Augustyn z Hippony: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić”
1. Jezus powiedział o sobie, że jest winnym krzewem, uczniowie jego latoroślami, a tym, który uprawia, Ojciec: na ten temat prowadziliśmy rozważania według naszych możliwości już wcześniej. W tym zaś czytaniu mówiąc cały czas o sobie, który jest winnym krzewem, i o swoich latoroślach, czyli o uczniach, mówi: „Trwajcie we mnie, a ja w was” (J 15,4). Nie w ten sposób oni są w Nim, jak On w nich. W obu bowiem przypadkach to nie oni są pomocni, ale oni pomoc otrzymują. W taki bowiem sposób latorośle są w krzewie winnym, że niczym nie przysługują się krzewowi, ale mają skąd czerpać soki do życia. Tak zaś winny krzew jest w latoroślach, że dostarcza im życiodajnego pokarmu, a nie że otrzymuje go od nich. W ten sposób także posiadać Chrystusa, który w nas trwa, oraz trwać w Chrystusie w obu przypadkach przynosi korzyść uczniom, a nie Chrystusowi. Bowiem po odcięciu latorośli, może wypuścić z żywego korzenia inną. Kto zaś jest odcięty, bez korzenia nie może żyć.
2. Dlatego też dodaje i mówi: „Jak latorośl nie może przynieść owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie” (J 15,4). Jest to wielkie podkreślenie łaski, moi bracia: poucza serca ludzi pokornych, zamyka usta pysznych. Oto niech odpowiedzą Mu, jeśli zdobędą się na śmiałość, ci, którzy „nie znając sprawiedliwości Bożej i chcąc ustanowić swoją, nie poddali się sprawiedliwości Bożej” (Rz 10,3). Niech Mu odpowiedzą ci, którzy mają upodobanie w sobie samych i uważają, że do czynienia dobrych dzieł nie jest im konieczny Bóg. Czy nie sprzeciwiają się tej prawdzie, „ludzie zepsuci na swoim umyśle, którzy nie zdali egzaminu z wiary” (2 Tm 3,8) i którzy w odpowiedzi wypowiadają nieprawość mówiąc: „Od Boga mamy to, że jesteśmy ludźmi, od nas samych zaś to, że jesteśmy sprawiedliwi”? Co mówicie? Wy, którzy oszukujecie samych siebie, nie bronicie, lecz pogrążacie wolność wyboru strącając ją przez próżność waszych wymysłów z wysokości wyniesienia aż na samo dno! Waszą wypowiedzią jest twierdzenie, że człowiek sam z siebie czyni sprawiedliwość: to jest wielkość waszego wynoszenia się. Lecz prawda się temu sprzeciwia i mówi: „Latorośl nie może przynieść owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie”. Chodzicie więc teraz między odciętymi i nie macie miejsca, żeby się gdzieś wszczepić, rzucani jesteście porywami próżnej gadaniny. To są próżności waszych wymysłów. Lecz zobaczcie jakie konsekwencje za wami idą i zadrżyjcie, jeśli jest w was jakiś rozum. Kto bowiem uważa, że sam z siebie przynosi owoc, nie jest w winnym krzewie. A kto nie jest w winnym krzewie, nie jest w Chrystusie. A kto nie jest w Chrystusie, nie jest chrześcijaninem. To są głębiny w jakie się pogrążyliście.
3.Weźcie także pod uwagę to, co prawda jeszcze dorzuca i mówi: „Ja jestem – twierdzi – krzew winny, a wy latorośle. Kto trwa we mnie, a ja w nim, ten przynosi obfity owoc, bo beze mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5). Żeby nikt nie myślał, że latorośl może sama z siebie przyjeść przynajmniej jakiś mały owoc, gdy powiedział: „Taki człowiek przyniesie obfity owoc”, nie powiedział: 'bo beze mnie tylko trochę możecie uczynić’, ale „nic nie możecie uczynić”. Czy więc mało, czy dużo nie może mieć miejsca bez tego, bez którego nic nie może się stać. Ponieważ nawet jeśli latorośl przyniosła mało owocu, to rolnik oczyszcza ją, aby przynosiła więcej. Natomiast jeśli nie pozostała w winnym krzewie i odłączyła się od korzenia, to nie może przynieść sama z siebie jakiegokolwiek owocu. Chrystus zaś nie mógłby być krzewem winnym, gdyby nie był człowiekiem, ale nie mógłby udzielić latoroślom tej łaski, gdyby nie był Bogiem. Prawdą jest, że bez tej łaski tak niemożliwe jest życie, że nawet śmierć pojawia się w zasięgu mocy wolnego wyboru: „Jeśli ktoś we mnie – mówi – nie trwa, będzie wyrzucony na zewnątrz jak latorośl; i uschnie; i zbiera się je, wrzuca do ognia i płonie” (J 15,6). Drewno przeto winnego krzewu jest o tyle bardziej godne pogardy, jeśli nie trwa w winnym krzewie, o ile bardziej godne jest chwały, gdy trwa. Dlatego, jak o nich Pan mówi także przez proroka Ezechiela: odcięte nie przynoszą rolnikom żadnej korzyści, żadnego dzieła nie wykonują dla cieśli (por. Ez 15,5). Do jednego z dwóch latorośl przynależy: albo do winnego krzewu, albo do ognia. Jeśli nie jest w winnym krzewie, będzie w ogniu; aby więc nie była w ogniu, niech będzie w winnym krzewie.
