Bazyli Wielki: Do młodzieńców
Bazyli Wielki, biskup Cezarei żyjący w IV wieku po Chrystusie, pozostawił po sobie pismo „Do młodzieńców”, w którym zachęca młodych chrześcijan do studiowania pogańskiej literatury. Zachęcamy do lektury tego niezwykłego tekstu, który nic nie stracił ze swojej aktualności, mimo upływu wieków.
Bazyli Wielki: Do młodzieńców
Powody napisania listu
1. Wiele jest spraw, które pobudzają mnie, by doradzić wam, dzieci, co uważam za najlepsze i co, jak wierzę, przyda się wam, jeśli zaakceptujecie. Jestem bowiem w takim wieku, doświadczony już w wielu sprawach i wypróbowany przez zmienne koleje losu, które uczą nas wszystkiego, że dzięki temu obeznany jestem ze sprawami ludzkimi. I dlatego mogę pokazać najpewniejszą drogę tym, którzy dopiero zaczynają bieg życia. Tak się złożyło, że jestem dla was kimś naturalnie najbliższym zaraz po rodzicach i dlatego darzę was życzliwością nie mniejszą niż wasi ojcowie. I jeśli nie mylę się co do waszych odczuć, to myślę, że kiedy patrzycie na mnie, nie tęsknicie za rodzicami. Jeśli więc chętnie przyjmiecie moje słowa, będziecie ludźmi tego drugiego z wychwalanych przez Hezjoda rodzajów, a jeśli nie, to ja co prawda nic przykrego wam nie powiem, ale sami z pewnością przypomnicie sobie te wersety, w których mówi on, że szlachetnym człowiekiem jest ten, kto sam z siebie rozumie, jak należy postępować; dobrym ten, kto pojmuje to, co inni mu pokazują; zupełnie zaś bezużyteczny jest człowiek, który nie jest otwarty ani na jedno, ani na drugie[1]. Nie dziwcie się, jeśli wam, którzy każdego dnia chodzicie do nauczyciela i którzy obeznani jesteście ze sławnymi starożytnymi ludźmi dzięki słowom, które nam pozostawili, również ja sam powiem coś, co osobiście odkryłem jako bardziej zyskowne. Piszę po to, żeby doradzić wam tę właśnie sprawę: nie powinniście powierzać tym ludziom kierowania waszym umysłem niczym okrętem, żeby podążał tam, dokąd oni go prowadzą, ale przyjmując to, co jest u nich przydatne, powinniście znać równocześnie to, co należy zlekceważyć. Teraz wam pokażę i nauczę was, co to są za rzeczy i jak je rozróżniamy.
2. My, dzieci, zakładamy, że to ludzkie życie nie ma w ogóle żadnego znaczenia i tego, co przynosi nam korzyść w tym życiu, ani nie uważamy za dobre, ani dobrym nie nazywamy[2]. Dlatego ani szlachetnego pochodzenia, ani siły ciała, ani piękności, ani wielkości, ani powszechnego szacunku, ani władzy, ani żadnej ludzkiej sprawy, którą ktoś mógłby określić jako wielką, nie uważamy za wartą zachodu i nie podziwiamy ich posiadacz, ale nasze nadzieje kierujemy na coś większego i wszystko czynimy w tym celu, by przygotować inne życie. O sprawach, które mogą nam przynieść korzyść w tym zakresie, mówimy, że należy je kochać i iść za nimi ze wszystkich sił, a sprawy, które nie sięgają tamtego życia, lekceważymy jako nic niewarte.
Różnica między wiedzą chrześcijańską a pogańską
Wyjaśnienie, co to jest za życie, gdzie i jak je będziemy prowadzić, wymaga większego trudu niż ten, który obecnie podejmujemy, i starszych od was słuchaczy. Mówiąc zaś o tym do was zupełnie wystarczające będzie stwierdzenie, że gdyby ktoś objął słowem i zebrał w jedno wszelkie bogactwa istniejące od dnia, w którym powstali ludzie, do teraz, odkryłby, że nie da się tego porównać nawet z najmniejszą cząstką dóbr przyszłych, ale że wszystkie doczesne dobra razem zebrane pod względem wartości bardziej odstają od najmniejszego spośród tamtych dóbr niż dalej od rzeczy prawdziwych pod tym samym względem leżą cień i sen. A raczej, żeby posłużyć się bardziej odpowiednim porównaniem: w jakiej mierze dusza pod każdym względem cenniejsza jest od ciała[3], w takiej różnią się od siebie każdy z tych żywotów.
Mądrość pogan: przygotowaniem do poznania Prawdy
Do tego życia prowadzą nas boskie słowa[4], gdy kształcą nas przy pomocy swoich tajemnic. Ponieważ w młodości nie jest możliwe wsłuchiwanie się w głębię ich myśli, w innych sprawach, które nie są zupełnie od nich oddzielone, jakby w cieniach i zwierciadłach ćwiczymy tymczasem oko duszy, naśladując ludzi odbywających ćwiczenia wojskowe z taktyki. Oni bowiem zdobywają biegłość dzięki szermierce i musztrze czerpiąc zysk dla walk z chłopięcych zabaw. Również przed nami leży walka, którą trzeba nazwać największą ze wszystkich walk. Ze względu na nią wszystko musimy robić i podjąć wszelki trud, żeby zebrać na nią siły. Musimy mierzyć się z poetami, pisarzami, retorami i wszystkimi ludźmi, gdyż stąd może płynąć zysk dla troski o duszę. Jak farbiarze najpierw przygotowują przy pomocy jakichś działań to, co ma otrzymać barwnik, i wtedy podają kolor czy to purpurowy czy jakiś inny, w ten sam sposób również my, jeśli ma w nas trwać niezmywalne poznanie dobra, zrozumiemy boskie i tajemne nauki, jeśli wcześniej udoskonaleni będziemy innymi sprawami. I gdy przyzwyczajeni jesteśmy już do patrzenia na słońce w wodzie, wtedy zwracamy oczy bezpośrednio na światło[5].
3. Jeśli więc jest jakieś pokrewieństwo między jednymi i drugimi naukami, to wiedza w nich zawarta może być dla nas pożyteczna. Jeśli jednak nie, to dogłębne poznanie różnicy między nimi przez położenie jednych obok drugich, nie będzie bez znaczenia dla jasnego ukazania tego, co lepsze. Do czego jednak porównałbym obydwa procesy wychowawcze, żebyś otrzymał jakąś ilustrację? Niech będzie coś takiego: jak naturalną zdolnością drzewa jest obsypywanie się owocem w odpowiedniej porze roku, ale produkuje ono także jako ozdobę liście, którymi przystraja gałęzie, tak samo chociaż owocem najbardziej odpowiednim dla duszy jest prawda, to jednak nie jest czymś szpetnym, że otacza się zewnętrzną mądrością[6], jakby jakimiś liśćmi, które dają owocowi schronienie i odpowiedni wygląd. Dlatego powiedziane jest również o tym słynnym Mojżeszu, którego imię jest największe w oczach wszystkich ludzi z powodu jego mądrości, że dzięki wiedzy Egipcjan najpierw wyćwiczył się w poznaniu i wówczas przeszedł do oglądania Tego, który jest[7]. Podobnie do niego, chociaż w późniejszym czasie – jak mówią – również mędrzec Daniel w Babilonie biegle wyuczył się mądrości Chaldejczyków i wtedy sięgnął po boskie pouczenia[8].
