstając stamtąd, gdzie upadł podczas męki, ukazał swoją większą chwalę.

Wyrzucił też wiele demonów i nie pozwalał im mówić, ponieważ Go znały.

Łukasz pisze o tych sprawach jaśniej: „demony wychodziły z wielu wołając i mówiąc: Ty jesteś Synem Bożym. Gromiąc je nie pozwalał mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Chrystusem” (Łk 4,41). Demony więc wyznawały Syna Bożego i wiedziały, że On jest Chrystusem. Diabeł bowiem poznał Go jako człowieka zmęczonego czterdziestodniowym postem, ale nawet kusząc Go nie mógł nabrać pewności, czy jest Synem Bożym. Teraz jednak na skutek potęgi znaków już zrozumiał czy raczej nabrał podejrzenia, że jest Synem Bożym. Nie dlatego więc przekonał Żydów, żeby Go ukrzyżowali, bo uważał, że jest Synem Bożym, ale dlatego, że nie przewidział swojego potępienia na skutek Jego śmierci. O tej tajemnicy ukrytej przed wiekami mówi Apostoł, że nie poznał jej żaden z władców tego świata, „gdyby bowiem poznali, nie ukrzyżowaliby Pana chwały” (1 Kor 2,9). Dlaczego Pan zabrania, żeby demony o Nim mówiły, ukazuje Psalmista, gdy wypowiada słowa: „Bóg powiedział zaś do grzesznika: czemu wymieniasz moje sprawiedliwe dzieła i moje przymierze masz na swoich ustach? Ty przecież nienawidzisz karności…” i tak dalej (Ps 50,16). Czyni tak w tym celu, żeby ktoś słysząc głosiciela nie poszedł za nim, gdy jest w błędzie. Diabeł jest bowiem podstępnym nauczycielem, który często miesza rzeczy prawdziwe z fałszywymi, aby pod pozorem prawdy ukryć świadectwo dawane kłamstwu.

Wstając wcześnie rano wyszedł i oddalił się na miejsce pustynne, gdzie się modlił.

Jeśli przez zachód słońca ukazana jest śmierć zbawiciela, czemu przez powracający blask nie miałby wskazać na Jego zmartwychwstanie? Po ukazaniu się światła Pan oddalił się na pustynię narodów, gdzie modlił się w swoich wiernych, ponieważ pobudzał ich serca przez laskę swojego Ducha do gorliwej modlitwy.

I przepowiadał w ich synagogach i w całej Galilei wyrzucając złe duchy.

Można mniemać, że podczas tego przepowiadania w całej Galilei, o którym mówi, miało miejsce także to kazanie, które miało miejsce na górze, a które wspomina Mateusz (Mt 5).

Marek bowiem tak mówi dalej:

I przyszedł do Niego trędowaty błagając Go i padając na kolana powiedział: jeśli chcesz, możesz mnie uzdrowić…

O tym trędowatym dodał te szczegóły, żeby można było zrozumieć, że jest to ten człowiek, o którym opowiada Mateusz, że został oczyszczony, gdy Pan zszedł z góry po wygłoszeniu mowy. Mateusz bowiem tak mówi: „Gdy Jezus zszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy. A oto podszedł trędowaty i upadł przed Nim mówiąc: Panie, jeśli chcesz, możesz mnie uzdrowić” (Mt 8,2). A ponieważ Pan mówi, że nie przyszedł znieść Prawa, ale je wypełnić, człowiek, który przez Prawo był wyłączony ze społeczności, przeczuwając, że został oczyszczony mocą Pana, uważał, że laska, która potrafiła obmyć zmazę trądu, nie pochodzi z Prawa, ale dokonuje się ponad Prawem. Jednak jak w Panu ukazuje się potęga i władza, tak w tym człowieku stałość wiary. Upada na twarz, co jest znakiem pokory i wstydu, aby każdy zarumienił się z powodu skaz swojego życia, ale nie poczucie wstydu nie powstrzymało wyznania. Ukazał ranę i poprosił o lekarstwo, co samo jest już doskonałym wyznaniem pobożności i wiary.

Jeśli chcesz, mówi, możesz mnie oczyścić.