4. „Jeśli będziecie trwali we mnie – mówi – a moje słowa w was będą trwały, poproście o co chcecie, a to wam się stanie” (J 15,7). Pozostając bowiem w Chrystusie, czego ludzie mogą chcieć, jeśli nie tego, co przystoi Chrystusowi? Czego mogą chcieć pozostając w Zbawcy, jeśli nie tego, co nie jest obce zbawieniu? Czego innego bowiem chcemy, gdy jesteśmy w Chrystusie, a czego innego chcemy, gdy dotąd jeszcze jesteśmy w tym świecie. Czasem bowiem na skutek przebywania w domu tego świata zdarza się nam, że prosimy o coś, o czym nie wiemy, że nie przysłuży się nam. Lecz niech będzie daleko od nas, by miało to stać się nam – jeśli pozostajemy w Chrystusie, który nie czyni niczego, kiedy Go prosimy, o ile to nam nie przyniesie korzyści. Pozostając więc w Nim, gdy Jego słowa w nas trwają, prosimy o cokolwiek chcemy i staje się nam. Ponieważ gdy prosimy i nie staje się, nie o to prosimy, co wynika z trwania w Nim, ani o to, co zawierają Jego słowa, które w nas trwają, ale o to, co przynależy do pożądliwości i słabości ciała, które nie jest w Nim i w którym nie trwają Jego słowa. Przecież także do tych Jego słów odnosi się ta modlitwa, której nauczył, a w której mówimy: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie” (Mt 6,9). Nie oddalajmy naszym błagań od słów i znaczenia tej modlitwy, a wszystko, o co poprosimy, stanie się nam. Wtedy bowiem należy powiedzieć o Jego słowach, że trwają w nas, gdy czynimy to, co On zalecił, i gdy miłujemy to, co On obiecał. Kiedy zaś Jego słowa pozostają w pamięci, ale nie można ich odnaleźć w życiu, nie uważa się latorośli za pozostającą w winnym krzewie, ponieważ nie ciągnie życia z korzenia. Do tego rozróżnienia odnosi się to, co zostało napisane: „Zachowując w pamięci Jego przykazania, aby je czynić” (por. Ps 103,18). Wielu bowiem zatrzymuje w pamięci, aby je potępić, czy też wyśmiać i zwalczać. W tych ludziach słowa Chrystusa nie pozostają, oni bowiem chociaż do nich jakoś się odnoszą, nie przystają do nich. Wobec tych ludzi słowa Jego nie będą dobrodziejstwem, ale świadectwem. Ponieważ w taki sposób są w nich obecne, że nie pozostają w nich, dotąd są przez nich trzymane, aby na ich podstawie zostali osądzeni.
Augustyn z Hippony, Homilie na Ewangelię Jana, LXXXI
Tłum. P.M.Szewczyk
Czcigodny Księże,
Wydaje mi się że słowo „prawda” odnoszące się do Chrystusa należy pisać z wielkiej litery. Tak jak „On”, „Jego”, „Pan” piszemy z wielkiej, tak też „Prawda” gdy autor ma na myśli Pana Jezusa.
Oto przykłady z tego tekstu: „Lecz prawda się temu sprzeciwia i mówi: „Latorośl nie może przynieść owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie”.
W tym zdaniu słowo „Prawda” oznacza naszego Pana, zaś Ksiądz pisze ten wyraz z małej. Błąd!
Podobnież w tym zdaniu: „Weźcie także pod uwagę to, co prawda jeszcze dorzuca i mówi: „Ja jestem – twierdzi – krzew winny, a wy latorośle. Kto trwa we mnie, a ja w nim, ten przynosi obfity owoc, bo beze mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5)”
„Prawda” znów się odnosi do Pana Jezusa, powinna być pisana z wielkiej litery.
Nie wiem jak jest w oryginale – być może Augustyn pisał z małej (byłbym tym zdziwiony) – ale po polsku bezwzględnie należy to pisać z wielkiej.
Po łacinie zaimki odnoszące się do Boga – jak na przykład „te” albo „tibi” pisze się z małej litery – tak jest na przykład w tradycyjnej liturgii: „laudamus te, adoramus te” w Gloria – lecz po polsku bezwzględnie z wielkiej.
Dziękuję za tę stronę,
Z Bogiem,
MM