4. Skoro wystarczająco dużo już zostało powiedziane o tym, że nie jest bez pożytku dla dusz nauka spraw zewnętrznych, w następnej kolejności należało by powiedzieć, czym winniście się zająć. Przede wszystkim więc, jeśli chodzi o nauki poetów – aby od nich zacząć – ponieważ w swoich wypowiedziach niektórzy poruszają wszystkie możliwe tematy, nie wszystkie po kolei służą umysłowi. Gdy więc poeci opowiadają wam czyny i słowa ludzi dobrych, należy tego rodzaju rzeczy kochać, gorliwie naśladować i jak najbardziej dać im się przekonać, gdy jednak przechodzą do tworzenia obrazów ludzi złych, trzeba od tych spraw uciekać zatykając uszy nie gorzej niż – jak sami poeci mówią – czynił to Odys wobec śpiewu Syren[9]. Przyzwyczajenie się bowiem do fałszu obecnego w słowach jest swego rodzaju drogą do działania. Dlatego z wielką uwagę trzeba czuwać nad duszą, abyśmy z powodu przyjemnych słów nie przyjęli czasem nieświadomie czegoś gorszego, jak ci, którzy z miodem połykają truciznę.
Co i jak czytać?
Nie chwalimy poetów, gdy przedstawiają osoby wulgarne, kpiarzy, kochanków lub pijaków, ani nie wtedy, gdy sprowadzają szczęście do suto zastawionego stołu i głośnych przyśpiewek. A już zupełnie nie będziemy zwracać uwagi na to, co mówią o bogach, zwłaszcza gdy opowiadają o nich jako o licznych i nie będących ze sobą w zgodzie. W ich pismach bowiem brat kłóci się z bratem, rodzice z dziećmi, a te z kolei bez uprzedzenia wypowiadają wojnę swojemu potomstwu. Zostawimy dla aktorów cudzołóstwa bogów, ich publiczne miłości i stosunki, a zwłaszcza te przywódcy bogów, najwyższego Dzeusa – jak go nazywają – bo człowiek by się rumienił opowiadając takie rzeczy o zwierzętach…
To samo muszę powiedzieć również o pisarzach, zwłaszcza wtedy, gdy wypowiadają słowa dla dostarczenia słuchaczom rozrywki. Nie będziemy naśladować również sztuki kłamstwa retorów. Ani podczas rozpraw sądowych, ani w żadnych innych działaniach kłamstwo nam nie jest potrzebne, skoro wybraliśmy prostą i prawdziwą drogę życia i przepisane nam jest prawem, byśmy nie prawowali się w sądach[10].
Przyjmiemy natomiast raczej te z pism, w których pochwalili cnotę i odrzucili zło. Jak korzyść płynąca z kwiatów dla pozostałych stworzeń polega na radości z ich zapachu i koloru, natomiast dla pszczół również na braniu od nich miodu, tak samo również ci, którzy nie szukają w tych pismach jedynie miłej przyjemności, mogą odnieść z nich jakąś korzyść także dla duszy. Nasze uczestnictwo w tych słowach musi być więc w całkowitej zgodności z przykładem pszczół. One zaś nie przylatują tak samo do wszystkich kwiatów i z tych, na które usiądą, nie próbują brać wszystkiego, ale wybierają ten spośród kwiatów, który nadaje się do ich pracy, a resztę zostawiają. My zaś, jeśli jesteśmy mądrzy, zachowamy dla siebie to, co w nich znajdziemy jako odpowiednie dla nas i zgodne z prawdą, a resztę zlekceważymy. I jak po zerwaniu kwiatu róży wyłamujemy kolce, tak samo również po zebraniu jako owocu tego, co jest w tych tekstach pożyteczne, będziemy wystrzegać się tego, co szkodliwe. Na początku zatem trzeba zbadać każdą z nauk i zharmonizować ją z naszym celem, zgodnie z doryckim przysłowiem: układaj kamień wzdłuż pionu[11].
Nauka o cnocie u poetów, historyków i filozofów
5. Skoro zaś do tego naszego życia musimy wejść przy pomocy cnoty, a na jej temat wiele wyśpiewują poeci i historycy, a jeszcze więcej filozofowie, to trzeba zwrócić baczną uwagę na tego rodzaju pisma. Niemały bowiem jest zysk, gdy w duszach ludzi młodych rodzi się jakaś zażyłość i przyzwyczajenie do cnoty, bowiem nauka cnót z natury jest nieusuwalna i łagodnie wsiewa się w głębiny dusz.
Jak myślimy, co innego zamierzał Hezjod, gdy układał te pieśni, które wszyscy śpiewają, jeśli nie zachęcić młodych ludzi do cnoty? „Droga prosto wiodąca ku cnocie jest na początku szorstka, trudna i pełna obfitego potu i wysiłku”[12]. Dlatego nie każdy może wspinać się po tej drodze z powodu jej stromizny, czy też wspinając się nie każdy bez problemów może dotrzeć na szczyt. Kto jednak stanie na górze zaczyna widzieć, jak jest łagodna i piękna, jak jest łatwa i przystępna oraz przyjemniejsza od innej drogi, tej wiodącej w stronę wady, która z powodu swej łatwości jest podejmowana przez większość, jak powiedział ten poeta[13]. Wydaje mi się więc, że Hezjod napisał te rzeczy zachęcając nas do cnoty i wzywając, żeby wszyscy byli dobrzy. Napisał te rzeczy także po to, abyśmy zniechęceni w obliczu trudności nie porzucali drogi przed jej końcem. Oczywiście, jeśli wyśpiewał o cnocie również coś innego, ale podobnego do tych rzeczy, przyjmijmy te słowa jako prowadzące nas do tego samego celu.
Jak zaś sam słyszałem od pewnego wielkiego człowieka badającego myśl Poety, że cała poezja Homera jest pochwałą cnoty i że wszystko u niego, co nie jest uwagą marginalną, prowadzi właśnie do tego[14]. Przede wszystkim, gdy pisał o dowódcy Kefalenów, który nagi uratował się z rozbitego statku[15], stwierdził, że najpierw zdobył szacunek królewny, gdy ta tylko go ujrzała, bo godność takiego człowieka musiała przykryć oglądaną nagość, skoro autor przedstawił go jako upiększonego cnotą zamiast szatami.
