Beda Czcigodny: Pójdź za mną…
Stało się tak, że gdy wypełniały się dni Jego odejścia, potwierdził swój zamiar udania się do Jerozolimy. Dniem odejścia nazywa dzień męki, z którego powodu krok po kroku zmierza coraz bliżej w stronę Jerozolimy. Niech przestaną poganie wyśmiewać ukrzyżowanego jako człowieka, bowiem wiadomo, że jako Bóg przewidział czas swojego ukrzyżowania i jako mający być ukrzyżowanym oblubieniec zmierzał na miejsce, gdzie miano Go ukrzyżować, potwierdzając swój zamiar, czyli mając w sercu decyzję trwałą i nieodwołalną.
Nie przyjęli Go, ponieważ zamiarem Jego było udać się do Jerozolimy. Ponieważ Samarytanie spostrzegli, że szedł do Jerozolimy, nie przyjęli Pana. Żydzi bowiem nie byli w jedności z Samarytanami, jak to stwierdził Ewangelista Jan (J 4,9).
Gdy zaś Jego uczniowie, Jan i Jakub zobaczyli to, powiedzieli: Panie, czy chcesz, żebyśmy powiedzieli, aby ogień zastąpił z nieba i pochłonął ich? I odwróciwszy się zabronił im i powiedział: Nie wiecie, czyjego ducha jesteście?[1] Wielcy i święci mężowie, którzy już doskonale wiedzieli, że nie należy obawiać się tego rodzaju śmierci, która oddziela duszę od ciała – chociaż według opinii tych, którzy jej się boją, niektóre grzechy karze się śmiercią, przez co żyjącym wpaja się przynoszącą korzyść bojaźń, a umarłym nie sama śmierć szkodzi, co grzech, który mógłby jeszcze wzrosnąć – nie osądzali pochopnie komu Bóg wydał taki wyrok. Stąd Eliasz wielu uśmiercił zarówno własną ręką, jak i rozkazując boskiemu ogniowi. Gdy za jego przykładem Apostołowie chcieli prosić o ogień z nieba w celu zniszczenia ludzi, którzy im nie udzielili gościny, Pan udzielając im nagany nie skarcił przykładu świętego proroka, ale zaślepienie człowieka przystępującego do zemsty, które dotąd było w ludziach nieokrzesanych, dostrzegał bowiem, że nie z miłości pragną udzielić kary, ale z nienawiści wywrzeć zemstę. Dlatego też po tym jak pouczył ich, co znaczy miłować bliźniego jak siebie samego oraz po wylaniu Ducha świętego nie znikły tego rodzaju kary, chociaż są obecne dużo rzadziej niż w Starym Testamencie. Tam bowiem w większości, ci którzy dochowywali obowiązków, czynili to pod presją strachu, tutaj zaś przede wszystkim jako wolni czerpią siły ku temu z miłości. Jednak zarówno przez słowa Apostoła Piotra Ananiasz i jego żona padli bez ducha i nie zostali przywróceni do życia, lecz pochowani (por. Dz 5,1-11), jak i Paweł powiedział o pewnym grzeszniku: „Wydałem go szatanowi na zniszczenie ciała, aby jego dusza była ocalona” (1 Kor 5,5).
Syn człowieczy nie przyszedł zatracać dusze, ale zbawiać[2]. Tak samo wy – mówi – czyim duchem jesteście naznaczeni, tego też czyny naśladujcie, teraz łagodnie doradzając, a w gniewie sądząc sprawiedliwie.
Stało się zaś, że gdy szli drogą, powiedział ktoś do Niego: Pójdę za tobą dokądkolwiek się udasz… i tak dalej. Zdumiewające zarazem i straszne są tajemne wyroki sprawiedliwego sędziego. Samarytanie poproszeni zostali o przyjęcie Pana, a gdy nie chcieli, zabronił ich karać. Ten obiecuje, że będzie szedł za Panem, a zostaje oddalony, inny najpierw chciał pochować ojca, ale został przymuszony do głoszenia Ewangelii. Trzeci, który miał zamiar iść za Panem, ale pragnął pożegnać się z własnym domem, nie otrzymuje pozwolenia. A pewien człowiek, który nie chodził za Panem, w Jego imię wykonywał znaki, a nie pozwolił mu zakazywać tego. Lecz na to wszystko trzeba nam usłyszeć Apostoła mówiącego: „O głębokości mądrości i wiedzy Boga, jakże nie do pojęcia są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi” (Rz 11,33). I gdy Samuel mówi: „Człowiek widzi to, co dostępne dla wzroku, Pan zaś dostrzega serce” (1 Sm 16,7).