Mówiąc o woli Pana przyznał, że ma On moc, gdyż nie tyle wątpił co do woli Pana jakby nie wierząc w Jego łaskawość, ale jako człowiek świadomy swojego bałaganu, niczego nie zakładał.

Jezus ulitował się nad nim, wyciągnął swoją rękę i dotykając go powiedział do niego: chcę, bądź oczyszczony. A gdy to powiedział, natychmiast oddalił się od niego trąd i został oczyszczony.

Nic nie ma między dziełem Boga, a Jego nakazem, gdyż w nakazie realizuje się dzieło. Powiedział więc i stało się. Widzisz więc, że nie można wątpić, że wola Boga jest Jego potęgą. A jeśli Jego wola jest potęgą, ludzie, którzy zabiegają o jakieś poruszenie woli, tym samym zabiegają o jakiś przejaw potęgi. Skoro ma moc uzdrawiania i rozkazywania, nie broni się przed daniem świadectwa swojej władzy działania. Mówi „chcę” ze względu na zwolennika poglądów Focjusza, rozkazuje ze względu na arianina i dotyka ze względu na manichejczyka. Prawo przecież zakazuje dotykać trędowatych, ale ten, który jest Panem Prawa, nie jest posłuszny Prawu, ale Prawo tworzy. Nie dlatego więc go dotknął, że bez dotknięcia ręką nie mógł uzdrowić, ale żeby dowieść, że nie jest poddany Prawu i że nie bał się jak inni ludzie zakażenia, ale że jako ten, kto innych uwalnia, sam nie mógł być zarażony. Trąd zaś, który zwykle zaraża dotykającego go, został wygnany przez dotknięcie Pana.

Równocześnie zaś to jest zdumiewające, że uzdrowił go w taki sposób, w jaki został poproszony: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”, a On mówi: „Chcę, bądź oczyszczony”. Masz więc wolę i skutek litości. Nie należy więc, jak uważają liczni łacinnicy łączyć tych słów i czytać razem: „chcę, żebyś był oczyszczony”, ale oddzielnie. Najpierw mówi: „chcę”, a potem rozkazuje: „bądź oczyszczony”.

Przykazał mu natychmiast i odprawiając go mówi: uważaj, nie mów nikomu.

Dlaczego zostało mu nakazane, żeby nikomu nie mówił, jeśli nie w tym celu, żeby pouczyć, że nasze dobrodziejstwa nie powinny być rozgłaszane, ale przemilczane, byśmy nie tylko powstrzymywali się od odbierania nagrody pieniężnej, ale także wdzięczności?

Ale idź, pokaż się przełożonemu kapłanów i złóż ofiarę za twoje oczyszczenie, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich.

Nakazano mu, żeby pokazał się kapłanowi, aby kapłan zrozumiał, że został on oczyszczony nie przez zachowywanie Prawa, ale dzięki łasce Bożej działającej ponad Prawem, oraz żeby złożył ofiarę, aby Pan dal dowód, że nie znosi Prawa, lecz wypełnia, i postępując zgodnie z Prawem uzdrawia ponad Prawem tych, których lekarstwo Prawa nie uzdrowiło. Słusznie też dodał: „na świadectwo dla nich”, to znaczy: oby tylko uwierzyli Bogu, oby tylko ustąpił trąd bezbożności.

Jeśli zaś ktoś jest poruszony tym, w jaki sposób Pan wydaje się akceptować ofiarę mojżeszową, chociaż Kościół jej nie przyjął, niech pamięta, że jeszcze nie rozpoczęło się składanie Najświętszej Ofiary, którą jest Jego ciało. Jeszcze bowiem przez mękę nie złożył swojej całopalnej ofiary. Nie należało więc znosić symbolicznych ofiar, zanim to, na co one wskazywały, nie zostało potwierdzone przez świadectwo głoszenia apostolskiego i wiarę wierzących ludów.