Następnie przez Feaków został uznany za tak bardzo godnego, że chociaż oddani luksusowi, którym byli otoczeni, wszyscy wpatrywali się w niego i podziwiali go, a żaden z Feaków nie pragnąłby wtedy bardziej niczego innego niż stać się Odyseuszem, i to tym ocalonym z rozbitego statku[16]. Komentator myśli poety powiedział, że w tych opowieściach Homer wypowiada się jakby wołał: Ludzie, trzeba wam troszczyć się o cnotę, która ratuje rozbitka i która, gdy nagi znajdzie się na stałym lądzie, ukazuje go jako bardziej godnego czci niż szczęśliwi Feakowie!
I rzeczywiście tak się sprawy mają! Pozostałe bogactwa nie bardziej należą do swoich właścicieli niż do każdego z mogących je otrzymać i przechodzą od jednego do drugiego jak w dziecięcej zabawie w kostki. Jedynym z bogactw, którego nie można odebrać, jest cnota i pozostaje ona zarówno u żywego człowieka jak i u zmarłego. Stąd też również Solon[17], jak mi się wydaje, powiedział na temat ludzi bogatych: „Ależ my nie zamienimy się z nimi: bogactwa za cnotę, ponieważ ona zawsze jest stała, a dobra ludzi posiada raz jeden, raz drugi”[18]. Podobne są do tego słowa Teognisa[19], w których stwierdza, że bóg – o kimkolwiek by mówił – odważa ludziom różny dar w różnym czasie: „raz są bowiem bogaci, a innym razem nie mają nic”[20].
Także pewien mędrzec z Keos[21], dość dobry w swoich pismach, filozofował podobnie do nich na temat cnoty i wady. Trzeba zwrócić uwagę także na jego poglądy, bo nie jest on człowiekiem zasługującym na zlekceważenie. Jest gdzieś u niego taka nauka, o ile pamiętam myśl tego człowieka, bo samej wypowiedzi nie znam dobrze poza tym, że w sposób prosty, bez żadnego metrum powiedział coś takiego. Właśnie wtedy gdy Herakles był młody, mniej więcej w tym wieku, w którym wy teraz jesteście, i gdy rozważał którą z dróg wybrać: tę, która przez trudy prowadzi do cnoty, czy też tę łatwą, podeszły do niego dwie kobiety, którymi były Cnota i Wada.
Chociaż milczały, od razu na podstawie wyglądu dało się poznać różnicę. Jedna była upiększona kosmetykami, wydelikacona przez luksus i prowadziła otaczający ją zewsząd rój przyjemności. Wskazywała na nie i obiecywała jeszcze więcej próbując pociągnąć Heraklesa do siebie. Druga natomiast była wysuszona i pokryta kurzem, spojrzenie miała ostre i mówiła zupełnie inne słowa: że nie obiecuje niczego łatwego ani przyjemnego, ale wiele potu, trudu i niebezpieczeństw, na całej ziemi i na morzu, nagrodą zaś za to jest stanie się bogiem, jak opowiadał ten człowiek. I to za nią ostatecznie poszedł Herakles.
6. Także prawie wszyscy, którzy zabrali jakoś głos na temat mądrości, każdy zamieścił w swoich pismach mniejszą lub większą – według własnych możliwości – pochwałę cnoty. Trzeba dać im posłuch i próbować wcielić ich nauki w życie. W ten sposób ten człowiek, który realizuje czynem filozofię u innych sięgającą tylko do mów, jest prawdziwie mądry, zaś tamci poruszają się jako cienie[22]. Wydaje mi się, że taka sytuacja jest podobna do malarza, który stworzyłby jakąś zdumiewająco piękną podobiznę człowieka, i on sam naprawdę byłby taki, jak ten pokazany na malowidłach. Natomiast piękne pochwalenie cnoty wobec ludzi i wydłużanie wielkich mów na jej temat, ale prywatnie przedkładanie przyjemności nad rozsądek i posiadania nad sprawiedliwość, ja pokazałbym raczej jako podobne do przedstawiania sztuk na scenie: aktorzy wchodzą często jako królowie i panowie, a nie są ani królami, ani panami, a zdarza się, że nawet nie są ludźmi wolnymi. Muzyk nie przystałby na korzystanie z nienastrojonej liry, ani dyrygent na kierowanie chórem, który nie śpiewałby w doskonałej harmonii, a co z tym człowiekiem, który będzie w niezgodzie z sobą samym i nie zatroszczy się o życie zgodne ze słowami? Czy powie za Eurypidesem: „Język przysiągł, ale umysł od przysięgi jest wolny”[23] i bardziej będzie dążył do tego, by uchodzić za człowieka dobrego, niż nim być? Ale to jest przecież ostateczna niesprawiedliwość – jeśli mamy uwierzyć Platonowi – wydawać się sprawiedliwym, a nie być nim[24].
7. Przyjmujemy więc te spośród nauk, które zawierają uwagi dotyczące dobra. Ponieważ zaś również wielkie dokonania ludzi starożytnych zachowane zostały do naszych czasów czy to dzięki przekazywaniu pamięci o nich, czy to dzięki słowom poetów i historyków, nie lekceważmy płynącego z nich pożytku. Dla przykładu: jakiś człowiek z rynku lżył Peryklesa[25], a on nie zwracał na to uwagi. Trwało to przez cały dzień, tamten mył mu głowę obfitymi zniewagami, a ten nie zwracał na niego uwagi. Później, gdy nastał wieczór i zrobiło się ciemno, Perykles towarzyszył z pochodnią temu człowiekowi, gdy ten oddalał się idąc z trudem, aby nie stracić przez to ćwiczenia w filozofii[26]. Dalej ktoś uniesiony gniewem przeciw Euklidesowi z Megary groził mu i poprzysięgał śmierć, a on w zamian przysiągł mu, że go usposobi przyjaźnie i odwiedzie od gniewu przeciw sobie[27]. Ile byśmy dali, by przypomnieć sobie jakiś tego rodzaju przykład, gdy człowiek uniesiony jest już gniewem?! Nie powinniśmy bowiem dawać wiary tragedii, gdy mówi, że gniew łatwo zbroi rękę na wrogów[28], ale raczej wszystko należy przygotowywać przeciw gniewowi, a jeśli to nie jest łatwe, spróbujmy nie dać mu się porwać nakładając mu rozsądek jako wędzidło. Ale wróćmy ponownie do wypowiedzi dotyczących przykładów wielkich dokonań. Ktoś uderzył Sokratesa, syna Sofroniskosa prosto w twarz, atakując go bez litości, a on nie uchylił się, lecz pozwolił temu szaleńcowi wyładować gniew tak, że jego oblicze napuchło i było zniekształcone od ciosów. Gdy zaś przestał bić, Sokrates nie uczynił nic, oprócz sporządzenia napisu na czoło – jak twórca czyni z posągiem – „uczynił to ten a ten” i w ten sposób mu odpłacił[29].