I powiedział im Jezus: Lisy mają nory, a ptaki powietrzne gniazda, natomiast Syn człowieczy nie ma gdzie złożyć głowy. Ze słów Pana widać, że ten, który chciał dokonać pogrzebu i z tego powodu został oddalony, widząc wiele znaków chciał iść za Zbawcą, aby szukać zysku z cudownych dzieł, pragnąc tego samego, co również Szymon Mag chciał kupić od Piotra (por. Dz 8,14-24). Tego rodzaju wiara słusznie więc potępiona jest wyrokiem Pańskim i człowiek ten spotyka się z odpowiedzią: Czemu pragniesz iść za mną ze względu na bogactwa i zyski światowe, podczas gdy ja jestem tak ubogi, że nawet nie znajduję gościny i nie będziesz korzystał z mojego domu? Inne wyjaśnienie: ludzie poruszeni cudami Pana chcą iść za Nim z powodu próżnej chwały, którą symbolizują ptaki. Usprawiedliwianie się przez ucznia pogrzebem jest wymysłem, na który wskazuje wzmianka o lisach. Przez „złożenie głowy” wskazuje na swoją pokorę, której nie było w tym pysznym pozorancie.
I powiedział do innego: Pójdź za mną. On zaś powiedział: Panie, pozwól mi najpierw iść i pochować mojego ojca. Nie odrzuca go jako ucznia, ale odrzuca dawanie pierwszeństwa obowiązkowi pogrzebania ojca, ponieważ pragnął, żeby szedł za Nim w sposób wolny, doskonale biegły, aby w nim Syn człowieczy złożył swoją głowę, czyli żeby bóstwo spoczęło w jego pokornej i przyjaznej piersi jak w domu.
Jezus mu powiedział: Zostaw, by umarli grzebali swoich umarłych, a ty chodź, głoś królestwo Boże. Należy zauważyć przy tym zdaniu, że czasem w naszym działaniu musimy zaniechać mniejszych dobrych spraw ze względu na większą korzyść. Kto bowiem nie wie, że grzebanie umarłych zasługuje na nagrodę jako dobry uczynek? A jednak do człowieka, który prosił o zwolnienie ze względu na pochowanie ojca, powiedziano: „Zostaw, by umarli grzebali swoich umarłych, a ty chodź, głoś królestwo Boże”. Powinien bowiem wyżej cenić od zorganizowania pogrzebu posługę przepowiadania. Ponieważ w pierwszym przypadku cieleśnie umarłych składałby w ziemi, zaś w drugim duchowo umarłych przywracałby do życia. A w jaki sposób umarli mogą grzebać umarłych, gdybyś nie pomyślał o dwojakim aspekcie śmierci. Jedna jest z natury, druga z winy, przez jedną dusza oddzielona jest od ciała, przez drugą Bóg od duszy. Mówi „umarli”, czyli niewierzący. „Swoich umarłych” zaś tych, czyli tych, którzy z ciała wyszli bez wiary.
I powiedział inny: Pójdę za Tobą, Panie, ale najpierw pozwól mi pożegnać się z tymi, którzy są w domu. Jeśli uczeń, który miał iść za Panem, został skarcony za to, że chciał pożegnać swoich w domu, co stanie się z tymi, którzy bez żadnej korzyści i nie z powodu zbudowania wiary, nie obawiają się często widywać się ponownie ze swoimi w domu, który zostawili w świecie?
A do innego Jezus powiedział: Nikt, kto przykłada rękę swoją do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do królestwa Bożego. Przykładanie ręki do pługa oznacza jakby przeoranie twardości własnego serca przy pomocy narzędzia, drzewa i żelaza męki Pańskiej i otwarcie go, żeby przynosiło owoce dobrych czynów. Jeśli zaś ktoś, kto zaczął uprawę, pragnie spojrzeć ponownie jak żona Lota na wady, które porzucił, pozbawiony zostaje dobrodziejstwa przyszłego królestwa.
Beda Czcigodny, In Lucae Evangelium Expositio, IX.
[1] Beda zna tekst z glossą. W tym miejscu pojawiały się różne glossy.
[2] Kolejna glossa w tym miejscu Ewangelii Łukaszowej.