Ponieważ ten człowiek w sposób przenośny wskazuje na rodzaj ludzki osłabiony grzechami, słusznie w Ewangelii Łukasza opisany jest nie tyle jako trędowaty, ale jako „cały pokryty trądem” (Łk 5,12). „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i odczuwają bark chwały Bożej” (Rz 3,23), tej chwały, którą po wyciągnięciu ręki zbawiciela, czyli po wcieleniu się Bożego Słowa i dotknięciu ludzkiej natury, będą oczyszczeni z różnorakiego brudu dawnego grzechu i będą mogli razem z apostołami usłyszeć: „Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wam powiedziałem” (J 15,3). Ludzie, którzy przez długi czas byli oddaleni od Ludu Bożego i ukryci w obozach, teraz wreszcie mogą być oddani świątyni i ofiarowani kapłanowi, o którym jest powiedziane: „Ty jesteś kapłanem na wieki” (Ps 110,5), a słysząc od Apostoła: „Świątynia Boża, którą wy jesteście, jest święta” (1 Kor 3,17) mają złożyć za swoje oczyszczenie ofiarę, jak nakazał Mojżesz, czyli mają dać swoje ciała jako ofiarę żywą, świętą i Bogu przyjemną (zob. Rz 12,1).

A on po wyjściu zaczął rozpowiadać i rozniosła się wieść o Nim tak, że już nie mógł otwarcie wejść do miasta, ale przebywał poza miastem, w miejscach pustynnych, a ludzie zewsząd schodzili się do Niego.

Dokonane uzdrowienie jednego człowieka przyciąga do Pana liczne tłumy. Skoro bowiem on nauczał, że został uzdrowiony wewnętrznie i zewnętrznie, to znaczy, że nie przemilczał otrzymanego dobrodziejstwa, chociaż taki rozkaz dał mu ten, od którego je otrzymał. Wręcz przeciwnie jako obdarzony zadaniem głosiciela dobrej nowiny natychmiast wyszedł i zaczął przepowiadać oraz szerzyć wieść. Dlatego słusznie będzie zapytać, czemu tak się dzieje, że Pan nakazuje ukryć wiele rzeczy, których dokonał, a które nie zdołały pozostać w ukryciu nawet przez krótki czas. Czyżby Jednorodzony Syn, który jest współwieczny z Ojcem i Duchem Świętym, mógł w jakiejś sprawie mieć wolę, której nie potrafił zrealizować? Należy jednak zauważyć, że nasz zbawiciel wszystko, czego dokonał w śmiertelnym ciele, zalecił nam jako przykład działania. Czyniąc cud zarówno nakazał go przemilczeć, jak i nie zdołał sprawić, by był przemilczany. Tak samo Jego wybrani idąc za przykładem tej nauki w odniesieniu do wielkich spraw, które czynią, powinni mieć chęć trzymania ich w ukryciu, lecz aby mogły przyjść z pomocą innym, powinny być widoczne, ale jakby wbrew ich woli. Z wielkiej pokory wynika to, że dążą oni do pokrycia milczeniem swoich dzieł, zaś z wyjątkowej wielkości płynie to, że ich dzieła nie mogą być przemilczane. Nie jest wiec tak, że Pan chciał, aby coś miało miejsce, ale nie potrafił tego osiągnąć, ale przekazując naukę dał przykład, czego powinny chcieć Jego członki, a co powinno się stać z nimi nawet wbrew ich woli.


Drogi Czytelniku,

bardzo się cieszymy Twoją obecnością na tym portalu! Cieszy nas Twoje zainteresowanie myślą, nauką i życiem Ojców Kościoła, bo sami jesteśmy głęboko przekonani, że Kościół dla swojej żywotności potrzebuje nieustannego czerpania z tych, których wybrał Bóg, żeby byli aż do końca istnienia świata jego Ojcami.

Nasz portal opiera się na pracy woluntarnej kilku osób, konieczne koszty (opłacenie serwera i podstawowych usług informatycznych) pokrywa Stowarzyszenie „Dom Wschodni – Domus Orientalis”. Jeśli chcecie wesprzeć rozbudowę portalu, będziemy wdzięczni za Wasze wsparcie. Dzięki przekazanym nam środkom, będziemy w stanie zrealizować dużo więcej tłumaczeń, nagrań filmowych i publikacji oraz dotrzeć do większego grona odbiorców.

Środki na portal Patres.pl można przekazać na konto:
mBank, 70 1140 2004 0000 3002 7483 9388
W tytule przelewu należy podać: patres.pl

PRZEKAŻ 30 PLN PRZEKAŻ 50 PLN  PRZEKAŻ 100 PLN

Dziękujemy!