Budujące przykłady postępowania starożytnych
Uważam, że te rzeczy, które są bliskie temu, co ukazują nasze nauki, są bardzo warte tego, by pamiętali o nich młodzieńcy w waszym wieku. To, co zrobił Sokates, podobne jest do tego przykazania, które nakazuje, żeby bijącemu w policzek nadstawić także drugi i że tak należy odpłacać. To, co zrobili natomiast Perykles i Euklides, przypomina to przykazanie, które nakazuje tolerować prześladujących nas, spokojnie znosić ich gniew, modlić się o dobro dla nieprzyjaciół i nie złorzeczyć im[30]. Jak ktoś na tamtych sprawach będzie wychowany, nie odrzuci tych jako niemożliwe.
Nie mógłbym ominąć także tego, co zrobił Aleksander[31], który po wzięciu do niewoli córek Dariusza – a mówiono o nich, że były zdumiewająco piękne – nie próbował nawet na nie spojrzeć, uznając, że jest hańbą, gdy zwycięski mężczyzna daje się pokonać kobietom[32]. Zajście to odnosi się do tego przykazania, które mówi, że kto dla przyjemności spojrzał na kobietę, to nawet jeśli nie popełnił cudzołóstwa czynem, lecz przyjęciem pożądania do duszy, to nie uniknie oskarżenia[33]. Trudno jest uwierzyć, że to, co uczynił Kliniasz, jeden z uczniów Pitagorasa[34], jest podobne do naszych przykazań tylko przez przypadek, a nie przez próbę naśladowania. A co takiego on uczynił? Mogąc dzięki złożeniu przysięgi uniknąć kary trzech talentów, wolał raczej zapłacić niż złożyć przysięgę, chociaż składałby przysięgę prawdziwą, bo posłuszny był – jak mi się wydaje – przykazaniu zabraniającemu nam składania przysięgi[35].
Co przyjąć a co odrzucić
8. Lecz wróćmy do tego, co mówiłem na początku, że nie powinniśmy wszystkiego po kolei przyjmować, ale to, co przynosi korzyść. Wstydem by było przecież z jednej strony odrzucać szkodliwe pokarmy, a z drugiej nie mieć żadnej opinii o naukach, którymi karmimy naszą duszę, i pochłaniać wszystko co przed nami jak rwący strumień. Skoro sternik nie pozwala łodzi, by płynęła na ślepo jak wiatr zawieje, lecz prowadzi ją prosto do portu, łucznik zaś wypuszcza strzały do celu, a zwykły kowal czy też cieśla osiąga zamierzony rezultat zgodnie z zasadami rzemiosła, to jaki miałoby sens, gdybyśmy pozostawali w tyle za tego rodzaju rzemieślnikami pod względem umiejętnej troski o nasze sprawy?
Nie jest przecież tak, że działanie robotników ma jakiś kres, a życie ludzkie nie ma celu, ze względu na który człowiek powinien wszystko czynić i mówić, by nie przypominać bezmyślnych stworzeń. W przeciwnym razie bylibyśmy tak niesterowni, jak źle wyważone łodzie, skoro przy sterach duszy nie siedziałby żaden umysł, i na ślepo życie miotałoby nami w górę i w dół. Jednak w zawodach gimnastycznych, czy jak kto woli muzycznych, ćwiczy się te dyscypliny, w których walczy się o zwycięstwo, i nikt, kto trenuje zapasy czy wielobój, nie ćwiczy się w grze na gitarze lub aulosie. Na pewno nie robił tak Polidamas[36]. On przed zawodami olimpijskimi zatrzymywał pędzące rydwany i w ten sposób wzmacniał swoją siłę. Również Milon[37] nie dawał się zepchnąć z natartej oliwą tarczy, lecz stawiał opór nie gorzej niż posągi umocowane przy pomocy ołowiu. Krótko mówiąc, ćwiczenia były dla nich sposobem na przygotowanie się do zapasów. Jeśli zaś zajęliby się dźwiękami Frygijczyków, Marsjasza czy Olimposa[38] lekceważąc kurz i ćwiczenia, to czy szybko osiągnęliby wieńce i sławę, czy raczej skazaliby się na śmieszność na polu ćwiczeń fizycznych? Natomiast Tymoteusz[39] nie porzucił muzyki, żeby czas spędzać w salach gimnastycznych. W takim przypadku byłoby niemożliwe, żeby wybił się ponad wszystkich w muzyce, zdobywając tego rodzaju biegłość, że pobudzał serce przy pomocy ostrych i żywych tonów, a następnie – kiedy tylko chciał – uspokajał i łagodził je tonami łagodniejszymi. Mówi się o nim w związku z tym, że grając kiedyś na aulosie dla Aleksandra, pobudził go do chwycenia po broń w środku uczty i potem znowu wprowadził między biesiadników łagodząc tony[40]. Ćwiczenie daje tak wielką siłę w osiąganiu celu zarówno w muzyce jak i w walkach sportowych.
Dlatego zaś wspomniałem o wieńcach i o atletach, że oni przeszli dziesiątki tysięcy cierpień i wzmocnili swoją siłę na wiele sposobów, wylali wielkie ilości potu podczas trudnych ćwiczeń, otrzymali wiele razów w sali gimnastycznej, przyjęli zaś nie jakiś przyjemny sposób życia, ale ten narzucony przez trenerów, i uczynili inne rzeczy – żeby już nie przedłużać mowy – w tym celu, by ich życie przed zawodami było przygotowaniem do zawodów, kiedy to na stadionie się rozbierają, ponoszą każdy trud i niebezpieczeństwo, żeby otrzymać wieniec spleciony z gałązek oliwnych, liści selera lub czegoś takiego, i żeby herold ogłosił ich zwycięzcami. Czy zatem będzie możliwe, żebyśmy my, na których czeka nagroda za życie tak niezwykła pod względem ilości i wielkości, że nie da się jej opisać słowami, sięgnęli po nią jedną ręką, śpiąc i przewracając się z boku na bok, prowadząc życie bez dyscypliny?
Wielką wartość miałoby wtedy dla życia lenistwo i ów Sardanapal[41] musiałby być uznany za wyprzedzającego wszystkich w zdobywaniu szczęścia, czy też, jeśli ktoś woli, Margites, który – jak powiedział Homer (jeśli to są w ogóle słowa Homera)[42] – nie używał pługa, ani łopaty, ani niczego innego z rzeczy koniecznych do prowadzenia życia. Czy jednak nie są raczej prawdziwe słowa Pittaka, który powiedział, że t, co dobre, jest trudne[43]? Możemy wejść w posiadanie tych dóbr, o których mówiłem wcześniej, że nic ze spraw ludzkich nie może się z nimi równać, tylko z trudem, po przejściu przez wiele życiowych zmagań. Nie powinniśmy zatem być leniwi i nie możemy zamieniać wzniosłej nadziei na krótkotrwałą przyjemność, jeśli nie chcielibyśmy otrzymać nagany i ponieść kary, nie tyle od ludzi stąd (chociaż nawet to nie jest sprawą błahą dla człowieka mającego rozum), ale w tych miejscach sądu, które znajdują się pod ziemią, czy gdzieś indziej. Jak dla człowieka niechcący występującego przeciw temu, co dobre, znajdzie się u Boga jakieś przebaczenie, tak dla wybierającego gorsze rzeczy w sposób przemyślany nie będzie żadnej obrony przed wymierzeniem mu kary, i to bardziej surowej.
Właściwa troska o duszę i o ciało
9. Mógłby ktoś powiedzieć: co zatem mamy robić? A cóż innego niż podjąć troskę o duszę odwracając zupełnie naszą uwagę od innych spraw? Nie mamy więc usługiwać ciału więcej niż to konieczne, ale powinniśmy zatroszczyć się o to, co najlepsze dla duszy, uwalniając ją przez filozofię jakby z więzienia udziału w doznaniach ciała, równocześnie czyniąc ciało mocniejszym od tych doznań, dostarczając żołądkowi tego, co konieczne, a nie to, co najprzyjemniejsze, jak czynią ludzie myślący tylko o przyjęciach i kucharzach, którzy przeszukują całą ziemię i morze, jakby jakiemuś okrutnemu tyranowi płacili daniny, godni litości z powodu tej pracy, jako że doświadczają rzeczy nie mniej nieznośnych niż ci, którzy zostali strąceni do Hadesu: rzeczywiście układają wełnę tuż przy ogniu i noszą wodę sitem wlewając ją do dziurawej beczki, nie znajdując przy tym żadnego końca dla swoich trudów.
Dalej, troszczenie się bardziej niż to konieczne o swoje uczesanie i ubranie jest – jak mówi Diogenes – cechą ludzi albo nieszczęśliwych, albo niesprawiedliwych[44]. Myślę, że bycie strojnisiem lub uchodzenie za takiego powinno się uznać za podobnie szpetne jak prostytucja czy uwodzenie cudzych żon. Co to by była za różnica, przynajmniej dla człowieka mającego rozum, narzucić na siebie tunikę czy też założyć jakiś ubranie gorszej jakości, jak długo nie brakuje mu odzienia na zimę czy chroniącego przed upałem?
Także z innych rzeczy w ten sam sposób trzeba korzystać: nie bardziej, niż to jest potrzebne, i nie należy całej troski poświęcać ciału ani troszczyć się o nie bardziej niż o duszę. Dla człowieka, który szczerze zasłużył na tego rodzaju imię, bycie strojnisiem hołdującym ciału jest nie mniejszą obelgą niż tchórzliwe uleganie jakiejś innej z namiętności. Angażowanie całego wysiłku w tym celu, by czyjeś ciało miało się jak najlepiej, nie jest cechą człowieka znającego samego siebie i rozumiejącego to mądre zalecenie, że człowiek nie jest tym, co widoczne, ale potrzebna jest jakaś większa mądrość, przez którą każdy z nas, kimkolwiek by był, odkrywa samego siebie.
Jednak dla ludzi, którzy nie oczyścili umysłu, jest to bardziej niemożliwe niż patrzenie na słońce dla chorego na oczy. Oczyszczenie zaś duszy, żeby powiedzieć to krótko i w sposób dla was wystarczający, polega na lekceważeniu przyjemności płynących ze zmysłów: nie nasycać oczu nieodpowiednimi widowiskami cudotwórców czy też pokazami ciał, które pobudzają do przyjemności, i nie wpuszczać przez uszy melodii, która rujnuje dusze. Z tego rodzaju muzyki w sposób naturalny powstają jako ich skutek doznania zniewalające i ściągające w dół. Lecz my musimy iść za inną muzyką, która jest wyższa i ku wyższym rzeczom prowadzi, a którą posługiwał się Dawid, twórca świętych hymnów, który z szaleństwa – jak mówią – wyprowadzał króla[45].
Mówi się także, że gdy Pitagoras raz natknął się na pijanych biesiadników, nakazał, żeby aulista, który przewodził zabawie, zmienił tonację, żeby zagrał im w tonacji doryckiej: a wtedy tym ludziom dzięki melodii powrócił rozum, tak że odrzucili wieńce i odeszli zawstydzeni[46]. Inni zaś na dźwięk aulosu zachowują się jak korybanci lub bakchanci[47]. Taka jest różnica w napełnianiu się zdrową lub złą muzyką. Dlatego musicie uczestniczyć jak najmniej w muzyce, która dziś jest popularna, jak w rzeczywistości jawnie bardzo szpetnej.
Natomiast rozpylania w powietrzu różnego rodzaju perfum wydających przyjemne zapachy czy namaszczania samych siebie wonnymi olejkami wstydzę się nawet zabraniać. A co można by powiedzieć na temat tego, że nie potrzeba również gonić za przyjemnościami dotyku i smaku, jeśli nie to, że ludzi zaangażowanych w ich zdobywanie przyjemności te popychają do życia skupionego na żołądu i na jego zawartości – na wzór zwierząt?
Jednym słowem, człowiek, który nie ma zamiaru zagrzebać się w przyjemnościach jak w bagnie, powinien zlekceważyć wszystkie sprawy ciała albo zajmować się nim w takim stopniu, w jakim służy nam ono pomocą dla filozofii, jak twierdzi Platon mówiąc coś podobnego do Pawła, który zaleca, żeby wcale się nie troszczyć o ciało ze względu na to, że jest bazą dla pożądań[48]. Czym różniliby się ludzie starający się o ciało, by miało się jak najlepiej, i zaniedbujący korzystającą z niego duszę jako nic niewartą, od ludzi gorliwie dbających o narzędzia, którzy lekceważą rzemiosło możliwe dzięki nim do wykonania? Należy zaś wręcz przeciwnie opanować je całe i poskromić niczym wybryki zwierzęcia, trzeba uśmiercić pochodzące od niego i pojawiające się w duszy wzburzenia, chłoszcząc je rozsądkiem niczym batem, a nie powinno się uwalniać przyjemności od wszelkiego hamulca i pozwalać, żeby umysł prowadzony był niczym jeździec siłą porwany przez nieokiełznane konie. Pamiętać też trzeba o Pitagorasie, który, gdy zobaczył jednego ze swoich przyjaciół, który bardzo intensywnie budował ciało przy pomocy ćwiczeń fizycznych i pokarmu, powiedział: „Ej ty, nie przestaniesz trudzić się przy budowaniu więzienia dla siebie samego?”[49].
Dlatego mówią, że również Platon, który przewidział szkody płynące z ciała, świadomie umieścił Akademię w niezdrowej krainie attyckiej, aby zbyt dobre samopoczucie ciała przyciąć niczym przerośniętą odrośl krzewu winnego[50]. Ja natomiast słyszałem od lekarzy, że posunięte do szczytu dobre samopoczucie jest szkodliwe. Skoro więc taka przesadna troska o ciało jest zarówno niekorzystna dla samego ciała, jak i stanowi przeszkodę dla duszy, wielbić je i czcić jest jawnym szaleństwem.
Natomiast gdybyśmy zatroszczyli się o to, by je zlekceważyć, to dużo mniej podziwialibyśmy inne ludzkie sprawy. Jaki bowiem płynąłby dla nas zysk z bogactwa, skoro lekceważymy przyjemności płynące z ciała? Ja nie widzę żadnego, chyba że – jak w przypadku mitologicznych smoków – dawałoby ono jakąś przyjemność pilnującym skarbów ukrytych w ziemi. Człowiek jednak, w którym wypracowano wolny stosunek do tych rzeczy, daleki będzie od angażowania się czynem lub słowem w sprawy niskie i szpetne. To, co wykracza poza konieczność – nawet niech to będzie pył Lidijski czy owoc pracy złotonośnych mrówek[51] – tym bardziej będzie lekceważył, im mniej będzie tego potrzebował, a samą konieczność określi przez wymogi natury, a nie przez przyjemności.
Ci zaś, którzy wyszli poza granice konieczności, podobnie jak ludzie spadający w dół, nie mogąc zatrzymać się na żadnym miejscu nigdy nie przestają biec do przodu, ale im więcej bogactwa zgromadzą wokół siebie, drugie tyle potrzebują a nawet jeszcze więcej dla zaspokojenie pragnienia, według słów Solona Eksecestydy, który mówi: „Dla ludzi nie istnieje żaden określony kres bogacenia się”[52]. W tej sprawie trzeba także korzystać z nauki Teognis, gdy mówi: „Nie kocham bogactwa i nie modlę się o nie, ale niech mi dane będzie żyć [zadowalając się] skromnymi dobrami i nie doświadczać żadnego zła”[53]. Ja natomiast podziwiam lekceważący stosunek do wszystkich w ogóle ludzkich spraw Diogenesa, który mówił o sobie samym, że jest bogatszy od wielkiego króla ponieważ w życiu mniej niedostatku doświadczał niż on[54]. A my? Czy nic nas nie zadowoli, póki nie mamy bogactw Pytiosa Myzyjczyka[55], wielu ar ziemi i tyle stad bydła, że nie można ich zliczyć?
Lecz wypada – jak myślę – żeby człowiek pozbawiony bogactw nie pragnął ich, a gdy je posiada, żeby nie cenił bardziej swoich posiadłości niż wiedzy o tym, jak nimi dobrze rozporządzić. Ładnie to pokazuje pewna historia z życia Sokratesa: gdy pewien człowiek z powodu bogactw miał o sobie wysokie mniemanie, ten powiedział, że nie wcześniej będzie go podziwiał, niż wtedy, gdy przekona się, że umie się nimi posługiwać[56]. Albo Fidiasz i Poliklet[57], gdyby mieli o sobie wysokie mniemanie z powodu złota i kości słoniowej, z których wykonali jeden Dzeusa dla Elejczyków, a drugi dla Argejczyków Herę, to przecież naraziliby się na śmieszność, skoro chlubiliby się czyimś bogactwem pomijając umiejętność, dzięki której samo złoto okazało się jeszcze przyjemniejsze i bardziej godne czci. A my? Jeśli przyjmujemy, że umiejętność bycia człowiekiem nie wystarcza samej sobie za ozdobę, to czy nie widzimy, że robimy coś zasługującego na jeszcze większą hańbę?
Lecz może zlekceważymy bogactwo i pogardzimy przyjemnościami zmysłowymi, ale pójdziemy za łaskoczącymi mile pochlebstwami, szukając gorliwie wielobarwnych podstępów lisiego Archilocha[58]? Lecz człowiek rozsądny niczego bardziej nie powinien unikać od życia ze względu na sławę i oglądania się na to, co ludziom się wydaje, zamiast traktowania prawdziwego poznania za wodza swojego życia. Wtedy bowiem, nawet jeśli będzie musiał sprzeciwić się wszystkim ludziom, stracić uznanie i znaleźć się w niebezpieczeństwie z powodu dobra, nic nie przywiedzie go odwrócenia się od tego, co poprawnie poznał. Czy powiemy, że człowiek, który tak się nie zachowuje, różni się czymś od tego egipskiego mędrka, który stawał się rośliną lub zwierzęciem, kiedy tylko chciał, a także ogniem, wodą i każdą inną rzeczą[59]? Jeśli zaś ktoś jest taki, to raz będzie wychwalał to co sprawiedliwe przed ludźmi, którzy to szanują, a innym razem wypowie przeciwne słowa, kiedy tylko zda sobie sprawę, że niesprawiedliwość cieszy się dobrą opinią, jak to jest w zwyczaju pochlebców. I jak mówią o kameleonie, że dopasowuje kolor do podłoża, tak samo taki człowiek zmienia własną opinię według przekonań ludzi będących wokół niego.
Zarys cnoty w pismach niechrześcijańskich
10. Na temat tych spraw lepiej nauczymy się jednak z naszych nauk, natomiast ze wskazówek pochodzących z zewnątrz naszkicujemy teraz jakiś zarys cnoty. Ludzie bowiem, którzy pilnie wyciągają korzyść ze wszystkiego, jak największe z rzek, czerpią wiele korzyści z różnorodnych miejsc. Sformułowanie „dokładać drobinę do drobiny” wypadałoby poecie odnieść raczej do jakiejkolwiek wiedzy, niż do pomnażania pieniędzy[60]. Dlatego Bias synowi, który wybierał się w podróż do Egiptu i pytał, co mógłby zrobić dla niego, żeby uczynić go jak najbardziej zadowolonym, powiedział: „Zgromadź zaopatrzenie na starość”[61], nazywając „zaopatrzeniem” cnotę, ale wytyczając jej wąskie granice, bowiem zamknął zysk z niej płynący w granicach ludzkiego życia. Ja zaś, gdyby nawet mówiono mi o podeszłym wieku Tithonosa[62], czy Arganoniosa[63], czy też najbardziej długowiecznego z naszych, Metuszelacha[64], który – jak mówią – żył tysiąc lat bez trzydziestu albo gdyby zliczono cały czas istniejący, od kiedy powstali ludzie, to śmiałbym się z tego jak z pomysłów dzieci mając wzrok utkwiony w ten wolny od starości wiek, którego kresu nikt nie może objąć umysłem, tak jak nie można zobaczyć końca nieśmiertelnej duszy. Na ten wiek radziłbym wam gromadzić zapasy, usuwając każdy kamień – jak mówi przysłowie[65] – bo chciałbym, żebyście odnieśli z tego jakąś korzyść. I chodzi o to, żebyśmy nie wahali się z tego powodu, że są to trudne sprawy i wymagające wysiłku, ale żebyśmy pamiętając o zachęcie, że każdy powinien wybrać sobie życie jak najszlachetniejsze i starać się przez praktykę uczynić je przyjemnym[66], podejmowali rzeczy lepsze. Wstydem byłoby przecież przepuścić obecną okazję i potem opłakiwać to, co minęło, gdy już nic nie pozostanie, tylko lamentować.
Ja więc o tych rzeczach, które uważam za najlepsze, po części teraz wam powiedziałem, a po części będę wam doradzał przez całe życie. Wy zaś, ponieważ istnieją trzy rodzaje chorób, nie bądźcie podobni do człowieka nieuleczalnie chorego i nie czyńcie choroby dotykającej wiedzę podobną do tej, która dotyka ludzi chorujących na ciele.
Ci bowiem, którzy trochę cierpią, sami idą do lekarzy. Ci, którzy dotknięci zostali cięższymi chorobami, wzywają terapeutów do siebie. Natomiast ci, którzy doszli do zupełnie nieuleczalnego smutku, nawet przychodzących nie przyjmują. Obyście wy tego nie doświadczyli teraz unikając tych, którzy posiadaj poprawne rozumienie rzeczy.
(tłum. P.M.Szewczyk)
Tutaj można pobrać cały tekst ze wstępem w formacie PDF: Bazyli Wielki, Do młodzieńców
PRZYPISY:
[1] Zob. Hezjod, Prace i dnie, 293-298.
[2] Bazyli włącza się w filozoficzną dyskusję starożytnych o tym, co jest dobre (por. Platon, Państwo, VI, 491 C), zastępując pogańskie ideały najwyższym dobrem chrześcijan – kontemplacją Boga. Nie jest to jego myśl oryginalna, znajdujemy ją już u Grzegorza Cudotwórcy w Mowie pochwalnej na cześć Orygenesa, II, 10-12 (tł. S. Kalinkowski, Źródła Myśli Teologicznej 11, Kraków 1998).
[3] Przekonanie o wartości duszy nieskończenie przewyższającej wartość ciała pochodzi oczywiście od Platona. Zob. Timajos, 34 c, Fajdros, 24-26.
[4] Bazyli ma oczywiście na myśli Pismo Święte.
[5] O przyzwyczajaniu oczu do oglądania światła słonecznego pisze Platon w słynnym obrazie jaskini w dialogu Państwo (VII, 516 a-b).
[6] O mądrości niepochodzącej ze świętych tekstów Kościoła Bazyli mówi po prostu „zewnętrzna”, czyli określa ją przymiotnikiem całkowicie pozbawionym aspektu wartościującego. Przekład stara się zachować logikę tekstu greckiego unikając określeń „pogański” czy „świecki”.
[7] Na fakt zdobycia przez Mojżesza wykształcenia w mądrości Egipcjan zwracają uwagę Dzieje Apostolskie (7,22: „Mojżesza wprowadzono w całą mądrość egipską”). Księgi Starego Testamentu nie mówią o tym otwarcie. O poznaniu przez Mojżesza imienia Bożego: „Jestem, który jestem” mówi Księga Wyjścia (3,14).
[8] Starotestamentalna Księga Daniela opowiadająca o losach Żydowskiego proroka żyjącego na wygnaniu w Babilonie mówi, że w młodości został wybrany przez urzędników królewskich, żeby poznał „pismo i mowę Chaldejczyków” (1,4).
[9] Homer, Odyseja, XII, 39.
[10] Bazyli zapewne nawiązuje do słów Chrystusa z Ewangelii Mateusza: „Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz” (5,40) lub Pawła z Pierwszego Listu do Koryntian, gdzie Apostoł oburza się na wzajemne wytaczanie sobie spraw sądowych przez chrześcijan przed ludźmi spoza Kościoła (por. 1 Kor 6,1-8).
[11] Przysłowie nie jest znane z innych tekstów źródłowych.
[12] Por. Hezjod, Prace i dnie, 287-292.
[13] Tamże.
[14] „Poetą” par excellence był dla Bazylego oczywiście Homer, kim natomiast był wspomniany „wielki człowiek badający myśl Poety”, pozostaje problematyczne. M. Naldini uważa, że Bazyli ma na myśli Libaniusza (Commento, w: Basilio di Cesarea, Discorso ai Giovani, Firenze 2013, s. 174-175), słynnego retora pochodzącego z Antiochii, którego poznał w Konstantynopolu ok. 350 roku.
[15] Homer, Odyseja VI, 135nn.
[16] Homer, Odyseja VIII, 248-249.
[17] Przywódca ateński żyjący między ok. 640 a 558 rokiem przed Chr., który pełniąc urząd archonta w latach 594-593 zreformował istniejące w państwie instytucje i ustanowił szereg praw regulujących życie społeczne.
[18] Solon 15,2-4 (ed. West, II, s. 130). Fragment cytowany już przez Plutarcha De capienda ex inimicis utilitate 11 (92 E), De tranquilitate animi 13 (472 D).
[19] Pochodzący z leżącej na Istmie Korynckim Megary arystokrata, żyjący w VI wieku przed Chr.. Pisał utwory elegijne.
[20] Teognis, Elegie 157-158.
[21] Chodzi o Prodikosa z Keos, ucznia Protagorasa, który w V wieku przed Chr. jako sofista nauczał między innymi w Atenach. Przytoczony przez Bazylego mit o Heraklesie miał zostać opowiedziany według księgi Suda w zaginionym dziele Horai. Bazyli najprawdopodobniej poznał mit dzięki dziełu Ksenofonta Memorabilia, II,1,21.
[22] Por. Homer, Odyseja X, 495.
[23] Parafraza Eurypidesa, Hipolit, 612. Sposób zacytowania przez Bazylego jest identyczny jak u Platona w Teajtecie (154 D), jednak wyrażenie to weszło do języka jako popularne przysłowie, zatem trudno wskazać jakieś konkretne źródło, z którego Bazyli mógł je zaczerpnąć.
[24] Por. Platon, Państwo II,361 A.
[25] Perykles (ok. 495 – 429 przed Chr.) Ateński mówca i polityk.
[26] Anegdotę tę opowiada Plutarch w Żywocie Peryklesa, 5,2.
[27] Tę anegdotę o Euklidesie, sokratejskim filozofie, Bazyli mógł znaleźć u Plutarcha (De cohibenda ira, 14, 462 C; De fraterno amore, 18, 489 D).
[28] Jest to dość swobodne użycie zdania z tragedii Eurypidesa, Rhezus, 84.
[29] Zob. Plutarch, De liberis educandis 14,10 C. Identyczną anegdotę znajdujemy u Diogenesa Laertiosa, ale jej bohaterem jest nie Sokrates, lecz Diogenes (zob. Żywoty i poglądy słynnych filozofów 6,33).
[30] Bazyli przywołuje naukę Jezusa z Nazaretu: „Nie stawiajcie oporu złemu: lecz jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi” (Mt 5,39), „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5,44) oraz Pawła z Tarsu: „Błogosławcie tych, którzy was prześladują; błogosławcie, a nie złorzeczcie” (Rz 12,14).
[31] Aleksander Wielki (ur. w 356 roku, zm. w 323 roku po Chr.), syn Filipa Macedońskiego, podbił i poddał pod panowanie macedońsko-greckie imperium perskie.
[32] Por. Flawiusz Arrian, Wyprawa Aleksandra Wielkiego, IV, 19; Plutarch, De Alexandri Magni fortuna aut virtute, II, 6; Vita Alexandri 21.
[33] Por. Mt 5,28
[34] Por. Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów 8,22.
[35] W Ewangelii Mateusza czytamy: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie” (5,33-34).
[36] Atleta z Tesali, zwycięzca pankrationu podczas olimpiady w 408 roku przed Chr.. Przytoczoną anegdotę opisuje Pauzaniasz w Wędrówkach po Helladzie VI,5.
[37] Milon z Krotony, atleta legendarny z powodu niezwykłej siły. Zob. Pauzaniasz, Wędrówki po Helladzie, VI,14.
[38] Marsjasz i Olympus byli legendarnymi muzykami, którym tradycja przypisywała wynalazek aulosu.
[39]Tymoteusz z Teb, znany w starożytności aulista. Zob. Plutarch, De Alexandri magni fortuna aut virtute, II,4.
[40] Zob. Dion Chryzostom, Oratio I, De regno, 1-2.
[41] Grecka wersja imienia władcy assyryjskiego Assurbonipola, którego lenistwo było przysłowiowe.
[42] Również Klemens Aleksandryjski przywołuje te słowa homeryckie z niepewnością ich autentyczności (zob. Stromata I,4). Dion Chryzostom natomiast przypisuje je Hezjodowi (zob. Oratio VII, Venator, 116).
[43] Pittak był jednym z siedmiu mędrców, wodzem, tyranem i prawodawcą Mityleny. Przytoczoną przez Bazylego wypowiedź Pittaka przekazuje Platon w Protagorasie (340 C).
[44] Zob. Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów VI, 54.
[45] Dawid był pasterzem i królem Izraela. Tradycja hebrajska, a za nią chrześcijańska przypisuje mu autorstwo Pslamów. Pierwsza Księga Samuela opowiada o zbawiennym wpływie, który wywierała na króla Saula gra Dawida na cytrze: „A kiedy zły duch zesłany przez Boga napadał na Saula, brał Dawid cytrę i grał. Wtedy Saul doznawał ulgi, czuł się lepiej, a zły duch odstępował od niego” (16,23).
[46] Nie spotykamy tej anegdoty o Pitagorasie w innych źródłach. Podobną historię, ale wiązaną z ateńskim muzykiem Damonem, a nie Pitagorasem, znajdujemy u Galena (De placitis Hippocratis et Platonis 5, 473).
[47] Bazyli nawiązuje do pogańskich kultów misteryjnych (związanych z frygijskim bóstwem Kybele i z greckim Dionizosem), w których znaczną rolę odgrywała muzyka wywołująca ekstatyczny taniec.
[48] Zestawienie Pawła z Tarsu i Platona jest charakterystyczne dla Bazylego i innych Ojców Kościoła IV wieku, którzy próbowali uzgodnić dane biblijne z twierdzeniami greckich filozofów. Na temat ciała u Pawła zob. Rz 13,14; Ga 5,13-16; u Platona zob. Fedon, 66 C.
[49] Zob. Jamblich, De Pythagorica Vita, 96; 98.
[50] Na temat ulokowania Akademii Platona w „niezdrowej krainie” pisał Klaudiusz Aelian (Varia historia IX,10).
[51] Osobliwe informacje o złotonośnych mrówkach przekazuje Herodot w Dziejach (III,102).
[52] Solon 13, 71 (ed. West, II, s. 129). Wypowiedź Solona przekazuje Plutarch (De cupiditate divitiarum, 227).
[53] Teognis, Elegie 1155-1156 (ed. Young, s. 70).
[54] Zob. Dion Chryzostom, Oratio VI, Diogenes, 6-7; Plutarch, An vitiositas ad infelicitatem sufficia 3 (499 A-B).
[55] O bogactwach Pytiosa opowiada relacjonując jego spotkanie z Kserksesem Herodot w Dziejach (VII, 27-28).
[56] Zob. Dion Chryzostom, Oratio III, De regno, 1. Dion rozpoczyna swoją mowę przytaczając słowa Sokratesa o królu Perskim, którego filozof nie chce uznać za szczęśliwego, póki nie przekona się, że władca jest nie tylko bogaty, ale posiada też dobry charakter.
[57] Dwaj rzeźbiarze atańscy z V wieku przed Chr.
[58] Zob. Platon, Państwo II, 365 C.
[59] U Homera (Odyseja, IV, 384-386) był to bożek morski Proteusz, który jako egipski król pojawia się u Herodota w Dziejach (II,112). „Egipskim mędrkiem” nazywa Proteusza Platon w Eutydemie (228 C).
[60] Zob. Hezjod, Prace i dni, 361-362.
[61] Wypowiedź Biasa z Prieny, jednego siedmiu ateńskich mędrców, cytuje Diogenes Laertios (Żywoty i poglądy słynnych filozofów I,88), jednak bez całej anegdoty opowiedzianej przez Bazylego.
[62] Długowieczność Tyton, syn króla trojańskiego Laomedonta, była przysłowiowa. Zob. Hymny homeryckie, Hymn V, 218 .
[63] Według Herodota Argantonios, król Tartessos w Hiszpanii żył 120 lat (Dzieje I, 163).
[64] Według Księgi Rodzaju (5,25-27) żył 969 lat.
[65] Zob. Paroemiographi Graeci, I, s. 146.
[66] Plutarch przypisuje to powiedzenie Pitagorejczykom. Zob. De exilio 8 (602 C).